5 comments
Posted in , , ,

Blues Addicts (1970)



Muzyka, która powstwała pod koniec lat sześćdziesiątych i na początku lat siedemdziesiątych w krajach skandynawskich jest niemalże praktycznie nieznana lub zapomniana. W Europie zwracano bardziej uwagę na dokonania grup ze Stanów i Wielkiej Brytanii niż z własnego podwórka. A działo się wiele ciekawych rzeczy w Skandynawii, Włoszech czy Niemczech. Dopiero po latach wielu słuchaczy odkrywa te grupy, które w swoim czasie cieszyły się lokalną popularnością lub całkowicie przepadły bez echa. Obecnie płyty tych grup należą do jednych z najbardziej poszukiwanych przez kolekcjonerów.

Do takich należy płyta duńskiej grupy Blues Addicts. O samym zespole praktycznie nic nie wiadomo poza tym, że nagrał płytę dla duńskiej wytwórni Spectator, która zrealizowała bodajże tylko 4 albumy zanim wszystko strawił pożar. Longplay Blues Addicts (z moich informacji) w ogóle nie ukazał się na półkach sklepowych. Nagrania przetrwały tylko na acetatach, czyli matrycach, z których tłoczyło się płyty winylowe. Płytę wznowiła (?) po wielu latach wytwórnia Little Wing, a następnie Shadocks Music w limitowanych nakładach. Można powiedzieć, że mają one poniekąd status "oryginałów". Nagrania to typowy hard & heavy blues zainspirowanym dokananiami Cream czy Jimi Hendrixa. Muzycy Blues Addicts nie są jednak tylko nieudolnymi epigonami. Wkładają w muzykę całą swoją duszę i energię. Jest to absolutna gratka dla wszystkich fanów bluesa.

Ivan Horn - guitars, vocals & kazoo
Mich Brink - bass
Gibber Thomsen - vocals & congas
Henning Aasbjerg - drums



There were only four good and rare albums on the Danish Spectator label: Terje, Jesper & Joachim (which we have just done on LP and CD), Moses, Days and the rarest of them all: Blues Addicts. What a guitar work this is. Ivan Horn really kicks ass with his extra-heavy guitar. As good as the heavy Cream songs, in parts as creative as Jimi Hendrix. The musical range and the guitar style is as good as the best early Eric Clapton work with the far out techniques of Jimi Hendrix. All their own compositions, long tracks, extra heavy guitar, English vocals & heavy drum sounds. Ivan Horn (guitars, vocals & kazoo), Mich Brink (bass), Gibber Thomsen (vocals & congas), Henning Aasbjerg (drums). If Spectator would have kept to rock music as their musical style instead of switching to jazz, those four bands would have been successful on the international rock circus.

link in comments
9 comments
Posted in , , ,

Roten Gitarren - Best Of (Czerwone Gitary)


Był taki czas w niezbyt odległej przeszłości, kiedy na naszym rodzimym rynku muzycznym działy się rzeczy przedziwne, niezwykłe a czasem kompletnie irracjonalne. Wykonawcy zagranicznych, którzy w jakiś sposób pojawiali się na polskiej scenie zdobywali popularność (graniczącą ze swego rodzaju ubóstwieniem) zbyli kompletnie nieznani poza Ludową Polską jak Afric Simone czy Drupi. Zastanawiające dla mnie było nie ich produkcje czy koncerty (z reguły grane z playbacku), ale kto ich w ogóle wynalazł i gdzie? My również mieliśmy exportowe"towary", które podbijały niewieście serca z zaprzyjaźnionych krajów. Tak było z grupą Czerwone Gitary, która zawojowała polską scenę rozrywkową i miała zastępy fanek.



Nie jest moim zamiarem pisanie krytycznego eseju poświęconego grupie. Z pewnością jest to jedna z najważniejszych grup beatowych w Polsce. W latach sześćdziesiątych była to grupa topowa, która produkowała przebój za przebojem, znane doskonale do dzisiaj. Lata 70-te to gorszy okres w karierze zespołu. Pamiętam, że dla mnie był to wówczas synonim kompletnej kichy, ale panie z sąsiedniej Niemieckiej Republiki Demokratycznej sikały w majtki patrząc w świdrujące i lśniące oczy Seweryna Krajewskiego. Dlatego Amiga postanowiła promować zespół. Nie znam rezultatów, ale wydano w NRD kilka singli i właśnie taką przekrojową płytę, którą tu prezentujemy.



Czerwone Gitary dla niemieckich robotnic odkrył Frank Schoebel. Ten legendarny łowca talentów z Rostocker Musiuca nie ograniczał się jedynie do bogatego w talenty rynku Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Dobrze wiedział i czuł, że w kraju ich wschodnich sąsiadów musi drzemać jakiś ukryty talent o którym świat jeszcze nie słyszał. I proszę, na jednej z kolejnych edycji Festiwalu Piosenki w Sopocie zupełnie niespodziewanie pojawia się Frank Schoebel i od razu zauważa nasze Czerwone Gitary. Nie trzeba było długo czekać na decyzje Franka. Jeszcze tego samego roku nasi chłopcy stali sie naszym najlepszym materiałem eks-portowym i pod dobrze trafioną nazwą Roten Gitarren ruszyli na podbój Europy. Posłuchajcie eksportowych wersji ich przebojów. (sopocka odessa)


Takie ładne oczy (german version)

Czerwone Gitary (Red Guitars, Roten Gitaren) was one of the most popular rock bands in the history of Polish popular music. The band, playing rock music, was created in 1965 and its golden age was from 1965 to 1970. They were the Polish equivalent of the Beatles, many of their hits have become romantic classics in Poland; they were one of the most commercially successful Polish bands. The group extensively toured outside Poland (in Czechoslovakia, Hungary, USA, Germany and Soviet Union), however it has mostly disappeared from the Polish scene in 1980s. It returned in the 1990s but is mostly remembered for its older tunes.


Moda i miłość

In 1966 the group published their debute album To właśnie my (It's us), sold in 160 000 copies. In May 1967 they released their second album, Czerwone Gitary 2, sold in a record number (for Poland) of 240 000 copies. In the same year Krajewski received a special award at the National Festival of Polish Song in Opole (Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu). In 1967 Kossela left the band. In 1968 the band's third album was sold in 220 000 copies, and the band received an award in Opole for their song Takie ladne oczy (Such A Beautiful Eyes). In 1969 the band received a MIDEM award in Cannes for the largest number of discs sold in Poland up to that date; this was the same year that the Beatles received this award - which became one of the reasons Czerwone Gitary were known as the Polish Beatles. The same year the group received a special award from Billboard magazine, and in Poland, another award from Opole festival for Biały krzyż (White cross).


Matura

In 1970, the year the band recorded the highly acclaimed longplay Na fujarce (On the flute), Klenczon left the band. Krajewski took the lead but the band turned to mainstream folklore-tinged pop.



The group extensively toured outside Poland (in Czechoslovakia, Hungary, USA, Germany and Soviet Union), however it has mostly disappeared from the Polish scene in 1980s. Returned in the 1990s, and early 90s saw Kossela, Dornowski and Skrzypczyk resurrecting Czerwone Gitary. Krajeski refused to participate and even released a solo album credited to Czerwone Gitary by Seweryn Krajewski called Koniec (The End) thus trying to show the band could no longer exist, but the band was resurrected. At first it played the old hits; it's first new album since the 1970s was the ...jeszcze gra muzyka (...still plays the music) in 1998. In 2000 in a poll of Polish magazine Polityka Czerwone Gitary were selected as "One of the Best Polish Bands of the 20th Century". In 2005 a new song Senny szept (Sleepy whisper) took the fourth place in the Sopot International Song Festival. (wikipedia)

link in comments
8 comments
Posted in , , ,

Light of Darkness (1970)



Kontunuując wątek prezentujący nieznane zespołu grupy z kręgu, który roboczo pozwalam sobie nazwać "rynsztokowego" bluesa - kolej na Light of Darkness. O dziwo jest to niemiecki band powstały gdzieś pod koniec roku 1969 w Hamburgu, czyli na dobrą sprawę powinien nawiązywać do kraut rocka. Grupa jednak hołdowała tradycyjnemu, bluesowo-garażowemu brzmieniu spod znaku Stackwaddy, Captaina Beefheart'a czy przedstawionego wcześniej Red Dirt. Grupę założyło trzech Szkotów mieszkających w Niemczech. Praktycznie niewiele wiadomo o historii Light Of Darkness. W roku 1970 nagrali dla wytwórni Philips swój jedyny album, który w wersji analogowej jest obecnie rarytasem (na CD wznowiła go Second Battle). Repertuar na niej to kilka porywających, mocno energetycznych nagrań, z których na szczególną uwagę zasługuje ponad 9-cio miutowa wersja utworu Tony Joe White'a (zamierzam poświęcić mu oddzielny temat) - "Soul Francisco". Po nagraniu płyty słuch o grupie zaginął. Możne się tylko domyśleć, że zostało to spowodowane finansowymi kłopotami oraz modą na "kraut rocka" promowanym wówczas w niemieckich mediach.



Byron Grant - guitar, violin
Mike Reoch - bass, harp, keyboards, flute
John Latimer - vocal, percussion
Manfred Bebert - drums


They created an original sound, influenced by heavy rhythm'n'blues, in order to succeed. Mike and Byron, both former school members, were born in Brechen City, Scotland. They had played together in different bands for many years. After amazing experiences as opener for some early Rolling Stones gigs in Germany they settled down in the club scene in Hamburg and met a real useful singer, keyboard player and Star-Club veteran called John Latimer. They were three Scots now. A short time later, Manfred Beben, the only German, was recruited for drum duties. Light Of Darkness appeared on the stage of the business. Our fabulous four came into contact to Mr. Herben Hildebrandt, a member of a very famous German beat-group called The Rattles and producer, who had lots of effective contacts to major labels. LOD recorded several demos, which had been sent to Philips. The result was a great success.

Because of their record-deal with Philips 1970 became an important year in the bands career and everything still looked rosy. All the album recordings were produced in a real professionell sound by Herbert Hildebrandt. Unfortunately Philips wasn't able to give the band the necessary support. The artwork missed usual liner-notes and other important information. Instead of writing about LOD's musical talent and the characteristic of their songs the promoters gave a false picture of the group: "...No musically scheme... a bit progressive, a little psychedelic... blues influences... also hard rock... butal sosome folk... three Scots and one German, who break into a laugh by listening to Scot's jokes... no style..."

No reviews, no stories in magazines and last but not least hardly any public interest in LOD was the result of such a management. While LOD still toured through Germany and Europe and played many gigs at Krautrock festivals, the Company dropped the group again. Disappointed with this development and lacking money for their living, LOD gave up their career and split. The members spread on different ways (..) (Reinhart Kotzsch - Second Battle)

Found on orexisofdeath

link in comments
4 comments
Posted in , , , ,

The Magic Carpathians - Ethnocore 2: nytu


"Nie wiemy, jak brzmiała muzyka Prasłowian zamieszkujących Karpaty. Nie odnaleziono dotąd żadnych śladów instrumentów. W tradycji mieszkańców górskich wiosek zachowały się jednak obrzędy związane ze śpiewem. Do nich właśnie sięgnęli Anna Nacher i Marek Styczyński, założyciele grupy Karpaty Magiczne. „Ethnocore 2: nytu” to czwarta ich płyta penetrująca pradawną muzykę Słowian i jednocześnie pierwsza wydana na rynku amerykańskim. Na podstawie dawnych podań i legend twórcy albumu postanowili pokazać archaiczne techniki wokalizacji towarzyszące starożytnym słowiańskim obrzędom. Połączyli je z tradycją wokalną Euroazji, kulturą Dalekiego Wschodu oraz elektronicznymi brzmieniami i dubowym rytmem. Krytycy zgodnie podkreślają, że to połączenie wyszło autorom zgrabnie. I co najważniejsze - atmosferę czasów Prasłowian udało się przywołać, jak się wydaje, bardzo wiarygodnie.


Pierwszy utwór rozpoczynają leniwie ciągnące się dźwięki strunowego sitar i syntezatorów. Powoli budują wizje tajemniczego świata słowiańskich lasów, w których słońce przedziera się z trudem między gałęziami. Kiedy pojawiają się głuche dźwięki bębnów, rytm „rozmydla się”, a chwile później transowa muzyka zabiera słuchacza w dawne wieki. Najistotniejszym środkiem wyrazu jest tu śpiew Anny Nacher, której drapieżne wokalizy próbują naśladować prawdopodobne brzmienie prasłowiańskich zawołań i pierwotnych technik śpiewu. To przede wszystkim partie wokalne nadają muzyce plemiennej dzikości. Głosy pojawiają się raz bliżej, raz dalej, z prawej strony, to znów z lewej, imitując echo w lesie. Instrumenty perkusyjne – bębny, grzechotki, dzwoneczki oraz dęte - fujarki, klarnet, naśladują odgłosy przyrody – świergot ptaków, złowróżbne pohukiwania sowy, szczekanie psów i wycie wilków. Ostre rockowe gitarowe solówki tworzą aurę hipnotyczną. Przeciągły dźwięk didjeridu, prastarej drewnianej trąby australijskiej (która w podobnej formie być może występowała również na ziemiach słowiańskich) wprowadza groźne napięcie, które towarzyszy wszystkim utworom płyty.

Wplecione w muzykę akcenty hinduskie to efekt podróży dwójki artystów do Indii i Nepalu. Mamy wiec dźwięki tabli, sitar, ale także reporterskie nagrania z odgłosami karawany koczowniczego plemienia wędrującego wśród nepalskich przełęczy. Muzyka hinduska wydaje się być odległą od słowiańskiej, tymczasem Nacher i Styczyński pokazują, że pewne symbole się powtarzają – rytmizacja, dźwięki bębnów wprowadzające grozę bądź wzmagające napięcie.

Mistyczny i demoniczny nastrój pogańskich czasów na „Ethnocore 2: nytu” pobudza wyobraźnię. Ta muzyka czaruje, nawet jeśli zamiast prawdy opowiada jedynie baśń o dawnych czasach. W porośniętych mchem słowiańskich borach mogło się przecież zdarzyć bardzo wiele. (Elżbieta Chojnowska)"

Twórczość grupy Magiczne Karpaty oscyluje wokół eksperymentalnego rocka i etno, połączonego z brzmieniami elektronicznymi. Określana jest tez jako „psychodelic folk”, ambient i free jazz. Założycielami zespołu jest dwójka artystów: Anna Nacher i Marek Styczyński, lider i założyciel nieistniejącej już grupy „Atman”. Formacja „Karpaty Magiczne” jest częścią szerszego Projektu Karpaty Magiczne. Powstała ona w 1998 roku z inicjatywy Nacher i Styczyńskiego jako ich projekt autorski.

Vlastislav Matousek & Karpaty Magiczne

Ethnocore 2: Nytu is the latest installment in the ongoing series of recordings from Anna Nacher and Marek Stryczynski of the Polish avant folk band Atman. Previous issues under the Magic Carpathians moniker have been explorations of the various musics of the Carpathian Mountains and the countries into which the mountain range extends. In some sense this is another chapter in that series, exploring vocal and instrumental techniques such as the technique of the nytu and mystical vocal techniques from the languages of ancient Slav rituals. These techniques have virtually disappeared from modern culture, except in remote regions of the territory where the old Carpathian culture is, at least in part, practiced. Nacher is a formidable vocalist, as much a student of various traditions as she is an exponent of them. To look deeply into a musical tradition that has all but disappeared, it appears that the Magic Carpathians sought to look musically from the outside in. They've enlisted the aid of Marek Miczyk from the Suns of Arqva and Beata Kozak and Slawka Walczewska of the Woman's Foundation in Krakow for elemental, atmospheric, and textural support. The music is, if anything, folk music, because it is formed entirely of folk traditions from areas in the Carpathian region and eastward, but embodies none of them in its entirety. There are many ways to bring out this music, trance-like and droning as it is; one of them is with choirs and layers of voices. Another is with the percussive integrity of the didgeridoo, still others by using brass instruments. And while there are individual "songs" marked, the recording feels like a ceremony of communication -- and not in some cheeseball Deep Forest, Baka Beyond, or Banco de Gaia way, either. These sounds are sophisticated and primitive. There are no samples. There is no borrowing. There are the sounds of audio tape, but they are static noise against which new music can be created. Nacher's singing ranges across all four octaves, and she uses them. She has an ability to chant a Hindu death mantra by using a scale from old Polish folk music that is entrancing and spooky. Stryczynski ropes together various elements from folk traditions, free jazz, and modern improvisation, and creates a large musical backdrop for Nacher and her collaborators to jump from. And Miczyk's experience -- via the Suns of Arva -- with dub and sound manipulation creates dimensions in the music and dialogue that swallow the listener whole. This is a textural and mysterious work; it challenges our previously held notions about what contemporary music is -- and Ethnocore 2: Nytu fits perfectly as such -- by drenching us in a primordial ooze of a past most of us never knew existed. Awesome. ~ Thom Jurek, All Music Guide

Interview with the band on Terrascope.

link in comments

7 comments
Posted in , ,

Vampyros Lesbos (1970)


Movie poster

Jess Franco to postać niezwykła w historii światowego kina. Był reżyserem około 200 filmów niskobudżetowych (inni podają liczbę 300). Większość z nich trąci dzisiaj myszką, a niektóre są tak beznadziejne, że nie daje się ich oglądać. Franco miał natomiast talent do wynajdywania pięknych aktorek, które obasadzał w swoich "dziełach". Tematyka, którą poruszał w swojej twórczości to horrory klasy B lub "czyste porno", które - oglądane po latach z perspektywy czasu - można by nazwać softowym.


Jesus Franco

Jess Franco nie poprzestawał tylko na pokazywaniu w swoich filmach gołych tyłków - to również niezwykła osobowość - włądający sześcikoma językami kompozytor, miłośnik jazzu i poezji, twórca łamiący w swoich filmach wiele tabu, szkodliwy dla instytucji koscielnych, przez lata pracujący bez wytchnienia, angażujący do swoich filmów nie tylko zawodowych aktorów ale i ludzi z ulicy, a także gwiazdy porno i wszelkich innych zwyrodnialców.


The Lions and the Cucumber

Film "Vampyros Lesbos" to parafraza "Draculi" Stokera, w której wampira zastępuje ponętna wampirzyca (Miranda Soledad). Film niemal w całości oparty na hipnotyzujących obrazach przeciągających się, pięknych nagich kobiet, raz po raz szczerzących do kamery imponujące siekacze. Opisując takie filmy trudno w ogóle cokolwiek o nich napisać sensownego, i to nie dlatego, że są głupie (choć dla niektórych estetów za takie właśnie uchodzą), ale dlatego, że najważniejsza w nich jest niesamowita aura. I właśnie wśród niektórych filmów Jessa Franco można jednak znaleźć prawdziwe perełki. Filmy poruszają jakiej mroczne i dziwne tajemnice, które drzemią gdzieś w głębi duszy człowieka. Wiele scen dzieje się jakby w zwolnionym tempie. Długie i monotonne ujęcia przyczyniają sie do uzykania tego efektu. Nie wiadomo co się za chwilę stanie. Całości dopełnia kapitalna i niepokojąca muzyka.


Record cover

Crippled Dick Hot Wax postanowił wznowić jedną z najbardziej kultowych pozycji w ich katalogu, od dawna niedostępną i osiągającą zawrotne ceny na internetowych aukcjach. Tym razem jednak wytwórnia dołożyła kilka niepublikowanych wcześniej utworów bonusowych. Płyta zawiera oryginalne ścieżki dźwiękowe do kultowych filmów Jessa Franco: "Vampyros Lesbos", "She kills in ecstasy" i "The devil came from Akasava". Skomponowane przez Manfreda Hüblera i Siegrieda Schwaba w 1969 roku ukazały się po raz pierwszy na dwóch winylach w 1970 roku: "Psychedelic Dance Party" i "Sexadelic". Dzisiejsza reedycja to wybór najlepszych utworów z tych płyt, muzycznie mieści się gdzieś między swingiem "czerwonych latarni", psychodelią lat 60-tych i strip-balladami. Szalone dęciaki i groovowy rytm do dnia dzisiejszego zadziwiają naturalną tanecznością, dzięki nim ta płyta będzie z pewnością przebojem tegorocznego karnawału. Opublikowanie ponownie tych utworów w 1995 roku przez Crippled Dick wywołało ogromne zainteresowanie filmami Jessa Franco i ich ścieżkami dźwiękowymi.


Movie intro

The music of Manfred Hubler and Siegfried Schwab - originally released on two rare 1969 albums, "Psychedelic Dance Party" and "Sexadelic" - had a style all its own; it was "acidjazz-pop,' alternately electrifying, languid and effervescent. The surface was often lively, with bold horns and laughing sitars, but beneath this ocean of sound lay a dark and delirious undertow, conjured by ominous swirls of Hammond organ and reverberating psycho-chords which invited the listener to inhale and succumb. I'd loved this music for years, but had only heard it on the dulled-down, mono soundtracks of various bootleg videos.

Hearing the bold stereo mix of this compact disc for the first time had been an awakening: it breathed such vivid, three-dimensional life into those once-tinny soundscapes that I had been transported. As the music washed over me a second time, once again it turned Ohio into Madeira, like water into wine. How sad that digital technology cannot similarly restore to us Soledad Miranda-the beautiful star of these three films-who lost her life in a car crash shortly after making them, at the age of 27. But wait for the track entitled "The Message." If you cherish her memory as I do, you'll find that this tysergic rhapsody has all the conductive power of a se6nce. Play it, and I guarantee that the Dark Lady of Franco's celluloid sonnets will dance again-just for you. (Tim Lucas)

link in comments
3 comments

Wesołych Świat 2007 (Merry Chritmas)



Serdecznych spotkań,
pukania do drzwi, przyjaznych twarzy,
dużo radości, serdecznych objęć, pocałunków,
szczęśliwych wspomnień,
aby Wasze święta były tym czym powinny być -
odrobiną ciepła w środku zimy,
światłem w mroku.

My Christmas wishes fly to you,
Like lovely snowflakes from the blue,
Spilling gently from my heart,
Falling softly through the dark,
Until they find your A Christmas Candle candlelight,
Through whispering winds that sing of night.

May peace and joy wrap you in,
Blankets of love, where hope has been.
And may your kind and gentle ways,
Be blessed with happy, peaceful days,
Becoming more beautiful with every thought,
Like every flake the earth has caught.

9 comments
Posted in , , , ,

Red Dirt (1970)



Popsychodelizujmy jeszcze trochę.... Do jednych z moich ulubionych płyt należy płyta mało znanej grupy z Wysp - Red Dirt. Nie jest to stricte grupa reprezentująca ten nurt, ale łącząca w sobie bluesową tradycję podaną w psychodelicznej otoczce, z akcentami folkowymi. Całość daje bardzo mocnego "kopa". W dosłownym tego słowa znaczeniu....

"Red Dirt (dosłownie: skrzep, ale tu chodzi raczej o związki z kulturą Indian - przyp. mój) powstał pod koniec lat 60 z inicjatywy śpiewającego organisty Dave Richardsona i gitarzysty Steve'a Howdena. Prezentowany przez grupę blues-rockowy repertuar znalazł uznanie u szefów wytwórni Fontana, z którą grupa niebawem podpisała kontrakt. Zespół miał bliskie kontakty z grupą realizatorów nagrań rezydującą w londyńskich Morgan Studios, które miały wpływ na brzmienie podobnych, nieznanych albumów. W tej grupie inżynierów byli m.in. Wil Malone, Andy Jons i Mike Bobak. Ta ekipa była współtwórcą takich kolekcjonerskich wydawnictw jak Pussy Plays albo Bobak Jons Malone (Motherlight) (...) Sama grupa Red Dirt w 1970 roku, nagrała album studyjny zatytułowany po prostu "Red Dirt", podobno album nie ukazywał prawdziwych możliwosci zespołu, które to ujawniane były dopiero na koncertach. Z tą myślą nagrano jeden koncert grupy i wydano jako płytę "Diamonds in the dirt" w limitowanym nakładzie 300 egzemplarzy. Zespół nie odniósł żadnego sukcesu komercyjnego, a problemy finansowe przyspieszyły decyzję o rozwiązaniu grupy (...)




Zawartosć tej płyty to 12 utworów z kręgu białego bluesa, okraszonych doskonałą psychodeliczną gitarą i mocnym, zachrypniętym głosem wokalisty, przy czym całosć cechuje swoista "bałaganiarskosć" i przybrudzone brzmienie. Płyta brzmi obskurnie (w pozytywnym tego słowa znaczeniu), jakby została nagrana w garażu, muzycy bez żadnych zbędnych wstępów od razu przechodzą do bezkompromisowego psychodelicznego, opartego na bluesie grania, wokalista nie oszczędza swojego gardła prawie ani na moment, tutaj nawet słowa "I love you baby" brzmią obskurnie. Na czym polega siła tej płyty? Odpowiedź jest banalna - na prostocie i płynącemu z niej piękna. W każdym z tych 12 utworów wkradła się niesamowita szczerość i pewna przebojowość. Każdy dźwięk płynie z dusz muzyków, słychać że kochają to, co grają. Są na tej płycie utrwalone szczególne chwile: mellotron w "Memories", gitara i wspomniany głos w "Death Letter", przepiękny i prosty "Song for Pauline", akompaniująca harmonijka w "Ten Seconds To Go", rewelacyjne przybrudzone brzmienie gitary w "Gimme a Shot".

Wspaniale jest się cofnać w czasie słuchając tej płyty, przenieść się do cuchnacej ciemnej piwnicy, gdzie pewnikiem muzycy Red Dirt spotykali się codziennie, żeby w koleżeńskiej atmosferze tworzyć materiał na tą zapomnianą przez świat płytę! Takie albumy już nigdy nie powstaną ... Piękna, ujmująca i szczera muzyka! (arzachel)"

Dave Richardson - vocal, keyboards, harp
Steve Howden - vocal, piano, guitar
Ken Giles - bass
Steve Jackson - drums

Red Dirt were a British heavy blues-rock band, whose sole eponymous album appeared and disappeared again in 1970, leaving little impression on the record-buying public. The reason for this, unlike some other unfairly obscure efforts, is that it's dull and generic and completely unable to provide anything not already catered for by many far better bands. Surprisingly, there's Mellotron (player unknown) on opener Memories (also the album's least generic track), with fairly heavy MkII strings, although that appears to be it.

Oddly, the bonus tracks on Audio Archives' CD issue, Red Dirt... Plus, are more interesting then the contents of the album itself. The first two, Mixed Blessing and Wilting Tree, are long, slow, dark pieces, a long way from the blues, while Three Fair Maidens and Back Alley Sally are fiddle-driven country hoedowns. So; you're only really going to like Red Dirt if you're into early, grungy blues-rock, but the opening track and at least the first two bonus ones are worth hearing, though not necessarily buying. (palnetmellotron)

link in comments
6 comments
Posted in , , , ,

To pejzaż mojej ziemi (1973)



Chciałbym spełnić prośbę, z którą zwrócił się jeden z sympatyków mojego bloga i zamieścić informację na temat pewnej dość szczególnej płyty. Chodzi o płytę "To pejzaż mojej ziemi".

"Oratorium młodzieżowe "To pejzaż mojej ziemi" zostało napisane w 1970 roku. Oparte jest ono na schemacie liturgicznym mszy "De Angelis" - Kyrie, Gloria, Credo, Sanctus, Benedictus, Agnus Dei - do tekstów Adama Kreczmara i uzupełnione świeckimi psalmami Jacka Hohense. Stanowi ona zamknięty obraz życia człowieka, jego przyjście na świat, niepokoje dzieciństwa, wiarę w miłość, wiek męski, radość życia i w końcu pożegnanie ze światem.

Muzyka oparta jest na motywach staropolskich i jest jak gdyby pejżażem naszej ziemi, przez którą prowadzą radosne "witaj" i pełne melancholii "czy musisz odchodzić". W tworzeniu spektaklu udział wzięły młodzieżowe zespoły i artyści - Bractwo Kurkowe, Marek Grechuta, Czesław Niemen, Jerzy Grunwald, Breakout, Skaldowie, Wiem i inni. Oratorium zostało wykonane na wielu scenach, a piosenka "Wierzę drzewom" wykonana przez Stana Borysa zdobyła II nagrodę na Olimpiadzie Piosenki w Atenach w 1972 roku (Borys został uznany za najlepszego piosenkarza). (z opisu do płyty)"


original LP cover

"To pejzaż mojej ziemi" is a polish beat oratorio. This is a very rare and unknown piece in polish progressive music. You can find there many polish bands from sixties like Niemen, Breakout, Grechuta and 2+1 but the songs were compsed specially for this album. Strongly recommended.

link in comments
5 comments
Posted in , , ,

Andrzej Partum - do sztuki nos


Andrzej Partum i Ewa Żeleźniak (fot. M. Grygiel)

"Jako artysta istnieję wyłącznie w wirze wiecznych przemian, nie pozostawiając żadnych śladów dla tych, którzy nie idą tropem sztuki" (Andrzej Partum).

Jednym z artystów, których nazwiska szamoczą się w zakamarkach pamięci jest Andrzej Partum. Nie pamiętam, żebym był uczestnikiem któregoś z jego działań, ale był on swoistą legendą w kręgach młodych, niegodzących się na zastaną rzeczywistość poetów. Publikowane gdzieć na łamach nieistniejących już chyba pism "Poezja" i "Nowy Wyraz" poezje konkretne były jakąś swoistą relikwią. Dlatego myślę, że warto o nim trochę wspomnieć.



Galeria wymiany

Andrzej Partum urodził się 16 grudnia 1938 roku w Warszawie, zmarł 1 marca 2002 roku. Był artystycznym samoukiem, nie ukończył żadnej akademii, chociaż uczęszczał na zajęcia Wydziału Kompozycji Warszawskiego Konserwatorium jako wolny słuchacz w klasie prof. Tadeusza Szeligowskiego. Był wyjątkowym twórcą, który dążył do tego, aby uczynić kreację artystyczną z własnego życia, a sztukę postrzegał jako najistotniejszą jego rację. Nie pozostawił po sobie zbyt wiele śladów artystycznych, w dużej mierze były to bowiem działania sytuacyjne, gesty, improwizowane interakcje, słowa, teksty. Janusz Zagrodzki bardzo trafnie określił działania Partuma jako "performance słów".

Andrzej Partum był już za życia legendą sztuki polskiej lat 60. i 70., twórcą kontestującym zarówno oficjalny, uznany przez władze państwową obieg sztuki, jak i sztukę awangardową, która funkcjonowała na jego marginesie. W czasach PRL, od lat 60. aż do stanu wojennego, wybrał drogę artysty niepokornego, zbuntowanego, wolnego od wszelkich kompromisów na rzecz władzy, oficjalnych instytucji i środowiska artystycznego. Dzięki swojej autentycznej i aktywnej postawie był wpływową postacią w kręgach kultury niezależnej. Postrzegany jako osoba bardzo kontrowersyjna, anarchizujący twórca, kpiarz i nieprzejednany skandalista stał się dla jednych mistrzem i przewodnikiem, dla innych zaś nieudolnym artystą i hochsztaplerem szukającym możliwości zaistnienia w sztuce za wszelką cenę (...)



Stolik Andrzeja Partuma

Partum pochodził z artystycznej rodziny, ale już w dzieciństwie został sierotą - jego matka zginęła w Powstaniu Warszawskim. Tuż po wojnie stracił też siostrę, a wychowująca go przez pewien czas ciotka zmarła po zatruciu się grzybami. Mieszkał w domach dziecka, wyrzucano go ze szkół (jako licealista wygłosił publiczne żądanie, aby wycofać z Polski wojska radzieckie i uwolnić kardynała Wyszyńskiego), w Warszawie często zdarzały mu się okresy bezdomności, kiedy to sypiał na klatkach schodowych. Przechowywał wtedy swój skromny dobytek w fortepianie w Domu Literatów (...)


Poem

Partum był jednym z pierwszych artystów w Polsce, którzy niezależnie od oficjalnego i kontrolowanego obiegu literatury, własnym sumptem finansował i wydawał swoje tomiki poezji. Stał się dzięki temu prekursorem "drugiego obiegu" wydawniczego w naszym kraju. W 1961 roku opublikował "Frekwencje z opisu", w 1965 "Powodzenie nieurodzaju" (Zwałkę Papki) , w 1969 "oscypkę woli" oraz "Tlenek zasobów" (napisany wspólnie z żoną, Ewą Partum i Bogdanem Chorążukiem), w 1970 "Partuma". Okładkę do tego ostatniego tomiku zaprojektował sam Henryk Stażewski, w "Oscypce woli" znajdowały się oryginalne tempery Alfreda Lenicy.

Na początku lat 60. Partum był już znany jako awangardowy poeta. Kiedy do Warszawy przyjechał Allan Ginsberg, to właśnie Partum oprowadzał go po miejscach, w których kryła się sztuka. Wstęp do jednego z jego tomików poetyckich napisał Stefan Kisielewski. Partum - poeta nawiązywał do tradycji futurystycznej, w swoich wierszach rozbijał struktury znaczeniowe i gramatyczne, pozostawiając w późniejszych utworach sam zapis graficzny, co sytuowało jego twórczość w kręgach poezji konkretnej.



(...) w 1971 roku założył Biuro Poezji działające do 1985 roku. Określenie "Biuro" potraktował Partum ironicznie, odnosząc się do systemu odgórnego administrowania sztuką w okresie PRL. Powstała sytuacja artystyczna pod postacią jednoosobowego, niezależnego ośrodka zajmującego się "rejestrowaniem faktów twórczych", propagowaniem i popularyzacją form poetyckich spoza oficjalnego obiegu. Biuro Poezji Partuma, które spełniało też rolę galerii autorskiej, miejsca prezentacji i spotkań, funkcjonowało w sieci artystów tworzących sztukę poczty (Mail Art), dając początek tej formie twórczości w Polsce. Na jego adres przychodziły kilogramy korespondencji z całego świata od artystów i nie-artystów, którzy prowadzili swobodną wymianę myśli w obrębie międzynarodowych systemów pocztowych (...)


Milczenie awangardowe

Jednym z najbardziej znanych wystąpień Partuma było "Milczenie awangardowe" (kwiecień 1974), które - jak pisał - "związuje twórczą wyobraźnię w pokorę do rzędu cnót, a tym wznosi schronienie przed przedwczesnym rozszarpaniem artysty przez obłęd publiczny, domagający się upojenia swych dusz - fajerwerkami". Artysta rozwiesił na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie olbrzymi transparent z napisem "Milczenie awangardowe", rozpięty między Akademią Sztuk Pięknych a Uniwersytetem. Praca została zdokumentowana przez Józefa Robakowskiego w postaci jednominutowego zapisu filmowego, zamieszczonego w jego filmie "Żywa galria".W 1977 roku Partum przedstawił w Galerii Repassage w Warszawie rzeźbę "węchową" Smród. Stanowiły ją ukryte pod obrusem na stole kawałki rudy siarki, które wydzielały paskudny zapach.


Sztuka ignorant

Andrzej Partum był autorem wielu publikacji o charakterze manifestów czy programów artystycznych, napisał m.in.: w 1972 roku "Krytykosystem sztuki", i "Zasady sztuki monodycznej", w 1973 "Sztukę Pro/La", w 1977 roku "Manifest sztuki bezczelnej", w 1978 "Milczenie awangardowe", w 1980 "Manifest zwierzęcy", w 1982 "Manifest pozytywnego nihilizmu w sztuce". W "Krytykosystemie sztuki" Partum opowiedział się za twórczością istniejącą poza wszelkimi systemami, także semantycznymi, wyrażającą się jedynie "wyłącznie uporem broniącej się wyobraźni" (...)

W 1984 roku Andrzej Partum wyjechał do Danii i zamieszkał w Kopenhadze, gdzie w latach 1986-96 działała założona przez niego dość enigmatyczna Szkoła Pozytywnego Nihilizmu Sztuki. Sam artysta mówił o niej, że służyła wyłącznie swoim wykładowcom, bo nie było chętnych studentów. Ostatnią instytucją artystyczną powołaną do życia przez Partuma było "Światowe Hospicjum Sztuki", aktywne w latach 1996-2002 w Warszawie i Kopenhadze. Po roku 1989 Partum regularnie odwiedzał Polskę, pisywał felietony "Z katedry Partuma" w magazynie "Sztuka", ale jego wpływ na życie artystyczne w kraju nie był już tak znaczący, jak wcześniej. W czasie pobytu Partuma w Kopenhadze ustanowiono w Polsce nagrodę jego imienia dla młodych, najbardziej bezkompromisowych artystów. Pierwszym laureatem został Zbigniew Libera. W 1991 wydano publikację "Partum z wypożyczalni ludzi. Historia bycia twórcy", która stanowi wybór materiałów biograficznych i prasowych o artyście. (Ewa Gorządek)

"...Zostawiając NIC
dla luksusu wieków"
ANDRZEJ PARTUM
poeta, dadaista
zmarł w Warszawie 1 marca 2002 roku.
O czym ze smutkiem zawiadamia
Ewa Partum z córką Bereniką


As of 1970 there was a rapid growth of the number of galleries of a highly ephemeral nature. Some of them turned into the venues where new art was shown, while others disappeared as quickly as they surfaced, and were adequately labelled as "non-existent galleries." The Warsaw "Poetry Bureau" of Andrzej Partum played a very significant role: it promoted exchange of letters, championing "postage art" and visual poetry. Partum was the first Polish citizen who started to publish books outside censorship by invoking a provision whereby a publication consisting of less than one hundred copies was viewed as a manuscript. His poetry books had such weird, Dadaic and glossolalic titles as "Frekwencja opisu” (Frequency of Description) (1961), “Zwałka papki” (Dumping the Pap)(1965), “Osypka woli” (Coarse Flour of Will)(1969) or “Tlenek zasobów” (Source Material Oxide) (1970) which were illustrated with highly inventive gouaches by such acclaimed artists as Alfred Lenica. Ewa Partum, a well known performance artist and feminist, now resident in Berlin, also had her own gallery over a short period of time. Almost at the same time the gallery "Pi" was opened by Maria Anna Potocka, an art critic and theoretician, who founded a private Museum of Artists at Niepołomice near Kraków and continues to run a non-commercial gallery in Kraków until today.
1 comment
Posted in , , , ,

Korai Orom - 1997


Korai Öröm powstał w 1994 r. Od tego czasu wydali 8 płyt. Oprócz tego koncertowali w licznych miastach i na licznych festiwalach w kraju i za granicą, komponowali muzykę do sztuk teatralnych a także do filmów. Styl grupy mieści się w kategoriach ambientu, miejskiej muzyki ludowej połączonej z psychodelicznym etno, muzyki progresywnej lat 90 oraz action music. Koncerty zespołu to widowiska typu światło-dźwięk. Publiczność podczas koncertów jest częścią żywej akcji, przeżywając intensywne doświadczenie tu i teraz.



Cechą charakterystyczną zespołu jest muzyka z elementami improwizacji, nieprzeciętna atmosfera, zmieniająca się z koncertu na koncert i niepowtarzalne efekty specjalne (videomix, projekcje slajdów i pokazy świetlne). Amerykańskie czasopismo muzyczne Wayside Music napisało: "Niewątpliwie wykreowali swój własny styl... Prawdopodobnie jest to najlepsza psychodeliczna grupa w Europie". "Tradycje medytacji z Dalekiego Wschodu mieszają się w niej z anglosaskim rockiem psychodelicznym, arabskie, afrykańskie i australijskie motywy folklorystyczne z kulturą cybernetyczną. Jest to muzyka barwna, jednocześnie spójna, dopracowana do ostatniego szczegółu, precyzyjna — na światowym poziomie."


Live

Imagine a more organic-sounding Ozric Tentacles where the electronics, synths and drum machines are replaced by a didgeridoo, the occasional chant and lots of percussion. This tripped-out Budapest outfit comprises a dozen or so musicians whose albums consist of improvised material recorded on stage and then remixed in the studio. They are known for their dynamic live concerts (often in unusual places such as around swimming pools or in the great outdoors) accompanied by video projections. Their Santana-like percussion and wicked, trance-like grooves actually make their music quite danceable. In the words of one of their founding members, Emil Biljarszki: “…(our) CD’s are good but sterile, better to come to our concerts and let’s feel together that things, which happen from themselves and make us stay alive.”


Black & White (directed and camera by Komjáthy Ferenc)

Unfortunately, the band never title any of their albums or even their album tracks, which makes it difficult to refer to any of them individually. A general description would be long-flowing, cosmic space-rock jams with hypnotic atmospheres and superb percussion, with bits of trumpet and flute added on. The fusion-like atmosphere, the blend of Eastern and jazz influences and the constant interplay between burning guitar leads, synths and bass all make for an exhilirating listening experience which fans of Ozric Tentacles can’t fail to appreciate... (progarchives)

photo by ld50

link in comments
2 comments
Posted in , , ,

Skalpel - Polish Jazz (2000)


Skalpel to dwaj DJ-e - Marcin Cichy i Igor Pudło z Wrocławia. W 2001 r. po sukcesie wspólnej trasy ze DJ Vadimem i dzięki rewelacyjnemu demo „Polish Jazz” podpisali kontrakt ze słynną brytyjską wytwórnią Ninja Tune. Wiosną 2003 roku zadebiutowali bardzo dobrze przyjętą epką „Sculpture”. Rok później wydali swój debiutancki album „Skalpel” - oba wydawnictwa zostały znakomicie ocenione przez fanów i prasę na całym świecie. Zdaniem recenzentów Polacy wnoszą do nieco zastałego języka współczesnej elektroniki, sporo świeżości – oprócz jazzowych inspiracji ich nagrania zdradzają doskonałą znajomość alfabetu hip hopu, a także dorobku nowej elektroniki

W Polsce oba wspomniane tytuły były też najlepiej sprzedającymi się pozycjami w katalogu Ninja Tune w historii obecności tej wytwórni na naszym rynku. Limitowana edycja „Sculpture” w Anglii została wyprzedana w dniu premiery. Skalpel dwukrotnie nominowany był do „Paszportów Polityki”, grupę zgłoszono także do nagrody „Dolnośląskiego Brylantu Roku 2003” a „Gazeta Wyborcza” zaliczyła „Sculpture” do 5 najważniejszych płyt z nowym polskim jazzem. Podobne wyróżnienia spotkały album „Skalpel” – wśród najlepszych płyt 2004 w magazynie ‘Klan”, doskonałe recenzje w „Przekroju” ( cytat: „polski jazz odkryjemy wkrótce na nowo za pośrednictwem hiphopu i elektroniki. Do Polski trafi via Londyn".) czy artykuł w „Newsweeku”. Video Skalpela „Tension” otrzymało nominację w kategorii "Inna Energia" na festiwalu polskich teledysków Yach Film 2002.



W ich utworach słychać złote lata polskiego jazzu. Słychać bardzo wyraźnie, bo Skalpel buduje swoją muzykę z sampli, muzycznych fragmentów i gotowych dźwięków (bazuje przy tym głównie na starej polskiej serii winylowych płyt "Polish Jazz"). To jednak muzyka bardzo współczesna, pełna nowych rytmów i brzmień (choć często celowo archaizowanych). Ich twórczości przyświeca hasło Arthura C. Clarke'a: "Każda dostatecznie zaawansowana technologia jest nieodróżnialna od Magii".


Sculpture

You have an idea of sounds in your mind, and then you must find them for it to be a real record,” explains Igor Pudlo. “So sometimes we are looking for a sample for a very long time. It took us over three years to make this LP.” The LP in question is Polish DJ duo Skalpel’s debut album and it’s well worth Igor and his partner Marcin Cichy’s dedication.

It’s a mixture of breaks and ambient sounds, and a hip-hop way of producing it,” says Marcin, simply summing up their sound. “Yes. I am agreeing. Perfect,” nods Igor. “We were thinking about doing something original and we decided that the Polish jazz is something we could give to the rest of the world.” The LP, a smoky cut’n’paste tribute to Poland’s jazz scene of the 60s and 70s, is released on Ninja Tune, fitting snugly alongside the likes of The Cinematic Orchestra, Homelife and Mr Scruff. The pair are overjoyed to be on the label and are particularly proud of their Ninja email address. “Ninja Tune we always listened to and respected,” says Marcin. “When we were sending demos to different record labels we kept getting the response that we sounded very Ninja Tune.

“In fact, doing it for Ninja is the only way to exist,” Marcin continues. “I think if we released our music in Poland, it would be lost. There is no promotion, no press, no nothing.” As always, Igor agrees: “We are very lucky that we have a record label like Ninja Tune to introduce us to the rest of the world.” Marcin adds that the underground scene in Poland is very small: “When I think about good music in my city I can count it on three fingers.” The record is obviously a labour of love, each sample delicately crafted, giving it a real warmth and human touch. But rather than endlessly searching for suitable samples, have the pair ever considered using live musicians? “What for? Are our records not good enough for you?” protests Igor with a grin. Marcin explains: “Our way of making music is sampling. We are not saying we will never work with musicians but for now we have a lot to say though samples.” Igor: “We are thinking in the future that we will play live with musicians.” Martin: “Rather than composing and recording with them. This is what we developed. We focus on samples, so we try and push it as far as we can.” Like the two personalities that make it, their music is made of two elements that are different but work extraordinarily well together. There is the dark and brooding, serious jazz lover, and the cheeky DJ who loves to see people hit the dancefloor. Both are Marcin and Igor. “It’s like real life,” says Marcin. “It gives you pleasure to see people dancing to your track, but it’s nice to sit at home to listen to atmospheric tracks as well.” Particularly if they’re this good. (Matt Walton)

Polish Jazz (EP)
2000 | white label
This is a demo CD. Few copies has been burned and sent to various labels (including Ninja Tune).

1. Newly Arrived From Poland (0:55)
2. Tension (3:39)
3. The Dream of The Sleepless Man (3:32)
4. Directions (4:47)
5. The Fairy Tale From a Dusty Crate (3:47)
6. Sculpture (4:49)

link in comments
No comments
Posted in , , ,

Veruschka von Lehndorff - powiększenie


No dobra.... zajmijmy się teraz czymś ładnym. Większość widziała pewnie film Antonioniego "Powiększenie" (Blow Up). Jest tam kilka scen z ikoną świata mody końca lat sześćdziesiątych - Veruschką, które należą do jedych z najbardziej znanych w historii kina i nic dziwnego. Zapadają w pamięć ponieważ są swoistym dziełem sztuki i nie chodzi li tylko o urodę modelki. Być może jest wiele urokliwych modelek - nie znam się na tym. Sedno tkwi nie w materiale ale w jakich "rękach" się znajdzie. A Veruschka znalazła się w rękach nie byle kogo - Antonioni, Morricone i inni. Potrafili oni wydobyć jakąś niesamowitą plastyczność urody swojej modelki i wkomponować to w swoje dzieła. W nich własnie Varuschka wciąż żyje.



Vera (Veruschka) Gottliebe Anna Gräfin von Lehndorff urodziła się 14 maja 1939 w Królewcu (Kaliningrad) w rodzinie szlacheckiej pochodzącej z Prus Wschodnich. Jej ojciec, hrabia Heinrich Graf von Lehndorff-Steinort, był zaangażowany w nieudany zamach na Hitlera 20 lipca 1944 w Wilczym Szańcu i został stracony. Matka trafiła do obozu pracy.Po wojnie dorastała z matką i trzema siostrami w obozach dla uchodźców i u znajomych. W latach 60. dzięki wzrostowi 1.86cm zaczęła robić karierę fotomodelki we Florencji pod imieniem Veruschka. Została pierwszą niemiecką "supermodelką".Jej filmowym debiutem był film z 1966 w reżyserii Michelangelo Antonioniego Powiększenie, w którym zagrała modelkę pod swoim pseudonimem. Veruschka była chyba pierwszą modelką, którą fotografowano z "bodypaintingiem". Prezentowane zdjęcia to powrót do korzeni. Przepiękna kobieta umiejąca oddać na zdjęciach swoją osobowość.


Veruschka in Africa with Peter Beard





Veruschka was born in 1939 in East Prussia as Countess Vera Gottliebe Anna von Lehndorff-Steinort. For a short time, she enjoyed a wealthy lifestyle residing in East Prussia in a 100-room house on an enormous estate that had been in her family for centuries. Her mother was the former Countess Gottliebe von Kalnein (b. 1913). Her father was a German nobleman and army reserve officer who became a key member of the German Resistance after witnessing Jewish children being beaten and killed.




Transfigurations

When Veruschka was five years old, Heinrich Graf von Lehndorff-Steinort was executed for attempting to assassinate Adolf Hitler in the July 20 Plot. After his death, the remaining family members spent their times in labor camps until the end of World War II. By the end of the war, her family was left homeless. As a young girl, she attended 13 schools. Her traumatic childhood experiences later triggered heavy depression in 1974. She has three sisters: Marie Eleanore "Nona" (b. 1937, married Jan van Haeften and Wolf Siegfried Wagner, son of Wieland Wagner and grandson of composer Richard Wagner), Gabriele (b. 1942, married Armin, Edler Herr und Freiherr von Plotho), and Katharina (b. 1944, married Henrik Kappelhoff-Wulff).




She studied art in Hamburg and then moved to Florence, where she was discovered at age 20 by the photographer Ugo Mulas and became a full-time model. Back then tall models were not considered desirable in Paris, but there she met Eileen Ford, head of the prestigious Ford Modeling Agency. In 1961, she moved to New York City, but she did not score any bookings. To stand out, she returned to Munich and told people that she was really from Russia and changed her name to create a mysterious persona, which earned her many bookings. She had also garnered attention when she made a brief yet powerful five minute appearance in the cult film Blowup by Michelangelo Antonioni in 1966 (Premiere named the scene the sexiest scene in film history despite the fact that there was no nudity).



In the same year, she did her first shoot wearing nothing but body paint, which she would continue to do for years. She once worked with Salvador Dalí and photographer Peter Beard, who took her to Kenya, where she painted herself with black shoe polish to resemble surreal plants and animals in an attempt to "go native". At her peak, she earned as much as $10,000 a day.

In 1975, however, she departed from the fashion industry due to disagreements with Grace Mirabella, the newly appointed editor-in-chief of Vogue, who wanted to change her image to make it more relatable and approachable to average women. In 1985, she entered the art world, putting on a body-painting show in Tribeca; on her naked body, she was painted with different outfits transforming her into wild animals and several archetypes, such as film stars, dandies, gangsters, and dirty old men. Occasionally, she still appears on catwalks, for example, as a guest model in the Melbourne Fashion Festival in 2000 in Australia. (wikipedia)
4 comments
Posted in , , ,

Azitis - Help (1970)


"Thy will be done on earth [azitis] in heaven."

Kolejną ciekawą propozycją, którą chciałbym przedstawić jest album amerykańskiej grupy Azitis "Help" nagrany w 1970 roku. Dziwnym trafem nawiązuje ona do poprzedniego tematu związanego z płytą "Pan przyjacielem moim" i nurtem rocka chrześcijańskiego. To dziwne określenie - rock chrześcijański - należałoby trochę odczarować. Nie oznacza ono tylko i wyłącznie natchnionej muzyki i tesktów. Trzeba przyjąć do wiadomości, że niezależnie od światopoglądów samych artystów tworzyli oni bardzo ciekawą muzykę. Do takich właśnie należy prezentowana płyta. W odróżnieniu od płyty grupy Electric Prunes "Mass in F Minor", która uważana jest za pierwszy koncepcyjny album, propozycja grupy Azitis ma inną strukturę. Są to niepowiązane ze sobą utwory, które w warstwie tekstowej niosą chrześcijańskie przesłanie. Muzyka jest na prawdę świetna nawet w porównaniu z propozycjami innych ówczesnych grup amerykańskich. Nazwa grupy nawiązuje do fragmentu modlitwy "Ojcze nasz" (oczywiście po angielsku" "Thy will be done on earth [azitis] in heaven." Muzyka to kawałek wspaniałego grania pełnego gitarowych solówek, hipnotycznych rytmów i majestatycznego brzmienia organów Hammonda. Jednym słowem gratka dla koneserów psychodelii i rocka progresywnego.

Originally known as Help, until threatened with legal action by the British band of the same name, Christian psych troupe Azitis marks our first mystical landmark. Azitis (pronounced as-it-is) was first conceived in 1966 by Sacramento-area musicians Don Lower and Steve Nelson. Lower had cut his musical teeth playing in two of the area’s better mid-’60s rock outfits, the Cambridge Coroners and the Roadside Business, and after Lower met Nelson, the two formed a songwriting partnership.

Guitarist Fred Gerrard then was added to the mix, but after a brief touring stint, he packed it in. In his place, Lower and Nelson brought in guitarist/flutist Michael Welch and keyboardist Dennis Sullivan. It’s with this lineup that the band hit its musical stride.

After signing to Sacramento’s own Elco Records in 1969, Help recorded its first 45, “Life Worth Living” backed with “Questions Why.” From there, the four-piece changed its name to Azitis, and in 1971, the band cut its first and only full-length, Help, a Christian psych classic.

Swirling with mood-driven organ work and spirited vocals, Help is a full-blown psych affair. Opening with the aptly titled “Creation,” Help floats through a series of biblical themes, including the Fall, Judgment Day and the Revelation, backed by some of the day’s trippiest fuzz and most weirded-out phasing. Though the album’s considerable Christian content may not suit everyone’s musical palate, Help bears testament that inspired psych music could exist outside of the secular world.

Plagued by the disappearance of keyboardist Sullivan, in late 1971, Azitis collapsed into musical instability, halting production of its debut at 1,000 copies and triggering the eventual demise of Elco. Later reforming with the newly discovered Zeke Nuez at the keys, Azitis toured for a bit but called it quits not long afterward.

Today, original copies of the band’s debut fetch upwards of $1,000 among avid record collectors, but, fortunately, Modo Publishing released Help on CD in 2000, complete with both tracks from the band’s first 45. Turn on, tune in and testify.

Found in Heino und Jerry uber Space blog.

link in comments
2 comments
Posted in ,

Fear - upadek zachodniej cywilizacji


First album cover

...ale żeby nie było, że piszę tu tylko o samych sprawach awangardowych, psychedelicznych i tych z "pogranicza" - to przypomniałem sobie punkową perełkę z dawnych czasów - amerykański zespół Fear, który pierwszy raz zobaczyłem na filmie emitowanym w polskiej TV pod tytułem "Upadek zachodniej cywilizacji". Powiem szczerze, że podobał mi się bardziej niż "komercyjny i wykreaowany" Sex Pistols. To, co wyczynia wokalista i pozostali członkowie grupy to kwintesencja punka. Sami możecie to obejrzeć na załączonym fragmencie video.

Fear - został utworzony w 1977 roku w Los Angeles przez wokalistę/gitarzystę Lee Vinga i basistę Derfa Scratcha. Wktótce dołączyli do nich: perkusista Spit Stix i gitarzysta Philo Cramer (zastępując krótko grających: Johna Backbeata i Burta Gooda). W niedługim czasie nabrali rozgłosu i podpisali umowę z firmą Slash Records. W 1980 zespół został zaprezentowany w filmie dokumentującym początki sceny punkrockowej w Los Angeles: The Decline of Western Civilization (reż. Penelope Spheeris 1981).

Największą sławę przyniósł im występ w programie Saturday Night Live (1981), którego gospodarzem był Donald Pleasence. Zespół trafił tam dzięki Johnowi Belushi'emu, który był ich wielkim fanem. Fear wykonał parę piosenek niepoprawnych politycznie, w których dużo było zawartych m.in. wulgarnych słów, poza tym muzycy prowokowali gwiżdżącą publiczność mówiąc np. że to dla nich wielki zaszczyt wystąpić w New Jersey (pokaz był w Nowym Jorku). Skończyło się na tym, że transmisja została przerwana.



W 1982 po wydaniu debiutanckiego albumu The Record Ving wyrzucił z zespołu swojego długoletniego przyjaciela basistę Scratcha. Na jego miejsce przyszedł Flea (przyszły basista Red Hot Chili Peppers). W 1985 Fear nagrał płytę More Beer, po której doszło do zatargów pomiędzy członkami zespołu - Cramer i Stix zagrozili odejściem - co w końcu nastąpiło dopiero w 1993 roku. Zespół później nagrał jeszcze dwie płyty studyjne: Have Another Beer With FEAR (z 1995) i American Beer (2000).

W 2003 roku piosenka I Love Livin' in the City została wykorzystana w grze video Tony Hawk's Underground 2. Zespół aktualnie gra koncerty. Lee Ving jest jedynym jego stałym członkiem.

Albumy:

The Record, (Slash Records 1982)
More Beer, (Restless 1985)
Live...For The Record, (Caroline Distribution 1991)
Have Another Beer With FEAR, (Sector 2 Records 1995)
American Beer, (Hall of Records 2000)
2 comments
Posted in , , ,

Ścianka - Secret Sister (2007)



Ścianka powstała w 1994 r. w Trójmieście. Przez pierwsze lata działalności grupa wypracowała styl oparty zasadniczo na klasycznym amerykańskim noise rocku, nasuwającym skojarzenia z Velvet Underground, The Stooges i MC5. Okres ten podsumowała debiutancka płyta "Statek Kosmiczny" wydana w 1998 r. przez niezależne wydawnictwo Biodro Records. Album wywołał furorę zarówno w kręgach muzyki alternatywnej, jak i na rynku oficjalnym. Jego efektem były dwie nominacje do Fryderyków '98, w kategoriach "Debiut roku" i "Alternatywny zespół roku". Na początku 2000 r. Ścianka podpisała kontrakt z BMG Poland, a konkretnie z sublabelem tej firmy Sissy Records, skutkiem czego była wydana w lutym 2001 roku, druga płyta "Dni wiatru". Materiał wywołał swoistą burzę na krajowym rynku muzycznym. Zaskakująco dobra sprzedaż tego zupełnie niekomercyjnego pod wzgledem muzycznym materiału, a także liczne komentarze prasowe spowodowały, że "Dni wiatru" otworzyły drzwi muzyce alternatywnej w wielkich koncernach fonograficznych i w mediach. Niejako kończąc promocje "Dni wiatru" zespół wydał EPkę "Sława", zawierająca osobliwe covery: Sławy Przybylskiej, Deep Purple, The Beatles i Lou Reeda. Równolegle muzycy Ścianki wzięli udział w projekcie Artura Rojka z Myslovitz i Mietalla Walusia z Negatywu, Lenny Valentino.


Białe wakacje

"Ścianka w trakcie koncertowania i zbierania materiału na nową płytę [Pan Planeta] zafundowała swoim słuchaczom małe odejście w rejony jazzu. Niezbyt duże, ponieważ „Secret Sister” trwa nieco ponad 20 minut. Trójmiejska grupa jest znana ze stylistycznych połączeń, właściwie już od pierwszych nagrań, stąd przejście na pole jazzu nie dziwi. Nie dziwi tym bardziej pomysł na stworzenie otoczki, jakoby muzyka znajdująca się na tej EPce, była ścieżką dźwiękową do starego, czarno-białego filmu „Mroczny ślad przeszłości” z 1964 roku, którego kopii nie sposób nigdzie odnaleźć. Ścianka nie raz sprawdzała się przy muzyce filmowej, grając jako taperzy do niemych filmów na niejednym festiwalu filmowym. Muzyka na „Secret sister” rozwija się stopniowo, odsłaniając kolejne przygody głównej bohaterki filmu, Suzanne. Tak więc od utworu tytułowego, słychać jak bohaterka wybiera się na zakupy, idzie na bal lub jedzie samochodem, aż do momentu gdy dochodzi do morderstwa. Gdy trzeba, Ścianka gra nieco spokojniej („Jasmine Girl”) lub nawet wprowadza grozę, stopniując narastające napięcie („Monica Found Death”). W innych momentach bardziej improwizuje, przywołując muzycznie perypetie bohaterki.


Ścianka Quintet - Secret Sister

To pierwsza płyta w nowym składzie, gdzie z Cieślakiem i Kowalczykiem gra Michał Biela ze szczecińskiego Kristen. Oprócz nich w nagraniach wziął również udział grający na trąbce Tomasz Ziętek z Pink Freud i Ireneusz Wojtczak na flecie. Z tego względu płyta jest sygnowana jako Ścianka Quintet. Chociaż nie jest to pełny popis muzyków, bez rozszalałych, hipnotyzujących dźwięków, które można było usłyszeć na „Panu Planecie”, to jest z pewnością ciekawą propozycją dla wielbicieli formacji, jednak z większą niecierpliwością czekam na kolejną długogrającą płytę. „Secret Sister” traktuję zaś jako chwilowy odskok od prezentowanej stylistyki (sami muzycy przyznają się, że powstał właściwie dla zabawy), chociaż tak naprawdę w wypadku Ścianki trudno powiedzieć w którym kierunku ta stylistyka będzie podążać… (Jakub Knera)"

Ścianka was created in November ’94 by Maciej Cieślak, Wojciech Michałowski and Arkady Kowalczyk. As trio, beginner Ścianka shyly tried to conquer alternative music market. Ścianka always plays its own style. For people, who love stereotypes, Ścianka’s style is hard to name it. Journalist invention is really interesting. They called it „post - fuckin’avant - hendrix’grunge - noise - rock”. In ’96 the group was joined by a wonderful musician – Jacek Lachowicz.

Buy it

link in comments
5 comments
Posted in , , ,

Blurt - Live in Berlin (1980)


Second LP cover

Blurt to mało znany rozdział brytyjskiej sceny artystycznej. Swoją renomę grupa budowała w niespokojnych czasach, kiedy na Wyspach Brytyjskich panował punkowy boom. Muzyka Blurt choć nawiązywała swoją ekspresją do punka z samym ruchem niewiele miała wspólnego. Grupę w 1980 roku założył poeta, saksofonista i lalkarz Ted Milton . Trio uzupełniał brat Teda- Jake Milton, który grał w jednej z bardziej znanych grup psychedelicznych w Anglii - Quintessence oraz Peter Creese na gitarze. Pierwsze trzy albumy zostały nagrane w tym składzie. Muzyka Blurt w tym okresie można nazwać prymitywistyczną. Milton punkową zadziornością nasycał abstrakcyjne, rozimprowizowane partie saksofonu i krzykliwe, dadaistyczne wokale. Całość uzuzpełniały hipnotyczne rytmy spod znaku Can oraz poszarpanym frazom gitarowym. Muzyka i koncerty Blurt przypominały raczej jakiś szamański obrzęd. Później grupa zaczęła oddalać się muzycznie od swojej pierwotnej koncepcji skłaniąjąc się coraz częściej ku mniej lub bardziej udanym ekspermentom m.in używanie automatu perkusyjnego i elektroniki, które moim zdaniem nic nowego nie wniosły. Stawało się to coraz mniej czytelne i trudne w odbiorze. Do takich samycyh wniosków doszedł też chyba Milton, który po wielu latach powrócił na płycie "Pagan Strings" do wcześniejszych klimatów.


Hard Down On The Joystick live 1980



Bullets for you

Blurt is a musical group founded by poet, saxophonist and puppeteer Ted Milton in 1980 in Stroud, Gloucestershire. Ted Milton's brother Jake Milton, formerly in psychedelic group Quintessence, on drums and Peter Creese on guitar. After three albums Creese left the band to be replaced by Steve Eagles, former member of Satans Rats, The Photos and Bang Bang Machine. Shortly thereafter brother Jake left to be replaced by Paul Wigens, with a short interim on drums by Nic Murcott. Eagles was replaced by Chris Vine as guitarist from 1990 to 1994. The latest drummer in the band is Bob Leith, also on drums in The Cardiacs. Blurt's compositions are based around repetitive minimalistic guitar and/or saxophone phrases with relentless, machine-like drum beats, over which Ted Milton orates his lyrics in a variety of "voices" that betray his days as a puppeteer. The overall effect is hypnotising, compelling and sometimes even unsettling. Blurt have a very strong live reputation due to the extra-ordinary theatrical talents of Ted Milton. Blurt's music is featured on the soundtrack of the german movie "Abendland".

link in comments
No comments

Stan 13 grudnia 1981



PAMIĘTAJMY !!!



December 13, 1981 - government of the People's Republic of Poland drastically restricted normal life in an attempt to crush the political opposition against the Communist rule in the country. Thousands of people were arrested without charge and as many as 100 were killed.

The peaceful pro-democracy movements (Solidarity and other, smaller organisations) were banned and their leaders, including Lech Walesa, detained overnight. In the morning, hundreds of thousands of soldiers riding military vehicles patrolled the streets. A curfew was imposed, the national borders were sealed, airports were closed, and road access to main cities was restricted. Telephone lines were disconnected, mail was subject to censorship, all independent organizations were delegalized, and classes in schools and at universities were suspended.


Prezentacja multimedialna

During the initial imposition of martial law, several dozen people were killed. Commanders during the crackdown claim about a dozen fatalities, while a Polish parliamentary commission in the years 1989-1991 arrived at a figure of over 90 deaths. In the bloodiest incident, nine people were shot dead by ZOMO commandos during breaking a strike action in Wujek Coal Mine on 16 December 1981.

A six-day working week was re-imposed and the mass media, public administration, health services, power stations, coal mines, sea ports, train stations, and most of the key factories were placed under military management (the employees had to follow military orders or face a court martial). As part of the crackdown, media and educational institutions underwent "verification", a process that tested each employee's attitude towards the regime and to the Solidarity movement; in the result, thousands of journalists and teachers were banned from exercising their profession. Military courts were established to bypass the normal court system, and e.g. imprison those spreading so-called "false information". In attempt to prevent resistance, civillian phone conversations were regularly monitored by appointed operators. (wikipedia)
5 comments
Posted in , , , ,

More Experience - From Acid Dreams (1997)


In the shadow of the sun

"One good man said that there wouldn't be a new culture if there hadn't been a new magic. More Experience doesn't want to create any new magic. We want to recreate the old mystery in order to revive the cosmic hippi-culture of love and peace. All that stuff you can find in our music if you "close your eyes and think about moon". Take our sounds as the way to dreamlands and when you set off this way "stuff your mind with good experience". However, this way comes to an end but you, when more experienced, can go further and discover new holy lands in your imagination, but remember that all there things are behind the doors you must open to touch the unsual mather. So find colorful-psychedelic key to the doors of your mind. Get into your acid dreamland. Be more experienced."

More Experience
to nieistniejąca grupa z Lublina. Utworzyli ją młodzi muzycy zafascynowani psychedelicznym brzmieniem - w najlepszym wydaniu - grup z końca lat sześćdziesiątych. Pierwsze skojarzenia jakie przychodzą do głowy to Jefferson Airplane, Grateful Dead, wczesny Pink Floyd - słychać też wiele innych wpływów the 13th Floor Elevators etc. Nagrania z pozoru wydać się mogą naiwne. Nic bardziej mylnego. Muzyka zespołu kultywuje najlepszym wzorom garażowego grania. Niestety - wszystko, co dobre szybko się kończy. Grupa przemknęła przez polską scenę jak meteor - ginąc gdzieś w otchłaniach. Zostawiła po sobie ślady w postaci singla "In the shadow of the sun", który ukazał się tylko w wersji winylowej oraz płyty kompaktowej "From Acid Dreams". Obie płyty wydała legendarna oficyna Obuh Records prowadzona przez Woycka i w chwili obecnej są już rarytasami. Ech.... szkoda takich pięknych gitarek i harmonii. Grupę tworzyli:

Jimi - guitars, vocal, organ
Krzych Cudny - bass
Hubert Klimski - drums
Honorata Guz - vocals
Ula Jezior - vocals


From Acid Dreams (CD)

More Experience - excellent Polish psychedelic band. They lived fast and left only two albums: the single (vinyl only) and "From Acid Dreams". Sound like early Jefferson Airplane, Pink Floyd and other best garage bands from sixties. Strongly recommended !!!

link in comments
    Serpent.pl