Diamanda Galas - The Sporting Life (1994)



Swą twórczość dedykuje chorym, niegodnie umierającym, ofiarom przemocy, maltretowania, molestowania, ludobójstwa, nosicielom wirusa HIV, chorym psychicznie, prostytutkom, homoseksualistom, skazańcom, wszystkim jakkolwiek zepchniętym na margines tzw. "normalnego społeczeństwa". Diamanda Galas jest Amerykanką z greckimi korzeniami. Z wykształcenia pianistka, studiowała także techniki wokalne na alternatywnych uczelniach w Stanach Zjednoczonych. Swoje występy sceniczne rozpoczynała w operze. Posiada potężny, koloraturowy, czterooktawowy głos, który sama określa jako "instrument inspiracji dla swoich przyjaciół i narzędzie tortur dla wrogów." Żaden, podkreślam żaden, znany mi artysta nie posiada głosu o takim spektrum możliwości.

W pracach muzycznych (tak przywykłem je określać) skupia się na problematyce społecznej. Inspirują ją wcześniej wspomniane grupy ludzi odtrąconych. Gdybym miał postawić tezę, której celem byłoby wyjaśnienie przyczyn, dla których ta artystka skupia uwagę słuchacza na takiej a nie innej problematyce, wskazałbym na pewno na dwa wydarzenia z życia Diamandy. Są to: jej przeszłość (handel narkotykami, prostytucja) oraz choroba i śmierć jej ukochanego brata Philipa Dimitriego Galas. Temat prostytucji a dokładnie możliwe scenariusze rozliczenia się ze swoimi oprawcami, czyli tzw. alfonsami czerpiącymi korzyści materialne z wykorzystywania kobiet, słyszymy na płycie "The Sporting Life" nagranej wspólnie z John Poul Jonsem. Obcujemy z grupą opętanych żądzą zemsty kobiet w wymyślny sposób torturujących mężczyzn.


Do You Take This Man (1994)

Jednak najwięcej miejsca, pasji i uwagi poświęciła Diamanda osobom chorym na AIDS oraz homoseksualistom. Wydana w latach 1986-1991 trylogia " The Masque of the Red Death", na którą składały się kolejne części : "Divine Punishment"(1986), "Saint of the Pit"(1986) oraz "You Must Be Certain of the Devil"(1988) traktuje właśnie o AIDS. Uwieńczeniem trylogii jest dzieło monumentalne w swoim wyrazie i przekazie - "Plague Mass (1984 - end of epidemic)" (1991) to koncert nagrany w Nowym Jorku w katedrze St. John The Divine w październiku 1990 roku. Diamanda korzystając ze słów zawartych w Starym Testamencie, poezji takich twórców jak Charles Baudelaire, Gerard De Nevral a także swoich własnych zwraca się do ofiar choroby jak i oprawców (za tych artystka uważa Kościół i kapłanów, którzy w owym czasie przekonywali wiernych w Stanach Zjednoczonych, że jedynym skutecznym środkiem zapobiegającym zakażeniu się wirusem HIV jest przyjmowana hostia).



"The Masque of the Red Death" jest walką z tchórzami, kłamcami, kapłanami, wszystkimi tymi, którzy albo kłamią, przyczyniając się tym samym do wzrostu zachorowań, albo odwracają swoją i społeczeństwa uwagę od problemu choroby. Jednak wiele miejsca Diamanda poświęca ofiarom epidemii - samym chorym. Wielu jej przyjaciół zmarło na AIDS. Jej celem, jak sama mówi, nie jest pocieszanie w chorobie, w śmierci, ale dawanie siły do walki. Największy wpływ na dokonania artystyczne Diamandy w tej sferze miał jej brat - Philip - dziś o nim mówi : "Był pierdolonym homoseksualistą". Przyglądała się jego chorobie, jego śmierci. Był jej jedynym przyjacielem przez długi czas. To jemu poświęciła płytę "Vena Cava" (1992) - mistrzowsko skomponowane dzieło wokalne. Jest tu stosunkowo mało śpiewu, dużo słów. Żadnych instrumentów. "Vena Cava" robi na mnie gigantyczne wrażenie. Jeśli się wsłuchać w to dzieło, można dojść do wniosku, że Diamanda sama przeżyła chorobę. Ta niezwykła forma słowa czytanego jest dla niej retrospekcją ostatniego dnia życia brata. Nie będę szczegółowo opisywał tego, co słyszymy na płycie, ponieważ będzie lepiej, jeśli sam słuchacz będąc już zainteresowanym skupi swoją uwagę na tej pracy.

Artystka posiada w swej dyskografii prace przeróżne, które łączy tylko jedno - głos; potężny "instrument inspiracji dla swoich przyjaciół i narzędzie tortur dla wrogów." Wydane w 1992 roku "The Singer" oraz w 1998 "Malediction & Prayer" to produkcje, na których słyszymy tylko głos i fortepian. Diamanda śpiewa tu pieśni o samotności, izolacji, miłości. Dalekie od tandetnego smutku. Najbardziej przerażającą płytą jest "Schrei X" (1996). Zbiór miniatur wokalnych traktujących o przerażeniu, o chorobie psychicznej, o umieraniu. To mistrzostwo wokalistyki. Recenzenci na całym świecie prześcigali się w formułowaniu opinii na temat tej płyty. Określano ją jako "głos z piekła". Nieprawdopodobne dźwięki, które ludzkie gardło wydaje, brzmienie osoby posiadającej prawdziwe narzędzie inspiracji i tortur jednocześnie.



Diamanda żongluje swoim głosem bardzo swobodnie i imponująco. Całość została nagrana na żywo w totalnej ciemności (zastanawia mnie reakcja publiczności). Ostatnie dzieła Diamandy to między innymi "Defixiones, Will and Testament" poświęcona ofiarom ludobójstwa i wojen. W warstwie tekstowej przerażająca, zawierająca wybory z historycznych zapisków świadków aktów ludobójstwa. Natomiast wydana jednocześnie "La Serpenta Canta" (1999) podobnie jak "Malediction & Prayer" to również płyta na głos i fortepian. Tu Diamanda zdecydowała się umieścić takie utwory jak "I`m so lonesome I could cry" czy "Lonely Woman" - prawdziwe perły muzyczne w dorobku artystki - dwie pieśni poświecone Aileen Wuornos, skazanej na śmierć i "zamordowanej przez prawo" prostytutce i morderczyni. Postać Aileen zainspirowała twórców filmowych do zrealizowania obrazu "Monster". Diamanda spostrzega Aileen jako postać nieszczęśliwą, samotną, czyli zupełnie odwrotnie niż prawo czy społeczeństwo. Diamanda nie opowiada się po stronie morderców, nie broni ich. Mówi tylko słowami utworu "Iron Lady": "Mordowanie jest złe - i Biblia i sąd są w tym zgodni, lecz prawo pozwala mordować tylko na krześle". Trudno się z tym nie zgodzić.

Gdyby postarać się o pewne podsumowanie dotychczasowych prac Diamandy, można stwierdzić, że to kobieta zaangażowana w problemy społeczne, że rzeczywiście - jak sama mówi - chce dodać odwagi umierającym i cierpiącym. Odnoszę wrażenie, że ta kobieta nie uznaje kompromisów, że uparcie i pełna dumy kroczy przez życie, choć znacznie więcej ludzi jej nie rozumie niż podziela jej opinie. (Pieśniarka potępionych. Rzecz o Diamandzie Galas, DogBone)




Diamanda Galas (New York, NY) is an international vocalist, composer, and performer who was first seen in Europe at the Festival Avignon in 1979. Since she has created and performed such acclaimed solo works as Plague Mass, a requiem for those dead and dying of AIDS; a companion piece, Vena Cava, which explores the destruction of the mind through the related illnesses of clinical depression and AIDS dementia; and Insekta, an electro-acoustic monodrama about the survivor of repeated trauma held within an enclosed space that prevents escape. Galás has also contributed vocal work to such films as Rosa Von Praunheim's Positive Positive and Francis Ford Coppola's Dracula; and performed premieres of works by Iannis Xenakis and Vinko Globokar with Musique Vivante and the Brooklyn Philharmonic. Her recordings include The Sporting Life (1994), Vena Cava (1993), The Singer (1992), and Masque of the Red Death (1989).


Skótoseme (live 1994)

In an interview with Celebritycafe.com, John Paul Jones said that someone asked him if he didn't think The Sporting Life had a Led Zeppelin influence. He replied, "Don't you think Led Zeppelin has a John Paul Jones influence? I was a quarter of that band." Indeed, Jones never seems to get his due, but this 1994 collaboration with vocalist/pianist Diamanda Galás is dripping with his demented genius. The experimental blues-rock here was an anomaly for Galás — who's always leaned more toward avant-garde, operatic, performance-art pieces — but Jones' deep, creepy bass lines provide the perfect backdrop for her powerfully psychotic, three-and-a-half-octave voice. Murderous and hilarious, the "love songs" here sound more like death threats. "Do You Take This Man?" is a six-minute spiel in which a woman stalks her husband, terrorizes him with knives and verbal abuse, then leaves him with, "Now I have to get off my knees, because I have some shopping to do." On "You're Mine," Galás sounds absolutely possessed, cackling like some demon out of The Evil Dead and wailing with wild abandon over an unsettlingly happy and upbeat Hammond-organ jingle. On the dirgelike "Lay Me Down," Galás' vocal acrobatics soar over the soothing tones of a lap steel guitar, quietly played by Jones, who's still sitting in the smoke and shadows for some reason after all these years.

link in comments

1 komentarz:

    Serpent.pl