Bardo Pond - Amanita (1996)



Kolejny zespół cieszący się estymą w zgniłych Stanach, u nas zatracony w etosie skrajnie 'andergrandowego'. Przecież tyle jest teraz ciekawszych zjawisk, vide Arab Strap. Prawda? Jeżeli odpowiedziałeś (-łaś) twierdząco na to pytanie to naciśnij klawisz 'Back Space' i zanurz się z powrotem w rozkosznym świecie eunuchów. W przeciwnym przypadku wybierz ten sam przycisk, a następnie sięgnij po krążek "Amanita" (ew. "Dilate") i poddaj się mistycznej dychotomii. Dychotomii sprowokowanej ekstatyczną, hałaśliwą kondensacją fal dźwiękowych wkręcających ciało w ziemię w narkotycznym tańcu i tym samym uwalniających duszę z jego okowów. Wszelkim niedowiarkom proponuję odłożyć z trudem uciułane na dwa worki trawy pieniądze i przekonać się samemu.

Bardo Pond nie dokonują zamachu stanu na utarte konwenanse co wcale nie wchodzi im w konflikt z oryginalnością. Z trzech teczek o nazwach 'post rock', 'noise rock' i 'psychodelia' można bez większych problemów uszyć jedną, która pomieści akta filadelfijskiej piątki. Rozbijając na części pierwsze ich kompozycje, prostota uzyskanych w ten sposób puzzli zdumiewa jeszcze bardziej zważywszy niezwykłość mozaiki jaką tworzą. Pasywny, udręczony wokal Isobel Sollenberger z tlącą się gdzieś na dnie nutką przerażonej i oszukanej nadziei. Leniwe kwestie gitary akustycznej oraz momentami statystujące im przygnębiająco 'suche', niedostrojone pianino. Wolne rytmy prowadzące do upojenia. I gitary elektryczne spajające te fragmenty w pasjonującą całość oraz dokonujące eskalacji wrażeń, których nie sposób opanować, a tylko ruszyć z ich prądem. Dzięki niezwykłej pracy wioślarzy w stosownym tempie nadawanym przez sekcję rytmiczną, łódka o nazwie Bardo Pond płynie dotąd nieznanymi szlakami wsłuchana w uwodzący ją zwiewny śpiew syreny.

Jeżeli dwa gramy ważą jednak dla Ciebie więcej to chociaż mamucim wysiłkiem woli poświęć jedną kulę na rzecz TP SA lub innego internetowego rzezimieszka (vel providera), i ściągnij z sieci próbkę muzyki Bardo Pond w pigułce czyli "Be a Fish". Numer chyba najodpowiedniejszy do zdefiniowania stylu grupy. Naprzemienne łkanie w ciszy i narastające do granic możliwości krzyki rozpaczy wyrwanej ze snu gitary, przeplatane poronionym tekstem. (postindustry.org)


Tantric Porno

Bardo Pond are an American psychedelic rock band formed in 1991, and who are currently signed to London based label ATP Recordings. The current members are Michael Gibbons (guitar), John Gibbons (guitar), Isobel Sollenberger (flute and vocals), Clint Takeda (bass guitar), Jason Kourkonis (drums), and Aaron Igler (synth/electronics). Bardo Pond's drug-inspired music is often classified as space rock, acid rock, post-rock, dream pop, noise or psychedelic rock. Many Bardo Pond album titles have been derived from the names of esoteric psychedelic substances. Their sound has been likened to Pink Floyd, Spacemen 3 and My Bloody Valentine amongst others.

Allmusic describes Bardo Pond as having "lengthy, deliberate sound explorations filled with all the hallmarks of modern-day space rock: droning guitars, thick distortion, feedback, reverb, and washes of white noise." Bardo Pond are a taper-friendly band who encourage fans to make recordings of their shows. Bardo Pond ups the dosage considerably on "Amanita". The Philadelphia band's third album is also its first studio-recorded production. And what a difference the studio makes! As great as the basement-tapes of Bufo Alvarius are, the shockingly brilliant "Amanita" reveals a depth and maturity at which all earlier efforts only hinte.


Destroying Angel (Live at Terrastock 6)

"Limerick," Amanita's monumental opener, has a dense, intricate arrangement that can be peeled apart to expose all the elements of the Bardo Pond sound. The knotted feedback trails of John and Michael Gibbons' guitars and tendrils of vocalist Isobel Sollenberger's phantasmal flute radiate from a nucleus of tantric bass (Clint Takeda). The quiet fury of "Rumination," the temerity of "Wank," the introspective mood of "Be a Fish," and the climactic unwindings of "RM" all stem from this atomic core. And when the Gibbons brothers weave the coils and braided filigree of "Tantric Porno," "The Tapir Song," and "Yellow Turban," they rival the lysergic majesty of such legendary forebears as Ash Ra Tempel or the transcendental gut-punch of Keiji Haino's formidable Fushitsusha.

link in comments

2 komentarze:

    Serpent.pl