Anawa (1973)


Anawa - polski zespół instrumentalny, który został założony w grudniu 1966  w Krakowie, przekształcił się później w samodzielną grupę wokalno-instrumentalną.

Na początku była to grupa akompaniująca w kabarecie studentów Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej - "Anawa". Twórcami zespołu byli Jan Kanty Pawluśkiewicz i Marek Grechuta.

Zespół odniósł znaczące sukcesy, towarzysząc soliście Markowi Grechucie. W 1967 zdobył Grand Prix na Festiwalu Piosenki i Piosenkarzy Studenckich w Krakowie. Zespół był wielokrotnie nagradzany na Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu (1968, 1969, 1971). Z zespołem współpracował m.in. gitarzysta Marek Jackowski, który brał udział w nagraniach płyt: Marek Grechuta & Anawa (1970) i Korowód (1971).

Po rozstaniu z Markiem Grechutą w 1972 wokalistą grupy został Andrzej Zaucha (wcześniej w Dżamblach), z którym została nagrana tylko jedna płyta: Anawa. Na niej Jan Kanty Pawluśkiewicz dał wyraz swoim ówczesnym upodobaniom mieszając poezję (głównie Leszka Aleksandra Moczulskiego) z awangardą i jazz-rockiem. Mimo, że grupa miała kilka przebojów (największym był utwór "Nie przerywajcie zabawy") to nie zdobyła dużej popularności.

Zawiesiła działalność na jesieni 1973 roku. Od 1976 ponownie współpracował z Grechutą (z przerwą 1989-1994), ale już bez Jana Kantego Pawluśkiewicza (odszedł w 1980). (wikipedia)
 

Jan Kanty Pawluśkiewicz miał pomysł (a nawet wizję), miał kompozycje oraz nowy, zaskakujący materiał literacki. Cały czas miał też zespół, formację oryginalną w skali światowej i serce pękało na myśl, że trzeba będzie takich muzyków wysłać do domu. Brakowało więc tylko wokalisty. To w Polsce deficytowy towar, ale sytuacja nie była beznadziejna. Nastąpił jeden z tych szczęśliwych przypadków, w które obfituje cała historia muzyki („przypadkiem wpadliśmy na siebie na ulicy/w klubie/w studio”) – Pawluśkiewicz zaprosił do współpracy Andrzeja Zauchę, wokalistę Dżambli.

A konkretnie byłego wokalistę, bo najlepsze rzeczy w polskiej muzyce tamtych lat nie trwały długo. Krakowscy Dżamble – podobnie jak warszawski Klan – wydali zaledwie jedną płytę i przestali istnieć. W ten sposób przeszli do legendy, dowodząc po raz kolejny, że lepiej odejść o wiele za wcześnie, etc. Nie zrozumieli tego Skaldowie, nieomal zrozumiał to Czesław Niemen – efekt zepsuł niepotrzebny „powrót”.



Tymczasem jednak jeden z najlepszych polskich wokalistów nie miał zespołu, jeden z najlepszych zespołów został bez wokalisty. Wyglądało to na małżeństwo doskonałe, ale takim nie było – Andrzej Zaucha nigdy wcześniej nie śpiewał poezji (chociaż na pewno śpiewał w Dżamblach dobre teksty). A co więcej, nie specjalnie go ten nurt interesował (a jego dalsza kariera dowiodła, że interesował go nurt „przeciwny”). Doszło więc do jednorazowej współpracy. Nazwijmy ją małżeństwem z rozsądku, przekonamy się jednak, że i takie związki mogą mieć nader udane potomstwo.

Album Anawa (1973) wyróżniał się okładką Jana Sawki („oprawcy graficznego”) oraz nieprzewidywalnością na miarę Korowodu. Album Anawa to jedno z najbardziej oryginalnych dzieł polskiej fonografii – literackiej, rockowej, awangardowej. Brak kategoryzacji – wszelkiej kategoryzacji – jest warunkiem pełnego „zanurzenia się” w tę niezwykłą muzykę. Podciąganie jej pod art-rock (czyniła to na siłę bezradna prasa) było śmieszne. Bo album Anawa, to rockowa energia akustycznych instrumentów. Awangardowe rozwiązania – bez gwałtu na słuchaczu. Teatralność połączona ze... śpiewnością. Piosenki o przebojowym potencjale na całkowicie niekomercyjnej płycie. Śpiewana poezja, zaśpiewana nie jak poezja śpiewana. Paradoksy. Paradoksy... (Daniel Wyszogrodzki)
***

The most rocking album of the band, but - as always - played on the acoustic instruments (here also with electric guitars). Less oriental and lyric, more avantgarde and rock as on "Korowod". Still fascinating progressive folkrock to the words of wisdom of the Polish poets, but also of "Gilgamesh" and Giordano Bruno. The new vocal soloist is Andrzej Zaucha from Dzamble group.

link in comments 

8 komentarzy:

  1. zarąbista płyta! całe lata była traktowana per noga, bo to już bez Grechuty to wszyscy myślą że kiepska. ach, te wspomnienia - pożyczyłem ją kiedyś od kogoś starszego (strasznie była zdarta) i już nie oddałem, a temu komuś już nawet nie zależało żeby mieć ją z powrotem...w każdym razie wreszcie świat oddał jej sprawiedliwość.

    OdpowiedzUsuń
  2. a może by tak do nas?

    http://musicspot.pl/start

    darmowa reklama + istnienie jako element spolecznosci.

    ja sie tam juz prawie przenioslem.

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  3. Nastepny przyklad, ze zawsze moze dojsc do renesansu zapomnianej tworczosci :) probuje to sciagnac z sharebee, bo prawde mowiac nigdy nie slyszalem, ale jakies pierdoly o ankiecie sie wlaczaja i ekran wisi tak z tym komunikatem...

    OdpowiedzUsuń
  4. Conradino Beb - Nie wiem co jest grane,u mnie wszystko działa jak należy.

    OdpowiedzUsuń
  5. tutaj jest (było przynajmniej) w lossless:
    http://polskiecd.blogspot.com/2009/09/zecer-z-wyksztacenia.html

    OdpowiedzUsuń
  6. to jest zabezpieczenie dla rezydentow Wielkiej Brytanii, ktore mnie niestety obejmuje... moze by tak speedyshare, jest mniej objete kontrola przez Wielkiego Brata. Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  7. Wrzuciłem Anawę na SpeedyShare.Miłego słuchania.

    OdpowiedzUsuń

    Serpent.pl