Richarad Hell & The Voidoids - Destiny Street (1982)



Richard Hell to jest taki pan. On gra na basie i pisze książki i poezje. Kiedyś więcej grał, a mniej pisał. A teraz dużo pisze, za to prawie w ogóle nie gra.

Richard Hell tak naprawdę nie nazywał się Richard Hell jak był mały. Tylko przyjął sobie w młodzieńczym wieku taki pseudonim. A jak się urodził, a stało się to 2 października 1949 roku, to nazywał się Richard Meyers.

Richard Meyers jako młodzieniec miał kolegę, który nazywał się Tom Miller. I któregoś razu się zgadali, że nazwą się inaczej i założą zespół muzyczny i będą grać koncerty. No i wymyślili sobie te pseudonimy, Tom Miller nazwał się Tom Verlaine, i założyli zespół Neon Boys. Tom śpiewał i grał na gitarze, a Richard grał na basie. Był z nimi też perkusista, który nazywał się Billy Ficca, i z jakiegoś powodu nie przyjął pseudonimu. Zespół Neon Boys istniał od 1972 roku do 1973 roku i zostawił po sobie trzy nagrane piosenki.

A potem do Neon Boys dołączył drugi gitarzysta, Richard Lloyd, i zespół zmienił nazwę na Television. I podpisał umowę na regularne koncerty w klubie CBGB w Nowym Jorku. Potem się okazało, że ten klub odegrał bardzo ważne miejsce w historii muzyki, bo takie zespoły jak Television, Ramones i Patti Smith Group, które miały w nim kontrakty na granie, miały bardzo nowatorskie podejście do muzyki i stworzyły nowy nurt zwany New York New Wave, z którego potem (między innymi) narodził się Punk Rock.

Ale kiedy Television zaczęło wydawać płyty długogrające, to Richarda Hella juz z nimi nie było. Został wyrzucony przez Toma Verlaine'a, bo robił za małe postępy jako muzyk, a chciał się rządzić i śpiewać dużo piosenek. No więc Hell spakował manatki i odszedł do innej nowojorskiej grupy - Heartbreakers. Po jego obecności w Television zostały pojedyncze nagrania demo (w większości niewydane oficjalnie - wyjątkiem utwór Blank Generation na składance Spurts) i singiel Little Johnny Jewel.



W Heartbreakers Richard Hell grał u boku byłych muzyków New York Dolls, Jerrego Nolana i Johnnego Thundersa. Zespół miał opinię największych pijaków i łobuzów w całym Nowym Jorku. Dee Dee Ramone, który grał wtedy w takim zespole Ramones, opowiadał pod koniec życia, że jak był mały, to strasznie chciał uciec z Ramonesów do Heartbreakers, bo to był najbardziej lobuzerski zespół świata. Ale nie uciekł. Uciekł dopiero wiele lat później, żeby zostać światowej sławy raperem znanym pod pseudonimem Dee Dee King. Koniec dygresji.

No więc Richard Hell nie pograł w Heartbreakers długo, bo za bardzo chciał się rządzić i śpiewać dużo piosenek, więc Johnny Thunders go wyrzucił. No to Hell spakował manatki i założył własną grupę. Grupa nazywałą się The Voidoids, a grali w niej także Robert Quinne, Ivan Julian i Marc Bell.

Marc Bell grał na perkusji, potem dołączył do zespołu Ramones i przyjął ksywkę Marky Ramone. I tak się podpisuje do dzisiaj. Przynajmniej na płytach, bo może w banku to trochę inaczej.

Robert Quinne pochodził z San Francisco, ale nikt go tam nie lubił, więc przeniósł się do Nowego Yorku żeby mieć z kim grać. Potem, jak Voidoids się rozpadli, to grał z wieloma ciekawymi muzykami, na przykład Z Lou Reedem, Tomem Waitsem, Markiem Ribotem i Johnem Zornem. Smutna historia; w 2004 roku zmarła żona Roberta Quinne'a, w miesiąc później on sam popełnił samobójstwo.

Zespół Voidoids w tym składzie nagrał w 1977 roku jedną płytę, nazywała się Blank Generation i była małym, lokalnym hitem. Szczególnie tytułowy utwor stał się czymś w rodzaju punk rockowego hymnu. A potem Richard Hell zaczął zupełnie przegrywać z nałogiem narkotykowym i przez pięć lat nie był w stanie nagrać drugiej płyty. Udało mu się dopiero w 1982 roku.

Płyta nazywała się Destiny Street, a z pierwszego składu the Voidoids ostali się tylko Hell i Quinne. Za perkusją usiadł Fred Maher (potem będzie bębnił u Lou Reeda), a obowiązki drugiego gitarzysty przejął niejaki Naux.

Destiny Street wzbudziła małe zainteresowanie, i kiepsko się sprzedawała. Richard Hell stracił też wówczas zainteresowanie muzyką i postanowił poświęcić się literaturze. Tak więc grupa została rozwiązana. Później Quinne, Julian i Hell zebrali się w studio jeszcze tylko raz, w latach 90, żeby zarejestrować piosenkę Oh!, którą umieścili do ściągnięcia w internecie.

Hell po rozpadzie the Voidoids kilkakrotnie wracał do muzykowania. Ale zawsze bez większego przekonania. Najbardziej profesjonalny come back nastąpił, gdy do współpracy zaprosili Hella muzycy Sonic Youth. Dołączył do nich Robert Quinne i razem nagrali pod nazwą Dim Stars jedną płytę długogrającą i jedną płytę krotkogrającą. Ostatnio Hell wydał składankę Spurts na której są różne piosenki nagrane ze wszystkimi zespołami w jakich kiedykolwiek grał. (źródło: last.fm)

Richard Hell – voc, bass
Robert Quine – guitar
Naux – guitar
Fred Maher – drums



No one ever accused Richard Hell of being the hardest working man in rock & roll, and not only did it take him five years to get around to making a follow-up to his first album, the remarkable Blank Generation, but he didn't even bother to come up with a full LP's worth of new material for 1982's Destiny Street; the opening song, "The Kid With the Replaceable Head," first appeared as a B-side to a single in 1979, and three of the album's ten tunes are covers, which hardly speaks well of his productivity. But if it's hard to imagine why it took five years to come up with Destiny Street, there's little arguing that Hell's second album is nearly as strong as his first. While the covers might seem like padding, the interpretations of the Kinks' "You Gotta Move" and Them's "I Can Only Give You Everything" are wildly passionate and overflowing with ideas and energy, and Hell's dour, jagged take on Dylan's "Going, Going, Gone" nearly surpasses the original. Robert Quine's guitar work on Blank Generation staked his claim as one of the most interesting and intelligent guitarists to emerge from the New York underground scene, and if anything, he was in even stronger form on Destiny Street, while new members Naux (on guitar) and Fred Maher (on drums) give him all the support he needs. And though Blank Generation made it clear Hell was among the brainiest members of punk's first graduating class, the handful of new originals here show he'd actually grown since his debut; on "Downtown at Dawn" and "Ignore That Door," Hell subtly but implicitly rejects the dead end of night-life decadence, "Time" is a meditation on mortality that's unexpectedly compassionate, and the title cut proved Hell had not only begun to recognize his own faults, but had even learned to laugh at them. Destiny Street sounds looser and more spontaneous than Hell's debut, but it's just as smart and every bit as powerful, and it's a more than worthy follow-up. (Mark Deming)

link in comments

3 komentarze:

  1. thank you for posting this album, i actually didn't have it! nice blog you have here. i have a bunch of Richard Hell posted over at my blog, you might enjoy it.
    cheers,
    edo
    knowyourconjurer.blogspot.com

    http://knowyourconjurer.blogspot.com/2010/10/television-and-richard-hell-mega-post.html

    http://knowyourconjurer.blogspot.com/2010/09/richard-hell-voidoids-live-at-maxs.html

    http://knowyourconjurer.blogspot.com/2010/09/neon-boys-thats-all-i-know-right-now.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy30/8/11

    Ha ha! Thanks Ankh for this, Dave Sez here, and I see edo has beaten me to it - he hosts the Television-Richard Hell megapost that was my first megapost, indexing all (I think) of the unreleased, live, rare and out-of-print material available on the web. An Aladdin's cave awaits your pleasure!

    http://knowyourconjurer.blogspot.com/2010/10/television-and-richard-hell-mega-post.html

    Thanks and cheers, Dave Sez.

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy30/8/11

    PS: As with all my megaposts, remember to check the comments for updates and reuploads. Cheers, Dave Sez.

    OdpowiedzUsuń

    Serpent.pl