Graal - Graal 2 (1997)



Locko Richter - bass
Arek Skolik - drums
Włodek Kinorski - sax
Antoni Gralak - trumpet

Graal czyli Antoni Gralak, Locko Richter, Arek Skolik. Wabi niepowtarzalnym, przekonującym, lokalnym kolorytem - niczym filmy Kusturicy. Jednak, w przeciwieństwie do nich, nie jest to kreacja upozowana: gdy wciągnie słuchacza jej rdzeń okaże się ulotną improwizacją w wirze fantazji i odeśle go do własnej wyobraźni. Graal to coś więcej, niż zespół. W wymiarze rzeczywistości stanowi jedno z najbardziej barwnych, indywidualnych, oryginalnych środowisk polskiej muzyki lat 90. W wymiarze sztuki rozpoczął się od krystalizacji własnego języka, który z czasem wyznaczył granice odrębnego świata. Wiodą do niego stopnie kolejnych albumów. Graal powstał w momencie, gdy każdy z tych artystów poznawszy na dobre duszną atmosferę polskiego środowiska jazzowego i show bussinesu w ogóle, wypracował sobie własne miejsce, bez stresów i pretensji.

U Graala najbardziej rozpoznawalną cechą tego języka jest tonacja groteski, czarnej groteski, ludycznej, ale też niekiedy neurotycznej. Charakterystycznym motywem "Graala" są tłuste, ciemne, nerwowe figury komponowane przez Gralaka. Wirujące niczym w tańcu chochoła, groteskowe w swej obsesyjności, której trzeba by porwać w ruch niezgrabną ludyczną ociężałość. To wszystko decyduje o specyficznym, charyzmatycznym smaku całości, to, że artyści łączą czarną muzykę ze słowiańską czarną groteską, tą od Hrabala, Lenicy czy Dygata. Idzie o tę nie podrabialną, nieuchwytną aurę egzystencjalnej, groteskowej, mrocznej, a przecież lirycznej, wylewnej emocjonalnie środkowoeuropejskiej sztuki. Łączy się z ona właściwym zespołowi kolorytem zjawiska z kręgu współczesnej bohemy, która tradycje modernizmu przepuszcza przez doświadczenia undergroundu free jazzowego, psychodelicznego, punkowego.

Graal jest bardzo blisko tych korzeni. Zdradza to przypływ tej plemiennej radości i harmonii jakby przywołany z młodzieńczych czasów Tie Break. Świat nie jest bezproblemową sielanką, bo zarówno muzyka, jak i teksty Bieleńskiego, obok radości dokładają mu też rysów ciemnych, straceńczych, szalonych, dzięki temu jednak całość trzyma się pewniej i bardziej harmonijnie. Tak charakterystyczne dla debiutu Graala niezgrabno - obsesyjne ludyczne figury powracają na "Truskafkach" dopiero w finale, porwane wirem zwariowanej, absurdalnej dziecięcej wyliczanki wydają się ulatywać w kosmos. (Rafał Księżyk)

link in comments

1 komentarz:

    Serpent.pl