Hugh Masekela - The Boys Doin' It (1975)




[PL]

Nagrany w Złotej Erze muzyki afrykańskiej i dedykowany samemu Feli Kutiemu, The Boys Doin' It jest bez wątpienia jednym z największych albumów Hugh Masekeli, pomimo że z perspektywy czasu zepchnięty nieco na ubocze jazzowej twórczości, z którą artysta został mocno utożsamiony. Nagrany dla Casablanca Records w nigeryjskim studio EMI, w Lagos, w którym powstawały muzyczne arcydzieła Feli Kutiego, Tony'ego Allena czy Orchestre Poly-Rythmo de Cotonou, może służyć za przykład ambitnego fusion, wykorzystującego warsztat techniczny amerykańskiego jazzu do eksplorowania tanecznej potęgi afro-funku i ideologicznego przesłania afrobeatu. Masekela składa na nim w końcu podziękowania wszystkim kobietom świata!

Album zawiera sześć fantastycznych kawałków, zagranych z potężną werwą i techniczną sprawnością, jakiej próżno szukać w ówczesnych produkcjach disco, którym album ten kłania się z Afryki pokazując różnicę dwóch poziomów. Formalnie, krążek ten jest kontynuacją drogi, otworzonej przez Masekelę na Introducing Hedzoleh Soundz (1973) i I Am Not Afraid (1974) – albumach, które zainspirowane zostały przez Felę Kutiego i w wyraźny sposób eksplorują afrykańską tradycję muzyczną. Skład, zebrany przez Masekelę do nagrania The Boys Doin' It różni się jednak nieco od tego z wyżej wymienionych albumów. Dokoptowany na nim zostaje bowiem, grajacy na congach, Kwasi "Rocki" Dzidzornu (długoletni muzyk sesyjny Taj Mahala) oraz Papa Frankie Todd, grający na perkusji typu traps. Soczyste i mięciutkie brzmienie tego albumu jest jednak wciąż dziełem Stewarta Levine'a – wielkiego producenta Hugh Masekeli, współpracującego z nim nieprzerwanie od 1966 r.





Otwierający album kawałek The Boys Doin' It to funkowa perełka, zagrana w niskim tempie, jednak z huraganową siłą trąbki Masekeli, wygrywającego swoje partie na tle pulsującego basu, z towarzyszącym chórkiem – pełna relaksacja. Następujący po nim song Mama, skierowany do wszystkich matek, jest kontemplacyjnym, afro-funkowym kawałkiem, podnoszącym zalety rodzicielek, który daje nam wytchnąć przed instrumentalnym numerem Excuse Me Please. Feeling tej płyty raz wznosi się, raz opada, ale nigdy nie daje nam się znudzić żadnym z numerów dzięki fantastycznym aranżacjom.

Drugą stronę otwiera fenomenalny tune Ashiko (World Of Time), jeden z najznakomitszych afro-funkowych kawałków wszechczasów, z synkopowanymi partiami perkusji i elektrycznego pianina, grany na off beatowej strukturze muzycznej z fantastyczną, instrumentalną, drugą częścią. In The Jungle jest bliższy amerykańskiemu funkowi spod znaku Isaaca Hayesa czy Curtisa Mayfielda. Partie gitary są kontrapunktowane przez trąbkę Masekeli, mocno eksponującą jazzową technikę, a towarzyszy mu w warstwie werbalnej afrykanistyczne przesłanie o odejściu Tarzana z dżungli. Płytę kończy A Person Is A Sometime Thing, instrumentalny, medytacyjny tune, akcentujący głównie wyrafinowaną melodykę – brzmienie bardzo charakterystyczne dla jazzu, granego w RPA, w tamtym okresie (Dick Khoza, Zacks Nkosi). Żelazna pozycja dla wszytskich maniaków!



[EN]

Recorded in the Golden Era of African music and dedicated to Fela Kuti himself, The Boys Doin' It is without doubt one of the greatest albums of Hugh Masekela, although from perspective of time pushed aside his jazz career, which artist has been strongly identified with. Recorded for Casablanca Records in Nigerian EMI Studios, Lagos, from which masterpieces of Fela Kuti, Tony Allen or Orchestre Poly-Rythmo de Cotonou were coming out, can be an example of an ambitious fusion, based on American jazz workshop to explore both afro-funk dance potential and afrobeat ideology. It's kind of Masekela's thanks to all women in the world, eventually!

Album contains six wicked tracks, recorded with outstanding energy and technical mastery, which can be hardly found on any disco album from those days. Masekela sort of waves them showing how to make a difference. Formally, this record is a continuation of the route taken by Masekela on Introducing Hedzoleh Soundz (1973) and I Am Not Afraid (1974) – albums, which have been inspired by Fela Kuti's style - distinct takes on exploration of African music tradition. Session band assembled by Masekela to record The Boys Doin' It is though slightly different from the crews credited on both mentioned records. We have conga player, Kwasi "Rocki" Dzidzornu (previously Taj Mahal's session musician, who also jammed with Jimi Hendrix) and Papa Frankie Todd, playing traps percussion. What is important, juicy sound of this album is still great due to Stewart Levine's responsibility, who had been collaborating with Hugh Masekela constantly since 1966.


Record opens with The Boys Doin' It, a pure funk pearl. This is down tempo, but with hurricane power of Masekela's horn, playing his lines along warmly pulsing bass in the background with accompanying choir – full relaxation. Following song Mama, is addressed to all mothers and does it with laid back, afro-funk touch – still it emphasizes important role of the women. You can breathe some air before instrumental, shiny, tune, Excuse Me Please. Grooviness of that record goes up and down, but never leaves you bored due to outstanding arrangements.

Side B opens with stunning tune Ashiko (World Of Time), one of the greatest afro-funk compositions of all times. It goes through syncopated lines of percussion and electric piano, based on traditional off beat structure building up especially in a second, instrumental part, which turns out to be a pure afrobeat flow. In The Jungle is closer to American funk of Isac Hayes, Donny Hathaway or Curtis Mayfield. Guitar lines are counterpointed by Masekela's horn, exposing his fabulous jazz side while we listen to lyrics about Tarzan leaving the jungle, which have some obvious africanist print on it. Last track on side B is A Person Is A Sometime Thing, instrumental, meditative tune, accenting mainly exquisite melodics – sound is very distinctive showing South African jazz feeling of that period (Dick Khoza, Zacks Nkosi). Hard line collectors and DJs cannot miss it!



2 komentarze:

  1. Fajne Conradino ... niezły transik ...

    OdpowiedzUsuń
  2. --->

    muze musialem wykopac z jakiegos antycznego cd-ra, bo ciezko juz ten album w sieci znalezc...

    OdpowiedzUsuń

    Serpent.pl