Surf rock


Surf rock wyrósł z instrumentalnego rockabilly i rock’n'rolla w stylu The Fireballs, The Champs, The Revels i Johnny & The Hurricanes – stylu zapoczątkowanego około 1956-57 przez gitarzystę country Duane’a Eddy’ego, który kładł nacisk na techniczną finezję z charakterystycznym, palcowym vibrato, znanym jako "twangy sound".

Był to jednak kierunek aż do 1960 dość marginalny w amerykańskiej muzyce, ponieważ rządził w niej wtedy Elvis Presley, otwierający drzwi dla innych wokalistów, których muzyka była przynajmniej po części oparta na czarnym r’n'b. Analizując sukces Elvisa nie można zapominać o jego sporym ładunku emocjonalno-wizualnym, który był w tym czasie postrzegany jako zagrażający tradycyjnej moralności, ale stał się wielkim magnesem dla młodzieży!

Posłańcem rock’n'rollowej gorączki w Kalifornii był Ritchie Valens, którego 7″ singiel Come On, Let’s Go, wyprodukowany w legendarnym studiu Gold Star, zrobił prawdziwą furorę pod koniec 1958. Pomimo tego, że Valens nie załapał się na eksplozję surfu, gdyż rok później zginął tragicznie w wypadku lotniczym, jego wersja tradycyjnego hiszpańskiego kawałka Malaguena – nagrana krótko przed śmiercią – pozostaje jednym z pierwszych przykładów melodii w tonacji minorowej, która została przystosowana do wykonywania na Stratocasterze Fendera poprzez rezygnację z grania jej palcami i zastąpienie pełnymi akordami z dodatkiem obowiązkowego tremolo gitarowego – późniejszego znaku rozpoznawczego muzyki surfowej!

W tym samym okresie zakwitły w USA inne talenty muzyczne tj. Eddie Cochran czy Buddy Holly, który wraz ze swoim zespołem The Crickets wyznaczył kierunek ewolucji grupy rock’n'rollowej na lata zastępując popularny w rockabilly kontrabas elektryczną gitarą basową i wprowadzając aranżację opartą na dwóch gitarach elektrycznych (rytmicznej i solowej), która wzmocniła i ustabilizowała brzmienie oraz ustanowiła standard w muzyce popularnej na następne dziesięć lat. Z tak nakreśloną przyszłością muzycy surfowi mogli już swobodnie rozwijać brzmienie i technikę.



Wkrótce na scenie rock’n'rollowej pojawiło się wiele grup grających przeboje instrumentalne, które były tak samo dobra do tańca, jak seksowne hity Elvisa. Królem instrumentalnego rockabilly w USA był w tym czasie znakomity gitarzysta Link Wray (ze swoim legendarnym Rumble) ale single instrumentalne były wówczas nagrywane przez wszystkich! W międzyczasie Wielka Brytania przeżywała atak rocka instrumentalnego, którego najważniejszymi ikonami stali się The Shadows (Apache) oraz The Tornados (grupa rewolucyjnego producenta Joe Meeka, która pozostawiła kultowy kawałek Telstar).

Obydwie sceny muzyczne przez długi czas wzajemnie się inspirowały, a ukoronowaniem tej inspiracji stała się pierwsza płyta zespołu The Ventures – Walk Don’t Run (1960), która poza muzyką na żywo Dicka Dale’a, była na początku lat ’60 wielką inspiracją dla raczkującej sceny surfowej. The Ventures mieli wkrótce stać się najpopularniejszą grupą instrumentalną na świecie i przejść do historii jako ci, którzy pobili na głowę The Beatles pod względem sprzedaży płyt w Japonii. Grupa miała też wielki wpływ na tworzącą się powoli amerykańską scenę garażową poprzez wykorzystanie fuzz boxa w nagraniach studyjnych.

Na ukształtowanie się surf rocka jako gatunku miała jednak w dużej mierze wpływ jedna osoba – Dick Dale wraz ze swoim zespołem The Del-Tones. To właśnie jego eksperymenty z brzmieniem i nowymi technikami gitarowymi w Rendezvous Ballroom, w Balboa, tak pobudziły wyobraźnię fanów (będących, jak sam Dale, surferami), że natychmiast skojarzono je z oceanem, co przeszło do słownika dziennikarskiego jako "mokre brzmienie" (wet sound).

Pomimo że Dale nie miał ambicji nadania swojemu stylowi specyficznej nazwy, w tym również wyręczyli go znajomi surferzy, którzy rozpoznali w nim emocje, towarzyszące sunięciu po grzbiecie fali – stąd surf! Specyfika stylu była jednak w dużej mierze zasługą genialnej technologii Leo Fendera. Faktycznie rzecz biorąc, ewolucja surfu nie byłaby w ogóle możliwa bez wsparcia technologicznego ze strony Leo Fendera, który podarował Dale’owi jego Stratocastera i stworzył słynny Fender Reverb Unit – podstawę surfowego sustainu!



Grupami, które szybko zaczęły kopiować styl mistrza, byli The Breakers, The Chantays, The Blazers, The Original Surfaris, The Surfaris, The Catalinas, The Sentinals i wiele innych składów, które stanowią drugą po Dale’u i The Bel-Airs falę surfu w Kalifornii. W ich repertuarze znalazły się numery, inspirowane zarówno stylem samego mistrza, jak też klasycznym country i r&b oraz instrumentalnym rock’n'rollem The Ventures. Innym źródłem inspiracji były również największe hity The Shadows, które szybko znalazły drogę do surfowego repertuaru i zyskały nową aranżację, jak też soczyste, mokre brzmienie.

Surf okazał się idealną odpowiedzią na kalifornijską gloryfikację życia tu i teraz, na wzrastającą świadomość młodzieży istnienia samych siebie i lajfstajl nowej subkultury surferów – cały szereg zmian kulturowych, które nie miały wcześniej precedensu. Na fali charakterystycznego reverbu i surfowego optymizmu, w okresie 1961-63, na lokalne i narodowe listy przebojów w USA wdarły się z impetem instrumentalne killery surfowe, a potem również kompozycje wokalne, które rządziły na nich niepodzielnie aż do nadejścia Brytyjskiej Inwazji. Dick Dale dzięki swojemu geniuszowi miał się stać do połowy lat ’60 najpopularniejszym muzykiem w Kalifornii i zdobyć nawet takich fanów, jak młody Jimi Hendrix, który przebywając na Zachodnim Wybrzeżu po odbyciu służby wojskowej odwiedził go, by zasięgnąć kilku rad.

Gigi organizowane przez Dale’a & His Del-Tones w okresie 1961-1963 gościły takie gwiazdy jak Chuck Berry czy The Champs, ale w dużej sali tanecznej brakowało jednego – mocy! Dale pożądał tłustego, głośnego brzmienia, które ciężko było osiągnąć na 10″ głośnikach. Wraz z Leo Fenderem i Freddy Traverasem (gitarzystą grupy The Royal Hawaiians) stworzył więc wzmacniacz, który miał przejśc do historii muzyki gitarowej: Fender Dual Showman z dwoma głośnikami o średnicy 15″ – najpotężniejszy w tym czasie sprzęt gitarowy na świecie!

Dual Showman był łatwy w transporcie, a że gigi surfowe były często organizowane na otwartym powietrzu, gdzie ważne były dwie rzeczy: głośność i szybkie podłączenie gitar do małego zestawu wzmacniaczy, stał się szybko standardem dla całej sceny! Sam termin "surfowe brzmienie" odnosi się przy tym do połączenia dynamicznego "walenia w grube struny" (nazwanego później gitarowym staccato) na Stratocasterze Fendera z nowatorskim nagłośnieniem Dual Showmana.



Dale został wkrótce okrzyknięty Królem Surfowej Gitary i stworzył wiele znakomitych tune’ów, z których najważniejszym był Miserlou (znany także jako Misirlou). Oparty na tradycyjnej, egipskiej melodii kawałek, korzystający z niezwykle rzadko używanej w kulturze zchodniej, podwójnej skali harmonicznej. Strojący do E, przekształcony przez genialnego gitarzystę w huragan dźwięków dzięki dynamicznemu staccato i diabelsko szybkiemu wygrywaniu nut w górę i w dół skali, stał się natchmiast surfowym hymnem, coverowanym przez wszystkie amerykańskie grupy surfowe i nawet dzisiaj jest swoistym standardem dla muzyków surfowych nie mówiąc o jego wpływie na popkulturę (setki reklam i kompilacji muzycznych).

Surf stracił falę wraz z sukcesem I Wanna Hold Your Hand w grudniu 1963. Gatunek nagle obumarł na skutek Brytyjskiej Inwazji, a jedynymi grupami, które wyszły cało spod ataku The Beatles i utrzymały się na rynku, były te które zdecydowały się na kopiowanie słodkich wokali Anglików, tj. The Turtles (wcześniej znakomite kombo surfowe – The Crossfires). Większość składów surfowych rozpadła się jednak pod koniec 1963 lub na początku 1964 roku.

Nieliczne, którym udało się jeszcze nagrać jakieś interesujące płyty bez zbytniego romansowania z popową melodyką, poszły nagle w jedynym możliwym kierunku – stały się zespołami garażowymi! Pomimo tego, że pozostawiły zaledwie kilka albumów, należą one do najciekawszych, wydanych w latach ’60. Z dzisiejszej perspektywy surf przegrał z brytyjskim pop rockiem głównie ze względu na bagatelizowanie strony wizualnej, która okazała się bardzo atrakcyjna dla publiczności z całego świata, oglądającej brytyjskie zespoły w telewizji!

Conradino Beb

Źródło: Magazyn Magivanga

0 komentarze:

Prześlij komentarz

    Serpent.pl