Limbus 4 - Mandalas (1970)


Limbus 3 & 4 are an experimental Krautrock group from Heidelberg, Germany. Their 1969 debut "Cosmic Music Experience" featured the musicians Odysseus Artnern, Bernd Henninger and Gerd Kraus on various instruments. The experimentation with an odd array of instruments became the forte of the group, with heavy influences of ethnic world music, primarily African and Indian styles. The music was mostly acoustic and was fully improvised, integrating a fair degree of Viola, Percussive tribal rhythms on exotic instruments that Kraus acquired from friends who travelled to foreign continents. The use of tablas, sitar, bul-bul tarang, and various pipes added to the unusual sound, appealing to the hippie-commune of Heidelberg in the late 60s flower power counterculture era.


The debut was alternatively titled "New Atlantis" in reference to the one of the album tracks, that actually swallowed up an entire side of vinyl, the whole of side two. The album was followed the next year in 1970 by "Mandalas" as a quartet when the second percussionist Matthias Knieper joined. Wind instruments, droning voices and cosmic effects made the whole thing sound like some hallucinatory acid trip, as was intended and the band incorporated the use of piano, bass, cello, viola, violin, flute, recorder, oriental flute, plastic flute, totalophon, valiha faray, tsikadraha, tabras, tambourin, percussion. The band disbanded in 1971, but their music will appeal to Krautrock fans and those with an ear for psychedelic improvised experimental music. (progarchives)

2 komentarze:

  1. Anonimowy21/12/14

    Bardzo lubię kontakt z tego rodzaju nieoczywistą komunikacją dźwiękiem. Lubię ten rodzaj opowieści, który podsuwa kolory do budowy własnych krajobrazów. Zamykam oczy, wyłączam świat wokół siebie i pozwalam temu co wpływa do uszu budować obrazy jakie podsunie wyobraźnia naznaczona osobistym doświadczeniem. Powracając po latach do tej płyty pod powiekami pojawiły się obrazy zdegenerowanego Orientu, świata zatraconej radości, straconych złudzeń, błąkających się wychudzonych psów i ludzi, egzystencji, która próbuje wstać z kolan ale cały czas dostaje obuchem w łeb i trwa w swej beznadziejności. To malowanie rzeczywistości na wzór „Stasiukowej” prowizorki i poetyckiej rozpierduchy – piękno tkane z szarości, brudu i strachu. Taka muzyka to jakiś rodzaj ucieczki od oszustwa rozrywki w kierunku spojrzenia wgłąb mroków w sobie. Podobnie odbieram twórczość meksykańskich Nazca i Decibel, Amerykanów z No Neck Blues Band czy Wooden Wand & The Vanishing Voice , Czechów z formacji Kilhets czy Żabi Hlen.

    Dziękuję i pozdrawiam ZW(ierzak)

    PS
    Bloga oczywiście prowadźcie dalej. Dla mnie to skrzyneczka pełna wartościowych spotkań, zaskoczeń, pomysłów na osobiste wędrówki po prywatnej pięciolinii.

    PS 2
    Jako że to czas Świąt życzę Wam radości, spokoju w doświadczaniu świata, barwnej i inspirującej otoczki dźwięków wokół siebie. Proponuję też jeśli okaże się to możliwe zaistnienie płyty "Kolednice" Ivy Bittovej, ktora dobrze wkomponowana w ten czas i profil Waszego bloga

    OdpowiedzUsuń

    Serpent.pl