Czerwono Czarni - Pan przyjacielem moim (1969)



"Pierwszą na świecie mszą rockową wydaną na płycie była "Mass in F Minor" ("Msza w f-moll") nagrana w roku 1968 przez ówcześnie popularną, choć dziś zapomnianą, amerykańską hippisowską grupę The Electric Prunes. Fragment tego dzieła, "Kyrie Eleison", znalazł się w słynnym filmie Easy Rider. Cykl ów złożony z sześciu klasycznych części stałych katolickiej Mszy św. jest tu śpiewany po łacinie i mormorando. Nie ma w literaturze żadnej wzmianki o wpływie „Mass in F Minor” na polską Mszę beatową.

Korzenie Mszy beatowej Katarzyny Gärtner sięgają już 1965 roku. Wtedy to, grupa młodych muzyków z Podkowy Leśnej pod Warszawą przyjęła przekorną nazwę Trapiści i pod taką zadebiutowała 8 grudnia 1965 roku podczas Mszy św. wieczornej. Początkowo repertuar kwartetu stanowiły wyłącznie utwory instrumentalne – od kompozycji mistrzów baroku po ówczesne przeboje rockowej grupy The Shadows, grane na elektrycznych gitarach podłączonych do jednego wzmacniacza. W 1967 roku namówiony przez Trapistów ks. proboszcz Leon Kantorski zwrócił się do Katarzyny Gärtner z propozycją napisania kilku utworów przeznaczonych do wykonywania podczas nabożeństw z udziałem zespołu. Bardzo pomocnym kompozytorce był Kazimierz Grześkowiak, który opracował teksty Mszy beatowej.

Najważniejszym wykonawcą Mszy beatowej był zespół Czerwono-Czarni, którego wersja utworu została nagrana na płytę. Zespół nagrał płytę w składzie:

Tadeusz Mróz - vocal, guitar
Henryk Zomerski - bass
Klaudiusz Maga - instrumenty klawiszowe
Ryszard Gromek - perkusja

Czerwono-Czarni wzięli udział 14 stycznia 1968 w premierze dzieła w kościele w Podkowie Leśnej. Potem Mszę Beatową wykonywały tam różne mutacje personalne lokalnego zespołu Trapiści.

O koncertowej premierze Mszy beatowej krytyk muzyczny Andrzej Wróblewski napisał:

Odbywała się ona w małym ślicznym kościółku w Podkowie Leśnej pod Warszawą. Mszę Beatową napisała na zamówienie proboszcza ks. Leona Kantorskiego młoda, zdolna kompozytorka Katarzyna Gärtner do tekstów Kazimierza Grześkowiaka i Kazimierza Łojana. Tej mroźnej, styczniowej niedzieli kościół wypełnił się tłumem ludzi. Ci, którzy się nie zmieścili, czekali na dworze. Rozległ się dzwonek, wszedł ksiądz z ministrantem, za nim wbiegli czterej młodzi ludzie w smokingach, podłączyli gitary do przygotowanych wzmacniaczy, jeden stuknął podeszwą o posadzkę – raz, dwa, trzy, cztery – i o mury kościoła gruchnęła salwa dźwięków gitar elektrycznych zespołu „Czerwono-Czarni”. Płyta z Mszą Beatową stała się w krótkim czasie bestsellerem, a pieśń Introitu – Pan króluje w majestacie - przebojem nastolatków (...)

Wydaje się też, że ówczesne komunistyczne władze faktycznie lansując płytę z Mszą beatową próbowały wykorzystać jej popularność w walce z Kościołem katolickim – ponieważ rockowa msza i dzisiaj może szokować wielu wiernych. Zamiar ten się nie udał. Msza beatowa „Pan przyjacielem moim” zgodnie ze swoją nazwą, stylistycznie tkwi we wczesnym stylu polskiego rocka, nazywanym big beatem. I popełnia przy tej okazji wiele błędów tego nurtu, jak zahaczanie o banał, zbytnia bliskość do tradycyjnej piosenki, a także słaba jakość aranżacji i samych instrumentów.Msza beatowa jednak czerpie też w wielu momentach z soulu oraz z muzyki kościelnej (również z chorału gregoriańskiego w niektórych partiach wokalnych) (wikipedia)"

link in coments

4 komentarze:

  1. Anonimowy17/3/08

    Czy można prosić o ponowny upload, link jest już wygasły?

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy19/3/08

    Bardzo dziękuję! Wspaniała muzyka, dosyć ryzykowny eksperyment, który wyszedł wspaniale. Gdzie dziś - w podobnież otwartym na innowacje świecie - takie przedsięwzięcia...?

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy8/12/08

    Własnie tego słucham na LP - niezapomnany klimat... uwielbiam patrzeć sie na kecącą się płytę.

    OdpowiedzUsuń