Eliane Radigue - Trilogie de la mort (1998)


Eliane Radigue to chyba najważniejsza kompozytorka powiązana z muzyką dronową. Lata poświęcone eksploracji róznego rodzaju syntezatorów doprowadziły ją do pozostania i zbadania granic jednego z nich, a mianowicie ARP 2500, z którym jest nierozerwalnie kojarzana. To właśnie z jego pomocą stworzyła swoje największe dzieła tj. Adnos czy Trilogie de la Mort. Dziś chciałbym napisać o drugim z nich. Trilogie de la Mort to trzy okołogodzinne utwory, których powstanie wiążę się ściśle z wieloletnią fascynacją Radigue buddyzmem i Tybetańską Księgą Umarłych. Sposób w jaki kompozytorka prowadzi narrację na tym albumie to dobry punkt wyjściowy do omówienia dzisiejszego hasła przewodniego jakim jest obecność. Już od pierwszych minut słychać bowiem, że Radigue nie zależy wcale na doprowadzeniu do jakiegoś kulminacyjnego punktu. Celem jest raczej zatracenie się w teraźniejszości, w chwili obecnej. Porzucenie rozmyślania o tym co już nastąpiło i co jeszcze nastąpi. Te dźwięki, w specyficzny sposób, walczą o uwagę słuchacza. Chcą by ten się w nich zatracił, wsłuchiwał w ich strukturę i barwę. Nie jest łatwo zachować skupienie przy tak mikroskopijnych i minimalnych zmianach, kiedy co chwilę atakuje nas kolejna dawka myśli i bodźców. A jednak warto wykazać się cierpliwością i zaangażowaniem. Jak mówi sama Radigue: “Moja muzyka może funkcjonować jako lustro odbijające mentalny stan słuchacza. Jest w stanie odtworzyć nastrój jaki ten w danej chwili posiada, ale by to osiągnąć, potrzeba otwarcia się na to doznanie, szczere wsłuchanie się w dzieło i poświęcenie mu swojej uwagi.” Kwestia obecności, przeżywania teraźniejszości w pełnym skupieniu to zresztą bardzo istotne zagadnienie. A przekaz Eliane Radigue doskonale to potwierdza. (Patryk Wojciechowski)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz