Guy Debord (1931-1994)


Geniusz, kabotyn, wieszczek paryskiego Maja 68 roku, wizjoner, założyciel „Międzynarodówki sytuacjonistów”, paranoidalny retor, antykomunistyczny marksista, kontynuator surrealistów, „arystokratyczny frondysta” prorok, uzurpator, barokowy esteta, prekursor muzyki „punk”. Guy Debord popełnił samobójstwo w roku 1994. 30 listopada strzelił sobie w głowę. Wiedział, że i tak niedługo umrze. Alkohol zjadł mu już wątrobę. Zgodnie z życzeniem Deborda, jego prochy wsypano do Sekwany z zachodniego cypla Wyspy La Cité, czyli ze skweru Vert-Galant.

Guy Debord prosił o wysypanie swych prochów do Sekwany właśnie z tego cypla ze względu na przydomek Henryka IV, którego pomnik wznosi się w pobliżu: króla zwano Vert-Galant, to znaczy Wielki Jurnik ze względu na nieprzeliczone tłumy jednodniowych nałożnic i nieco dłużej używanych kochanek.

Od rewolty majowej 1968 roku minęło lat czterdzieści, czterdzieści jeden lat temu ukazało sie w Paryżu pierwsze wydanie "Społeczeństwa Widowiska", lub – jak woli Mateusz Kwaterko, autor nowego przekładu – "Społeczeństwa spektaklu". W roku 1988 ukazały się "Komentarzy do społeczeństwa Widowiska (spektaklu)". Postać Guy-Ernesta Deborda budzi we Francji (podobnie jak w całej Europie, w Nowym Jorku i na uniwersytetach Kalifornii) silne emocje.

Teoria Widowiska, działania artystyczne, literackie, plastyczne i filmowe oraz sposób bycia zapewniły Guy Debordowi bezkrytyczne uwielbienie admiratorów i bezinteresowną nienawiść wrogów na długie lata. Jean Baudrillard twierdził, że Guy Debrod zapewnił sobie rodzaj „niepodważalnej władzy sądzenia” (juridiction imprenable).

Można by o nim rzec: kapłan i błazen, gdyby nie tajemnica tkwiąca w tym człowieku, bardzo trudno uchwytna.(...) Kapłan i błazen – tak, ale nie tylko: dzięki Guy Debordowi odżył w Paryżu średniowieczny karnawał i powstał z trumny trup dandysa. Guy Debord wcielił w siebie, sobą, karnawałową utopię Michała Bachtina, którego – podejrzewam – czytał pod koniec życia. Przed czterema laty nazwano go „narcystycznym radykałem” lub „radykałem narcyzmu”.

Jean-Louis Schlegel w artykule "Trzydzieści lat po Społeczeństwie Widowiska" pisał: "Książka ta, mimo ciężkiego balastu teoretycznego retoryki marksistowskiej, posiada siłę literacką: składa się z dziewięciu rozdziałów starannie skomponowanych i rozpisanych na numerowane aforyzmy w stylu Nietzschego. Chociaż tej książce daleko do wiedzy radosnej i do świetlistości rezydenta Hotelu Sils-Maria [tak nazywa się hotel w Szwajcarii, w którym Nietzsche napisał "Tako rzecze Zaratustra," i w którym znajduje się jego muzeum – K. R.], to jednak frazy zostały wypracowane i sformułowania wycyzelowane, by stworzyć solidną doktrynę i uwodzić czytelnika również stylem pisania. Wypada ponadto nazywać Deborda «klasykiem», specjalistą od wyzyskiwania cytatów bez podawania źródła, w szczególności cytatów z dzieł kardynała Retza, Boussueta, Pascala".



Guy-Ernest Debord reprezentował tradycję Wielkiej Bohemy francuskiej, o której pisał w roku 1907 w słynnej rozprawie "Teoria sztuki dla sztuki u ostatnich francuskich romantyków" niejaki Albert Cassagne. To były czasy La Belle Epoque, szampana, absyntu i zawrotnych marzeń. Rzezie wielkich wojen dwudziestego wieku dopiero dojrzewały. Jedynym zmartwieniem pozostawał syfilis.

Teoria sztuki dla sztuki jednoczyła we Francji dwie tendencje pozornie sprzeczne: arystokratyzm duchowy i jakobinizm polityczny, dandysa i rewolucjonistę. Dandys nienawidził polityki, a jeszcze bardziej tłumu, tłuszczy, plebsu oraz interesował się „wyższą cyganerią”, czyli ruchem romantycznym stworzonym przez Julesa Barbey d’Aurevilly około roku 1830.

Romantyzm francuski można przemyśleć jako ciąg fascynacji bohemą: wszystkim, co marginalne i nielegalne. Polskich intelektualistów pociągał zawsze prostak i parobek. Francuskich – zbrodniarz i bandyta. Co wyjaśnia, lecz w żadnym stopniu nie usprawiedliwia franuskich zachwytów Leninem, Stalinem, Mao, Hitlerem, Chruszczowem, Breżniewem, Putinem oraz popierania przez Francuzów – do ostatniej chwili – Saddama Husejna.

Maj 68 roku oraz dzieło i działania duchowego przywodcy rewolty majowej – Guy Deborda należy uznać za renesans tradycji Wielkiej Bohemy we Francji.Co łączyło owych artystów, którzy postanowili dokonać – po raz kolejny – niemożliwej transgresji?

Przede wszystkim nienawiść do ideologii: do kolonializmu i do komunizmu, do społeczeństwa rozwydrzonej konsumpcji i do sztuki „elitarnej” w rodzaju Claudela, do literatury mediatycznie nagłaśnianej, choć przeciętnej w rodzaju Saganki, do starzejącej się awangardy w rodzaju surrealizmu, do masowej rozrywki, do coraz potężniejszej telewizji, do zmielonego na sieczkę przez żurnalistów języka i do zapominania o tradycjach wielkiej literatury francuskiej dawnych wieków, co świadczy, że letryści i sytuacjoniści byli mądrzejsi od ruchu dada z początków dwudziestego wieku.

Maj 68 roku stanowi w nowszej historii Francji wydarzenie szczególne. Uznaje się je powszechnie za „kamień węgielny współczesnej Francji” i historia Maja 68 roku czeka nadal na swojego Taine’a. Guy Debord w "Komentarzach do społeczeństwa Widowiska" twierdził, że żadne inne wydarzenie we francuskich dziejach nie zostało bardziej zakłamane. Daniel Lindenberg w eseju "1968 albo wyłom sytuacjonistyczny" zauważył, że w roku 1978, w okresie „straconych złudzeń”, wierzyło się jeszcze, że „ruch” majowy odżyje i doprowadzi do odświeżenia atmosfery politycznej.

Zwycięstwo Mitterranda zdawało się potwierdzać nadzieje, ale szybko się okazało, że kontestatorzy na ministerialnych posadach zapomnieli o rewolucji, nawet seksualnej. Z okazji rocznicy Maja 68 ukazały się rozliczne rozprawy poświęcone tamtej epoce, pośród nich znakomity esej Jean-Claude’a Guillebaud "Tyrania przyjemności" o perwersyjnych skutkach ideologii „postępu” i „wyzwolenia”, oraz esej Jean-Pierre’a Le Goffa "Mai 68, dziedzictwo niemożliwe" ukazujący karnawałową i parodystyczną stronę „bolszewickich” dekoracji i kostiumów paryskiego Maja.

Daniel Lindenberg ujawnił z kolei główny paradoks majowej „idei rewolucyjnej”: „Książka Guy Deborda "Społeczeństwo Widowiska", która odegrała rolę duchowych drożdży pośród paryskich radykałów, oraz działania sytuacjonistów doprowadziły do «radykalnej dekonstrukcji ideologii totalitarnej znanej pod nazwą marksizmu-leninizmu»”. Po ponad trzterdziestu latach od napisania pierwszej książki o zniewoleniu umysłów przez Widowisko widać wyraźnie, że Debord „widział jasno w zachwyceniu” i zupełnie nie przesadzał, pisząc, że historia Maja 68 roku nadal pozostaje tajemna.

W pierwszych latach dwudziestego pierwszego stulecia najwyraźniej „odżyła moda” na Deborda, na sytuacjonistów i na paryski Maj, o czym świadczą liczne wznowienia. Obydwa studia Deborda o Widowisku dodrukowuje regularnie Gallimard w serii kieszonkowej, podobie jak "Tę złą reputację" – odpowiedź na ataki przeciwników dostrzegających w Debordzie Nieczajewa wymieszanego ze Smierdiakowem, który rzekomo uczestniczył w zamordowaniu swego mecenasa i wydawcy. Również "Panegiryk 1" i "Panegiryk 2" (Fayard) oraz redagowane przez Deborda pismo Potlach dostępne są w wersji kieszonkowej, w każdej szanującej się księgarni. Gallimard wydaje kolejne tomy korespondencji Guy Deborda.

Wydawnictwo Allia wznowiło "Savoir-vivre dla przyszłych pokoleń" "Międzynarodówkę sytuacjonistyczną" i "Nagie wargi" – zbiory manifestów sytuacjonistów i letrystów. W wydaniach kieszonkowych kilku różnych wydawców przedrukowało utwory drugiego aktywisty paryskiego Maja, Raoula Vaneigema, który nadal pisze książki i udziela wywiadów przepełnionych podziękowaniami dla niezliczonych (jak twierdzi) kobiet, które (w przeszłości) zechciały obdarzać go swymi wdziękami: „na miesiąc, tydzień lub chociaż na dwie godziny”.

Rauol Vaneigem w latach sześćdziesiątych był piewcą – jak się wtedy powiadało – wolnej miłości i wszelakiej swawoli, a jego manifest: "Savoir-vivre na użytek przyszłych pokoleń" odegrał w dojrzewaniu i w wybuchu Maja 68 roku w Paryżu nie mniejszą rolę niż "Społeczeństwo Widowiska" Guy Deborda oraz równie zdecydowaną, co broszura "O nędzy w środowisku studenckim" pewnego Tunezyjczyka. Na początku 2004 roku ukazał się (wydawnictwo Léo Scheer) liczący 1392 strony tom zatytułowany "Kreatyka albo Nowatyka" – zbiór manifestów i rozpraw Isidore’a Isou, twórcy letryzmu.

Najważniejszą współczesną interpretację ostrzeżeń i przepowiedni Guy Deborda stanowią utwory Giorgio Agambena oraz "Big Mother" Michela Schneidera. Na styl myślenia obydwu autorów Debord wpłynął zdecydowanie. Pamięci Francuza, wielki Włoch Giorgio Agamben poświęcił osobną książkę "Środki bez celu. Noty o polityce". (rfi)



Self-proclaimed leader of the Situationist International, Guy Debord was certainly responsible for the longevity and high profile of Situationist ideas, although the equation of the SI with Guy Debord would be misleading. Brilliant but autocratic, Debord helped both unify situationist praxis and destroy its expansion into areas not explicitly in line with his own ideas. His text The Society of the Spectacle remains today one of the great theoretical works on modern-day capital, cultural imperialism, and the role of mediation in social relationships.

After the dissolution of the Situationist International, Debord was tangentially implicated in the assassination of his friend and publisher Gérard Lebovici. The accusations infuriated Debord, and he consequently prohibited the showing of his films in France during his lifetime. Debord continued writing, and in 1989 he published his Commentaries on the Society of the Spectacle, arguing that everything he wrote in 1967 was still true, with one major exeception: the society of the spectacle had reached a new form, that of the integrated spectacle. The prospect of overturning the society of the spectacle seemed more unlikely than ever. In December of 1994, at the age of 62, Debord killed himself. The French press, who had always repudiated the significance of the Situationist International, suddenly made him a celebrity. (nothingness)

1 komentarz:

    Serpent.pl