Księga Hioba / The Book Of Job (1985) by request



„nie krzycz tak głośno, bo nie usłyszysz ust, którymi świat wypowiada ciebie nie biegnij tak szybko, bo nie doświadczysz drogi, która przemawia twoimi nogami”
Andrzej Mitan

[...] Hiob to jeden z głównych bohaterów Starego Testamentu. Z podszeptu Szatana Bóg próbował cnotę Hioba zsyłając nań niezawinione cierpienia. Różne osoby i społeczności znajdywały w jego losie archetyp swojego, tym chętniej, że w Biblii wszystko dobrze się kończy.

Trwał Festiwal Solidarności i wtedy wielu myślało tak o Polsce i Polakach. "Księdze" patronowały "Solidarności" PSJ i Teatru Małego oraz Stowarzyszenie "Remont", matecznik jazzowej ekstremy. Drugą premierę zaplanowano w Stoczni Szczecińskiej im. Adolfa Warskiego, ale - z podszeptu Szatana - cztery dni przedtem zesłano Stan Wojenny. Jesienią 1985 roku "Księgę" nagrano w Studiu Teatru Stu w Krakowie. Tym razem głosiło ją nie trzech, a pięciu mówców, w czterech językach, w tym po hebrajsku nasz przyjaciel z MFJ i śląski ziom Adam Baruch, szef firmy Jazzis o światowym zasięgu (Adam wyjechał do Izraela jako nastolatek w 1968 roku). Krakowska sesja "Księgi" była jego pierwszą wizytą w Polsce po emigracji. Jej dramatyczne okoliczności opisał w swym blogu: www.jazzis.com/journal. Także orkiestra się rozwinęła z premierowego kwartetu Super Grupa Bez Fałszywej Skromności do oktetu. Z tej sesji jest ta płyta.

Księga to słowo, a słowo tej "Księgi" to słowo Boga. Kto je słowi, mówi głosem boskim. Tu mistrzowie słowa nie zawodzą, wszyscy mówią bosko, swoimi słowami bez cudzysłowu, grymasu i patosu. Poza sentymentem do skupionego i żarliwego Adama, największe wrażenie robi chyba majestatyczny hebrajski głos Juliusza Bergera, ale może tylko dlatego, że mówi solo w introdukcji i finale. Przestrzeń pomiędzy nimi wypełniają cztery utwory, dwa po niemiecku i po jednym po polsku i po angielsku, poprzedzielane trzema różnymi wersjami tego samego utworu, "Litanii", gdzie wiersze i treści w różnych językach przeplatają się według misternych schematów w duety, tria i kwartety. Aranżacja głosów i języków to prawdziwy majstersztyk. Słowa polskie napisał Miłosz, tylko po polsku "Księgę" się śpiewa (natchniony Andrzej Mitan). Wszystkie inne słowa się mówi, naturalnie i bez wysiłku równania do rytmu muzyki, akurat w "Litaniach" dość wymagającego. Pozostawione sobie samym słowa i zdania układają się w melodie, kontrapunkty i frazy zgodne z muzycznym pulsem, jak sekcja instrumentów w orkiestrze. Brzmią pięknie także dlatego, że mistrz pogłosu Jacek Mastykarz nagrał je w swoim wielkim stylu, czytelnie i przestrzennie.



Jednak to muzyka robi z tych kaplic katedrę, a z opowieści dramat. "Księga" to bardzo foremna suita o przemyślnej konstrukcji. Każdy utwór "jednojęzyczny" jest także popisem solowym, od zapierającego dech fletu w "Introdukcji", przez zbyt chyba skromną trąbkę, wspaniały rapsodyczny bas i ezoteryczny sitar. W trzech "Litaniach" natomiast trąbka i flet grają w duecie, często unisono, wokół sitaru i przeszkadzajek tworzy się sekcja kolorystyczna, a wszystko to napędza sekcja rytmiczna z basu i bębna. W odróżnieniu bowiem od utworów solowych, przeważnie ad libitum, "Litanie" mają motoryczne groove'y. To wbrew tradycji avanti-Remontu, gdzie puls skandowany bardziej niż u Ornette'a zawsze był poniżej godności, co czasami kończyło się ściemką i krzywdą dla publiczności. Tym razem na górze, owszem, czasami się fruwa, choć i tam przeważają dogadane duety trąbki i fletu, w środku czaruje Milo, ale na dole bas i bęben robią swoje równo, raz nawet calypso. Wprawia to w ruch i muzykę z długich, kosmicznych dźwięków i opowieść z szumów słów. Jak wszystko, gdzie jest trąba i funkująca sekcja, czasami przypomina to Milesa, najbardziej chyba wczesnego elektrycznego i hipisowskiego z "Bitches Brew" i "On The Corner".

Podobnie jak tamto, "Księga" nie zestarzała się bardzo, choć od jej nagrania upłynęły 22 lata. Produkcja nagrania natomiast wydaje się dziś nieco demodé. "Przestrzenne" podejście typu ECM, które świetnie sprawdziło się w duetach głosu z instrumentem, w dynamicznych "Litaniach" raczej zawiodło. Sekcji rytmicznej przydałoby się dodać trochę wykopu ponad jej wrodzoną dynamikę, co dziś jest standardem przy masteringu takiego big-beatu.

Andrzej Mitan mniej więcej współcześnie z nagraniem "Księgi" wydał serię płyt z muzyką swoją i swoich kamratów, w niezwykle artystycznych formatach. Na przykład tekturowa okładka jednego z tych longplayów była szczelnie opakowana w drucianą siatkę, jako symbol - o ile pamiętam - uwięzienia dźwięków, jak ptaki, w klatce. Zażartowałem wówczas, że takie płyty się trudno wydaje i jeszcze trudniej słu-cha. "Księga" nie jest bynajmniej opakowana drutem. Przeciwnie, jest wyjątkowo przyjazna słuchaczowi i elegancka, z facsimile afisza z premiery na JJ '81 i archiwalnymi fotografiami. Z tamtą płytą łączy ją tylko artystyczny format. Skoro zajęło to tyle lat, pewnie także i jej nie było łatwo wydać, jeśli jednak potraktuje się ją poważnie, słucha się jej równie łatwo i przyjemnie jak wyjmuje z okładki. (Tomasz Tłuczkiewicz)

Milo Kurtis - percussion, drumla, trombita
Mieczysław Litwiński - sitar
Andrzej Mitan - vocals
Andrzej Przybielski - trumpet
Janusz Trzciński - drums
Zbigniew Wegehaupt - double bass, bass guitar
Krzysztof Zgraja - flute, piano
Adam Baruch - narrator (hebrew)
Juliusz Berger - narrator (hebrew)
Ignacy Machowski - narrator (german)
Jerzy Radziwiłowicz - narrator (english)
Zdzisław Wardejn - narrator (polish)



“Elite” are people living in truth,
characterized by unselfishness
in making good and beautiful deeds”

Andrzej Mitan interviews Andrzej Mitan

- You are one of those artists whose work does not fit into any standard genre of art.

Maybe it’s time to die…

- So if this is omega to you, what was your alfa?

As every young well-bred boy I listened to and analyzed Bach, then the impressionists, and later the great contestant artists, such as Schwitters or Cage. Then the time came for Coltrane, Davis, Jarret, Hendrix, Mclaughlin… and finally I took the risk myself. In 1968, together with Jan Olszak and my brother Piotr I established an art group called ONOMATOPEJA, and after a year we presented our first musical happening. That was my alfa.

- Later you became very active at Riviera-Remont – the Club of the Warsaw School of Technology...

I arrived in Warsaw in 1974, from Lublin, where I studied at the Catholic University. I identified Riviera-Remont as one of the most important places for artistic and intellectual activity. I found its program – which was very modern and distant from political isssues – extremely attractive. Very soon, I joined the group of animators of music, theater, film and art, proposing several interdisciplinary projects.

- Riviera-Remont was a club particularly friendly for jazz fans.

O yes! The greatest jazz artists performed here. They didn’t come to a place which was anonymous. Remont was an important and famous club. For Polish musicians it was a place of highest artistic rank, a place which ensured very good promotion. It was at that time that I got infected with that incredible and incurable disease called JAZZ.



- With whom did you cooperate at that time?

I worked with the composer and guitar player Jan Olszak and poet Jan Gałkowski. A friend – in terms of art – was Cezary Staniszewski – a great personality and book artist. His books didn’t resemble traditional books with text; there were art objects, with abstract signs and imagery on every page. Each book was a fascinating score, which I performed in a prearranged space.

- We’re talking about jazz, about innovative art actions, independent creative activity. But around was everyday life under communism. What was your reaction to this?

The situation required civic activity and cooperation. Teodor Klincewicz „Teoś” – a legend of the anticommunist opposition, entrusted me with the mission of distributing newsletters, illegal books and periodicals. Very soon, Remont became not only the place were independent publications were distributed, but a true stronghold of oppositionist activities. The victory of „Solidarity” in 1980, the registration of the Independent Students’ Union, inspired many art events. The Super Group with No False Modesty was created, with the participation of Janusz Trzciński, Andrzej Bieżan, Helmut Nadolski and Andrzej Przybielski. Our main endeavor was the play „Job’s Book” staged at the National Theatre during the 1981 Jazz Jamboree. Another staging, at the Szczecin docks, planned for December 14, was cancelled because of the proclamation of the martial law.

- Do you have any documentation of this performance?

After several years I managed to organize a recording, so it is not just a transitory reminiscence of that unique period.

- What was your activity like under the martial law?

At the very beginning of that period, the Independent Studio Of Electroacoustic Music was created under the ideological leadership of Krzysztof Knittel. Apart from the two of us it was co-created by the following composers: Paweł Szamański, Stanisław Krupowicz, Andrzej Bieżan, Mieczysław Litwiński and Tadeusz Sudnik. We gave concerts in churches, artists’ studios, private apartments (all students’ clubs, Remont included, were closed). We cooperated with actors. Our {“Psalms” were very well received, they integrated people, and comforted them. After limitation and finally abolishing of the martial law, we implemented several important projects at the National Concert Hall in Warsaw, in the Krzysztofory Club in Krakow, and during the prestigious festival „Inventionen” in West Berlin.

- How was the New Music Club Remont created, and what preceded the production of the famous art records?

Many wonderful perfumers, unconventional artists, composers and jazz musicians were deprived of the opportunity to make professional documentation of their works. Only an independent music publisher could give them that chance. A traditional registration of music on a music record isn’t anything new. That’s why my project was all about producing personal art objects, consisting of a record and a hand made sleeve.

Every record (nine titles, published in a 1000 copies each) was a strict music documentation on one hand, and an independent visual piece of art on the other. In a squat at Sienna street, I managed to establish and run for a couple of weeks a workshop, where artists created art covers for their records. The following artists took part in this big endeavor: Włodzimierz Borowski, Edward Krasiński, Andrzej Bieżan, Krzysztof Knittel, Marcin Krzyżanowski, Wojciech Konikiewicz, Janusz Dziubak, Włodzimierz Pawlik, Wojciech Czajkowski, Helmut Nadolski, Andrzej Przybielski, Zdzisław Piernik, Andrzej Szewczyk, Tadeusz Rolke, Andrzej Zaremba, Jarosław Kozłowski, Cezary Staniszewski, Ryszard Winiarski, Tadeusz Sudnik, Tadeusz Konador and many volunteers. Only later we learnt this was quite a unique project. During an exhibition on history and art of records, organized by the international publisher „Brooken Music”, our series was presented among the works of Warhol, Cage, Heidsieck, Vostell, Kagel. It was a very satisfying project, even more as it was completely non-profitable.

- After the international success of the records, you began to present your works at the RR Gallery curated by Cezary Staniszewski. How did your cooperation with Emmett Williams begin?

Emmett Williams, an internationally renowned artist and the backbone of the international FLUXUS art movement, made his performance „Genesis” in our gallery. Soon after that we organized the first Polish Fluxus-Concert together (concrete poetry-jazz-visualization). I was on cloud nine and proposed to organize an international art festival in Warsaw, which would be something totally innovative. Both Emmett and Cezary were quite skeptical at first, they thought it was an impossible thing to do (political situation, closed borders, the costs of the endeavor etc.) [...] (www.2b.art.pl)

link in comments
pass: savagesaints

0 komentarze:

Prześlij komentarz

    Serpent.pl