James Blood Ulmer - Wings (1988)



We wczesnym dzieciństwie uczył się grać na gitarze, jednak jego podstawowym zajęciem stało się śpiewanie w chórze gospel The Southern Sons.

W 1971 r. znalazł się w Nowym Jorku, gdzie przez dziewięć miesięcy występował zespole grającym w Minton's Playhouse, słynnym klubie spotkań artystów bebopowych. W latach 70. współpracował i nagrywał z takimi artystami, jak Art Blakey, "Big" John Patton, Larry Young, Joe Henderson i Paul Bley. Od 1974 r. grał z Ornette'em Colemanem, a w 1977 r. został członkiem prowadzonego przez niego kontrowersyjnego sekstetu, znanego później jako Prime Time. Związał się także z The Music Revelation Ensemble, w którego skład wchodzili David Murray, Amin Ali i Ronald Shannon Jackson.

Ulmer śpiewa podobnie do Jimmiego Hendrixa, jednak jego styl gry na gitarze jest całkiem odmienny: rwany, rytmiczny, pełen nowych pomysłów w warstwie harmonicznej. Przez ostatnie kilka lat koncertował w towarzystwie silnego tria bluesowego (Jamaaladeen Tacuma lub Amin Ali ? bas, Grant Calvin Weston lub Ronald Shannon Jackson instrumenty perkusyjne), grającego zarówno porywającą muzykę taneczną, jak i mainstream funkfusion, o czym miała okazję przekonać się publiczność wiosną 1991 r. (diapazon)

Bill Laswell - bass
Ronald Shannon Jackson - drums
James Blood Ulmer - guitar, vocals

Recorded live in Zurich, Switzerland, 4-11-1988

This is a live version of « America, do you remember the love ? » album printed on Blue Note in 1987. Here is one review about the studio record :

An odd but very effective album, this release under Ulmer's name could almost have been issued under Bill Laswell's, so strong is the producer's (and bassist's) presence. With Ronald Shannon Jackson in tow alongside Laswell stable regular Nicky Skopelitis, this sounds more than a little like several of Laswell's late-'80s multicultural discs. The gorgeous pre-chorus line in "Show Me Your Love, America," for instance, sounds like nothing previously written by Ulmer and makes one wonder. Although one would think that this would play against Ulmer's strengths (his rawness and irregularity, for two), it makes for a strangely satisfying effort, corralling the guitarist into a somewhat more relaxed mode where the concentration is more on his vocals and song structure than on his guitar work. His singing here is perhaps the best its ever been, still very indebted to Hendrix in both the soft texture of his voice and, especially, in the casualness of his phrasing, but he injects more than enough of his own persona to create a perfect match to his harsh guitar. Jackson and Laswell are both in fine form throughout, providing a rich, varied underpinning for Ulmer's excursions, even if those excursions are a bit more reined-in than listeners had come to expect. The album ends up sounding polished but not slick, each composition standing solidly and offering varied pleasures. Different from Odyssey but situated alongside it as one of Ulmer's best. --- Brian Olewnick (Allmusic)

link in comments

0 komentarze:

Prześlij komentarz

    Serpent.pl