Hunter S. Thompson - strach i przerażenie



Jestem w pewnym niedoczasie, ale w drodze umknął mi gdzieś film "Fear and Loathing in Las Vegas" wg powieści Huntera S. Thompsona w reżyserii T. Gilliama. Zawsze zadziwia mnie wyobraźnia tłumaczy filmów i ludzi, którzy te tłumaczenia dopuszczają do medialnego obiegu. Film ten wypuszczono u nas pod tytułem "Las Vegas Parano". Gdzie w oryginale jest w ogóle "parano"? Nie mam pojęcia. Lekkim "parano" zalatuje natomiast umysł translatora. Nie ważne - w każdym razie nadrobiłem braki w swojej filmowej edukacji. Niewiele jest filmów, które zrobiły na mnie takie wrażenie jak ten według Thompsona. Film pozostaje na długo w pamięci. Przypomina on inne "piekło", a mianowicie "Pod Wulkanem" M. Lowry'ego. Jest też rozliczeneniem z epoką kontestacji i kontrkultury, która miała miejsce w Stanach pod koniec lat 60-tych. Niestety... nie dane nam już będzie cieszyć się nowymi publikacjami tego ciekawego autora. Hunter S. Thompson - amerykański pisarz w 2005 roku strzelił sobie w łeb w swojej posiadłości nieopodal Aspen w Kolorado. Nazywał siebie doktorem dziennikarstwa, co ma obiektywne potwierdzenie w jego życiu i twórczości gdyż poddawał swój umysł i ciało ekstremalnym doświadczeniom.

"Urodził się 18 lipca 1937 r. w Louisville. W młodości wielokrotnie wchodził w konflikt z prawem, co będzie mu się regularnie zdarzało praktycznie do końca życia. Lubił podróżować i bezustannie eksplorować różne zakątki swojej ojczyzny. Przez rok mieszkał i przemierzał kraj na motorze u boku słynnych Hell's Angels, ale nie identyfikował się z nimi. Specyficzna osobowość Thompsona okazała się dla Piekielnych Aniołów nie do zniesienia, nie mówiąc już o tym, że oskarżono go o najemnictwo i zarabianiu na legendzie gangu. W rezultacie motocykliści wyrzucili dziennikarza ze swojego składu, a ku przestrodze dotkliwie go pobili. Te interesujące doświadczenia były kanwą pierwszej powieści, która ukazała się drukiem - wydanej w 1967 r. "Hell's Angels: A Strange and Terrible Saga". To właśnie zapis przygód na trasie z członkami motocyklowego gangu sprawił, że o początkującym reportażyście zaczęło być głośno.



Prawdziwą sławę i uznanie przyniosło mu jego drugie literackie dzieło, które ukazało się w roku 1971. "Fear and Loathing in Las Vegas - Savage Journey to the Heart of the American Dream", bo o nim mowa, opowiadało historię dwóch outsiderów, którzy w stolicy światowego hazardu realizowali swój prywatny "amerykański sen". Główni bohaterowie, dziennikarz Raoul Duke (będący w rzeczywistości alter ego Thompsona) i jego szemrany adwokat Dr. Gonzo (wzorowany na postaci Oscara Z. Acosty, domniemanego przyjaciela Thompsona, o którym niektórzy mówią, że nigdy nie istniał i był jedynie wytworem wyobraźni pisarza) przemierzają Las Vegas w celu napisania sprawozdania z wyścigów crossowych. Rajd jest tylko pretekstem do zwiedzania mitycznego miasta w stanie permanentnego odlotu, kosztowania szerokiej gamy narkotyków i uczestniczenia w przezabawnych perypetiach, które są zresztą rezultatem prowokacyjnych zachowań niekonwencjonalnego duetu. Za parawanem zgrywy kryje się zjadliwa satyra na pogrążoną w nixonowskim marazmie Amerykę. "Fear and Loathing..." jest podsumowaniem szalonych lat 60-tcyh i wyrazem tęsknoty za tamtym beztroskim czasem. Między kolejnymi opisami doznań po LSD i meskalinie, Thompson w bolesny sposób rozprawił się z osławionym "amerykańskim snem". Przemycił smutną prawdę o Stanach Zjednoczonych przełomu dekad, których mieszkańcy są rozczarowani wojną w Wietnamie i pozbawieni wiary w hipisowskie ideały, niegdyś tak żarliwie głoszone przez młodych buntowników. Ale sukces Thompsona nie polegał jedynie na trafnym ukazaniu amerykańskiej rzeczywistości A.D. 1971. Poprzez unikalny styl w jakim została napisana, powieść stała się pierwszym wyraźnym manifestem zupełnie nowego rodzaju dziennikarstwa. Głównym jego założeniem była rezygnacja z bezstronnego przedstawiania faktów na rzecz osobistych, hipersubiektywnych spostrzeżeń. Autor "gonzo" nie poprzestaje na obserwacji opisywanych wydarzeń, ale stara się brać w nich czynny udział, mało tego - próbuje deformować rzeczywistość i wpływać na nią. Najlepszym sposobem na odkształcenie realiów były oczywiście narkotyki. Nic dziwnego, że Thompson poświęca im w książce tyle miejsca (używki są zresztą wszechobecnym motywem przewijającym się w prozie Amerykanina).

Działalność Huntera S. Thompsona nie ograniczała się tylko do pisania. Próbował swoich sił również w polityce; w roku 1970 o mały włos nie został szeryfem okręgu Pitkin County. Kandydował jako przedstawiciel fikcyjnej partii demokratycznej o nazwie Freak Power i opowiadał się m.in. za legalizacją narkotyków. Innym jego pomysłem była zmiana nazwy miasta Aspen na.... Fat City. Co ciekawe, jego kontrowersyjny program wyborczy zyskał niemałą popularność i Thompson był o krok od objęcia urzędu, o który się ubiegał, przegrał jednak niewielką ilością głosów z kandydatem Republikanów." (artykuł znaleziony)

0 komentarze:

Prześlij komentarz

    Serpent.pl