Alternatywne wartości były tylko pieprzonym kantem,
Kiedy mówili "przyłącz się", wcale tak nie myśleli.
To, co mieli na mysli, to "moje, to jest moje". Czy nie widzisz?
Udeptali nasze głowy, by sami mogli być wolni.
Stworzyli małe grupy, niczym getta bogaczy
Pasących kozy i hodujących pomidory.
Gdy świat był pieprzony przez faszystowski reżim,
Oni mówili o wiatrakach i psychodelicznych marzeniach.
Ja już to wszystko wcześniej słyszałem,
Gdy rewolucja wchodziła tylnymi drzwiami,
Ale czy ktoś może obiecać, że więcej się to nie stanie?
Generałowie sączą Bacardi, gdy cierpią szeregowi. (Penny)
Gdy chcę kupić książkę schodzę raczej do undergroundu - do antykwariatów. Rzadko używam księgarni. Mało kasy, drożyzna, błyszczące okładki, coraz większa ilość liczb przed przecinkiem, coraz więcej artystów. To było jakoś niedawno - chciałem chyba gdzieś sie odlać i wstąpiłem do empika, który kojarzy mi się z czymś w rodzaju mcdonaldsów. Nie żebym miał jakieś ciśnienie, ale w najbliższej perspektywie musiałem zaspokoić fizjologiczne potrzeby. Latając po piętrach postanowiłem wstąpić do działu z książkami. Proza, poezja, biografie - nie wiadomo co wybrać. W moim przypadku kończy się tym, że nie dokonuję żadnego wyboru. Doszedłem więc do działu, który nigdy mnie nie interesuje w formie pisemnej ekwilibrystyki - książki o muzyce. Biografie, historie, dyskografie - historia Marillion, dlaczego Jim Morrison umarł po raz setny itp. - a gówno mnie to obchodzi! Patrzę... tytuł - "Zbuntowane życie". Patrzę... książka....
Penny Rimbaud (Jeremy John Ratter)
Autor? Penny Rimbaud. Nie znam. Tak mi się przynajmniej w pierwszej chwili wydawało. Zerknąłem na notkę i wiedziałem już, że książkę napisał spontaniczny "pomysłodawca" projektu, który ujrzał światło w formie grupy-komuny Crass - ideowej wyroczni młodego pokolenia anarchistów w UK i na świecie. Wszystko stało się jasne. Crass? Znam. Po wyrywkowym przeczytaniu kilku fragmentów stwierdziłem - dobra - zrobię coś czego do tej pory nie robiłem - kupię książkę wspominkową. Generalnie nie żałuję - książkę dobrze się czyta. Styl jest świetny - po kilku zdaniach dalej już się "płynie". Jedyne co mnie wkurza - zresztą nie tylko w tej książce - jest stosunek do religii, a przede wszystkim do chrześcijaństwa. Zakładając, że anarchia to negacja pewnego porządku społeczno-ideowego to ok - popieram - jeśli jest to negacja konstruktywna. Pewnie w rozumieniu anarchistów religia również zalicza się do tego porządku i to jest błąd. Według mnie nie istnieje coś takiego jak ateizm. Śmieszy mnie jak ktoś mówi, że jest ateistą, bo mówiąc to już w coś wierzy - w to, że Boga nie ma. Najbardziej prymitywne plemiona w coś wierzą. Wiara jest życiem. Róbcie rewolucję - od Chrystusa się odpierdolcie. No dobra... Penny Rimbaud. Lubię Cię :)
Książka ukazała się w wydawnictwie Jirafa Roja w 2006 roku.
hej, hej, wstrzymaj konie. a co z agnostykami, he?
OdpowiedzUsuń* * *
wszystkie te wyprawy krzyżowe, młot na czarownice, dżihady... gdyby religia zechciała nie mieszać się w prywatne życie ludzi, którzy żyją bez niej, my też nie czepialibyśmy się jej.
...