Szmeroszepty klonowe, czyli partytura na czterech panów i stół.
"Członkowie grupy Karbido w bardzo prosty i swobodny sposób pokazują widzowi jak niesamowity jest świat zbudowany z dźwięków. Najciekawsze, że każdy z tych dźwięków jest tworzony w obrębie niedużego, drewnianego stołu. Aż dziw, ile instrumentów i możliwości da się wydobyć z tego, niby kuchennego mebla.
Cóż można zrobić ze stołem? Głupie pytanie, przecież każdy doskonale zna zastosowanie tego przedmiotu codziennego użytku. Na stole przecież można przyrządzić posiłek, a następnie go zjeść, można też usiąść za stołem i w bardzo miłym gronie wódki się na napić. Cóż jeszcze? Wiele rzeczy! Chociażby, przeważnie kiedy się na coś czeka, można dla zabicia czasu pobębnić po blacie wspomnianego stołu. Ta czynność często bywa wykonywana automatycznie, bez głębszych zastanowień na temat wystukiwanego rytmu, bliższych skojarzeń muzycznych i ich własnej interpretacji. A cóż będzie jeśli jednak zwrócimy uwagę na rytm, który wystukujemy i postaramy się to ogarnąć w jakieś konkretne ramy?
Panowie z Karbido postanowili właśnie z owego bezmyślnego wystukiwania rytmów stworzyć swoistą układankę. Układankę, która trwa przez całą godzinę i ewoluuje do miana muzycznych wariacji na temat mniej lub bardziej znanych tematów. Odważne? Szalone? W jakiś sposób na pewno, jednak po spędzeniu wspomnianej godziny z zespołem, wszelkie wątpliwości uchodzą, a miejsce ich zastępuje zachwyt i żal, że to już koniec.
Spektakl zaczyna się od najzwyklejszego zajęcia miejsc za stołem i podaniu sobie rąk. Chwilę później zaczynają płynąć dźwięki. Tu nie potrzeba słów, dialogów czy wymyślnych strojów. Wystarczy czterech muzyków jazzowych i drewniany, aczkolwiek naszpikowany elektroniką stół, który odzywa się po każdym dotknięciu, szmerze czy oddechu. Tu nie potrzeba orkiestry narodowej, ani chórów cerkiewnych, aby kreowany nastrój zahaczał gdzieś o magiczne, niedostępne dla ludzkiej świadomości, krainy myśli i najskrytszych marzeń. Bogactwo rytmów, motywów etnicznych, industrialnych śladów, siejących mak bab i tępych, zatwardziałych dziadów oczarowuje niemal od początku. Ta przedziwna muzyka ma to do siebie, że zabiera każdego odbiorcę w godzinną podróż gdzieś na skraj wszechświata. Do miejsca, w którym spotykają się wszelkie skrajności i, mieszając się z sobą, stwarzają niesamowitą pieśń, która szybko staje się soundtrack'iem do wewnętrznego filmu. Wszystko oczywiście poparte bardzo ciekawym oświetleniem, które czasem wskazuje tylko najważniejsze punkty, aby za moment wybuchnąć całą arią kolorów.
Najciekawsze, że całość tworzona jest w obrębie niedużego drewnianego stolika, do którego przymocowano elementy różnych instrumentów. Dodatkowo warto wspomnieć, że każdy dźwięk wydobywany jest przez muzyków na żywo, co tylko potwierdza niepowtarzalność sztuki, którą trudno jednoznacznie skonkretyzować jako sztukę. To bardziej niesamowite minimalistyczne widowisko muzyczne z tysiącem dźwięków i dźwięków oraz niekończoną ilością ich interpretacji. Żal tylko patrzeć na pustą salę, w której powinni znaleźć się widzowie. Tych niestety jakby zabrakło... (Maciej Aronowicz)"
Reżyseria - Karbido
Występują: Igor Gawlikowski, Marek Otwinowski [maot], Paweł Czepułkowski, Michał Litwiniec [mike]
Niestey, nie widziałem spektaklu czego bardzo żałuję. Z "trailera" wygląda to bardzo ciekawie. Mam nadzieję, że dane mi będzie to nadrobić.
Widziałam ten niesamowity spektakl w TVP kultura, tam często powtarzają program, więc polecam śledzić, pozostaje na długo w pamięci.
OdpowiedzUsuń