Les Rallizes Dénudés - Le 12 mars 1977 à Tachikawa


Koncertowe arcydzieło rockandrollowej psychodelii. Na dodatek, odzyskane na CD po wielu latach. Wiem, że brzmi to mocno, ale każde słabsze określenie nie oddawałoby skali zjawiska. Korzenie Les Rallizes Dénudés sięgają schyłku lat 60., co czyni z nich jeden z pierwszych psychodelicznych bandów w Krainie Kwitnącego Słońca, odległy zarazem w równej mierze od raczej epigońskich dokonań japońskich pionierów tej stylistyki: Blues Creation i Flower Travelling Band, jak i od elektroakustycznej psychodelii Taj Mahal Travellers. Les Rallizes sytuują się bowiem zdecydowanie bliżej źródeł amerykańskiej psychodelii, szczególnie tej, czerpiącej z bluesa, jak to miało miejsce w przypadku Grateful Dead, Quicksilver Messenger Service czy Moby Grape, a także, ulubionej przez japońskich psychodelików, formacji Blue Cheer. Nie są to jednak jedyne punkty odniesienia - w muzyce Les Rallizes pobrzmiewają bowiem równie wyraźnie echa nagrań Velvet Underground oraz garażowo-prepunkowych grup the Stooges i MC5. Dźwięki są więc bardzo surowe, produkcja oszczędna (mówiąc eufemistycznie!), zaś na pierwszy plan wysuwa się czysta, rockandrollowa ekspresja, osadzona silnie w bluesowej motoryce i wzbogacona rozbestwionymi improwizacjami, opartymi raczej na poszukiwaniach brzmieniowych, niż na popisach solistów. Królują sprzężenia, pogłosy, fuzzbox i nieunikniony efekt wah-wah, masakrujący w równym stopniu partie gitar, co i głos Mizutaniego Takashi, który w swych wokalnych interpretacjach szlagierowych tematów ociera się nieustannie o ekspresję Haino. Les Rallizes objawiają się zresztą jako rockandrollowe alter ego Fushitsushy, do której zbliżają się ostentacyjnie w najbardziej energetycznych fragmentach swych utworów, przybierających zwykle kształt kilkunastominutowych orgii motorycznego hałasu, ciążących ostatecznie ku transowemu wymiarowi czystego chaosu. Rzadko trafiają się ostatnio archiwalne nagrania o podobnej wartości i takiej sile rażenia. Le 12 mars 1977 á Tachikawa to album wyjątkowy, także i dlatego, że zmienia potoczne wyobrażenia o japońskiej psychodelii lat 70., w których Haino i jego Fushitsusha jawili się jako piękny, lecz osamotniony, egzotyczny kwiat, który wybujał okazale na jałowej ziemi. Bez dwóch zdań, jest to pozycja obowiązkowa. (gaz-eta)



Though Les Rallizes Denudes, also known as Hadaka no Rallizes, were one of the earliest and most revolutionary Japanese psychedelic rock bands, and have existed off and on through four decades, they are also one of the most obscure, barely known even in their native country. This cult of noise-terrorists shrouded themselves in mystery, seldom touring and releasing very few records, usually with no discernible label. Their sound presages the later psychedelic experimental noise of Fushitsusha, High Rise and others in the current crop more than any other Japanese psychedelic group from the late '60s.

Revolving around guitarist and vocalist Mizutani Takashi, Les Rallizes Denudes formed in November of 1967 at Kyoto University, inspired by Exploding Plastic Inevitable-era Velvet Underground as well as the over-amplified rock of Blue Cheer. By 1968 they were gigging live and even began a regular collaborated with an avant-garde theater troupe, which ended the next year because of Les Rallizes's penchant for extreme volumes of sound. Not only did they use massive amounts of feedback at loud volumes, their stage shows used strobe lights, mirror balls and other effects for a live experience that was a total sensory assault.



The group also aligned themselves with radical left-wing politics, performing at the front lines of student demonstrations against Vietnam and even the student occupation of Kyoto University in April of 1969. One original member, Wakabayashi, was involved in the Japanese Red Army hijacking of a flight to North Korean, known as the Yodo-go incident, and because of Mizutani's own connections with the Red Army, the group's gigs became more infrequent and clandestine. The band didn't record much in the studio, and the only music of theirs to come out on vinyl at this time was one side of the double LP compilation Oz Days Live released by Oz Discs in 1973. In fact Les Rallizes kept going throughout the '70s and '80s without releasing a thing, and then suddenly they put out three CDs of archival recordings in 1991, and a video the next year. Of these, the double CD/LP '77 Live highlights them at the top of their form, with 10- to 20-minute tracks of intense guitar feedbacks and drones over repetitive rhythms and heavily distorted vocals.

Les Rallizes played their final gig in October of 1996, nearly thirty years after their inception. All their albums were released in very limited quantities, and are extremely difficult to find with collectors grabbing them up immediately when they show up in stores and catalogs. Because of the group's reputation for secrecy and violence, as well as the difficulty in tracking down their recordings, Les Rallizes Denudes has taken on an almost mythic status. (AMG)

link in comments 

1 komentarz:

    Serpent.pl