Strawberry Alarm Clock - "Incense And Peppermints" (1967)


[PL]

Historia kalifornijskiej grupy Strawberry Alarm Clock bardzo przypomina losy wielu innych obiecujących kapel amerykańskich, które na skutek kontaktu z bezwględnym światem przemysłu muzycznego równie szybko wzlatywaly w przestworza, co upadały na bruk. Zaczynając jako skromny garażowy skład, utworzony w 1965 na gruzach innych lokalnych zespołów, szóstka muzyków przyjęła nazwę the Sixpence. W tym czasie Stany Zjednoczone poddawane były zmasowanemu atakowi dźwięków The Beatles i innych klonów, co przeszło do historii jako "brytyjska inwazja", tak więc nazwa ta miała idealny sens.

W ten sposób w miasteczku Glendale powstała psychedeliczna siła, która dwa lata później miała wstrząsnąć amerykańskimi listami przebojów. W oryginalnym składzie znaleźli sie: Lee Freeman (wokal), Ed King (gitara rytmiczna), Gary Lovetro (gitara basowa), Gene Gunnels (perkusja), Mike Luciano (tamburyn) i Steve Rabe (gitara prowadząca). The Sixpence grali początkowo covery grupy Love oraz Jimiego Hendrixa nagrywając jedną siódemkę dla Impact oraz trzy kolejne dla All-American (małych, lokalnych wytwórni). The Sixpence koncertowali też często w Santa Barbara powoli stając się lokalną atrakcją.

Na początku 1967 nazwa została zmieniona na Thee Sixpence, a grupa sama zaczęła reformować skład. Pierwszym z uciekinierów był Rabe, na którego miejsce pojawił się Mark Weitz (klawisze, wokal). W takim składzie zespół rozpoczął pracę nad nowym singlem, zatytułowanym "The Birdman of Alkatrash", którego strona B zawierać miała dodatkową, instrumentalną kompozycję, "Incense And Peppermints". Na skutek samowolnej decyzji producenta, Franka Slaya, tune miał jednak zyskać tekst, który napisał jego przyjaciel - John Carter. Także on zadecydował, że na singlu podpisany zostanie on jako jego kompozycja, stworzona we współpracy z partnerem – Timem Gilbertem. Do tego chaosu dołączyła się jeszcze obecność szesnastoletniego Grega Munforda podczas sesji, który zaśpiewał ów tekst nie będąc nawet członkiem zespołu... w ogniu animozji singiel został w końcu wytłoczony i rzucony na rynek, ale ta pierwsza manipulacja miała stać się pierwszą z serii. Jak się bowiem okazało, to właśnie kawałek ze strony B stał się faworytem radiowych didżejow i wkrótce był grany w całym kraju.


Wkrótce w grupie zaczęły się poważne przetasowania. Doszedł George Bunnell (gitara basowa, efekty, wokal) oraz Steve Bartek (flet, efekty), a także Randy Seol (perkusja, wokal), który z braku oryginalnego wokalisty zapewnił też ścieżkę wokalną na albumowej wersji "Incense And Peppermints". Gdy singiel, jak burza zaczął wdrapywać się na listy przebojów, zespół został namierzony przez koncern MCA, której świeżo utworzony sublabel UNI Records miał się skupić na kapitalizacji nowej sceny psychedelicznej. Label ten przejął prawa do dystrybucji singla, ale tylko pod warunkiem zmiany nazwy przez zespół, który mylił sie z przynajmniej czterema innymi projektami, posiadającymi podobne nazwy. W ten sposób podczas burzy mózgów powstała nowa, idealna dla skwaszonego odbiorcy nazwa - Strawberry Alarm Clock.

Album "Incense And Peppermints" został nagrany i wypuszczony na rynek przez UNI jesienią 1967, dzięki czemu stal sie doskonalym odzwierciedleniem atmosfery Summer Of Love, a także powszechnej w Bay Area psychedelizacji życia codziennego. Naiwne, niemal dziecięce teksty większości z utworów, opowiadajace o zielonych polach, truskawkach i powszechnej radości nie były być może najbardziej przenikliwe społecznie, ale idealnie nadawały się na podbijanie list przebojów. Z drugiej strony towar Strawberry Alarm Clock zawierał w sobie ziarna nihilizmu i dekadencji, które wkrótce miały ogarnąć kontrkulturę lat '60. W tekście "Incense And Peppermints" słyszymy bowiem niemal prorocze słowa: "Who cares what game we choose? Little to win, but nothing to lose." Utwór "Incense And Peppermints" przez trzy miesiące utrzymywał się na pierwszej pozycji listy Billboardu stając się wielkim przebojem!

Muzyka na debiutanckim albumie także zwracała uwagę swoją oryginalnością. Pełna przestrzeni, wibrująca i aranżacyjnie rozbudowana odwoływała się do najlepszych wzorów sceny psychedelicznej. Album stanął w szeregu z razem z najlepszymi dokonaniami Love, Country Joe & The Fish, 13th Floor Elevators czy West Coast Pop Art Experimental Band. Oprócz "Incense And Peppermints" album zawierał inne, być może mniej przebojowe, ale znacznie ciekawsze muzycznie kompozycje tj. mroczny "The World's On Fire" czy grzybową balladę "Rainy Day Mushroom Pillow" - obydwa kawałki znalazły się rok później na ścieżce dźwiękowej filmu "Psych-Out"(1968) z Jackiem Nicholsonem w roli głównej i SAC występującymi w jednej ze scen.



Zgodnie z duchem czasów na płycie wykorzystano sporo efektów i dziwnych instrumentów, które dodają tej płycie aury niesamowitości, prawdziwie tripowej esencji. Nigdy nie dowiemy się jednak dokładnie, co oprócz standardowego instrumentarium było używane podczas sesji nagraniowej, gdyż wiele z egzotycznych instrumentów nie zostało ujętych na "liście płac", a sami muzycy przypominają sobie jedynie część z nich. Jednym z instrumentów, użytych przez zespół była jednak z pewnością gitara Vox Mando (jeden z ulubionych instrumentów Briana Jonesa). Pomimo wielu kontrowersji i niejasności produkcyjnych, otaczających ten album, przenikliwe brzmienie i wyśmienita produkcja tworzą z z niego nieśmiertelny klasyk psychedelicznego rocka - prawdziwy artefakt tamtych czasów, który musi być wysłuchany przez każdego prawdziwego fana muzyki lat '60.

[EN]

The story of Californian band Strawberry Alarm Clock resembles fates of many other outstanding American groups, which were picked by the music business and given a chance to get momentum in order to eventually fall down and be forgotten. They started in 1965 as six member, banal garage band, which sprouted on wrecks of other local groups and named themselves the Sixpence. At that time it made perfect sense as „British invasion” led by The Beatles and other clones was rolling over United States.

As the story goes, that's how in small Glendale new psychedelic force came to life, which in two years would have shaken all American charts. Original line-up consisted of Lee Freeman (vocals), Ed King (rhythm guitar), Gary Lovetro (bass guitar), Gene Gunnels (drums), Mike Luciano (tambourin) i Steve Rabe (lead guitar). The Sixpence went off by playing covers of Love and Jimi Hendrix and being picked by small Impact label, for which they recorded one 7'' single, later moving on to All-American, for which they recorded three 7'' singles. As they were playing a lot of gigs in Glendale and in Santa Barbara, they were getting more and more attention on a local level winding up as local star.



In the beginning of 1967 they changed their name to Thee Sixpence and they reformed line-up a bit. First gone off was Rabe, replaced by Mark Weitz (keybords, vocals). Subsequently the band started working over a new single, titled "The Birdman Of Alkatrash", which flip side was supposed contain instrumental composition, "Incense And Peppermints". When track was ready, it's producer Frank Slay decided on his part only that it might have used and edge, thus sent it over to his friend, songwriter – John Carter, who eventually wrote down lyrics. Second Slay's decision had some serious consequences for the band as he credited B side track to John Carter and his partner, Tim Gilbert. This confusion was deepened by presence of sixteen year old Greg Munford during recording session, who actually sang the song without even being a member of SAC... although fat was in a fire, single has been pressed and thrown onto the market. Soon "Incense And Peppermints" got some serious attention as this was a track favoured by DJs across the country.

Right after group was seriously reshuffled. George Bunnell (bass guitar, effects, vocals) joined the band as well as Steve Bartek (flute, effects) with Randy Seol (drums, vocals) following, who later provided vocal tracks for an album version of "Incense And Peppermints". When single itself started to climb the buster charts, band was tracked down by MCA company, which just created a brand new sublabel, UNI Records for monetizing psychedelic sound, sweeping through USA. UNI took over all rights for distributing the single under one condition, that name of the band would be changed, as it was mistaken with at least four similar bands playing at that time. So all members sat down and took a new name inspired by a clock in Weitz's room naming themselves in a way, which was really sweet for a listener high on acid – Strawberry Alarm Clock.

"Incence And Peppermints" album was recorded and released in the fall of 1967 by UNI Records, becoming a visible reflection, a music equivalent of Summer Of Love and psychedelic daily vibe of Bay Area. Naive, almost childish lyrics depicting green fields, strawberries, common happiness were not very socially penetrating, but perfectly aimed into getting peaks of all hit charts. On the other hand merchandise of SAC emitted vibrations of nihilism and decadence, which were shortly to overturn acid-grown optimisim of 60's counterculture. Lyrics of "Incense And Peppermints" had these bitter words: "Who cares what game we choose? Little to win, but nothing to lose." This track stayed as #1 on Billboard charts for three months becoming a Big Hit!



Music of this debut album paralyzed though with it's originality. Full of cosmic space, vibrating and arrangement-wise sophisticated, took it's best from grand performances of American psychedelic scene. Album could be put in one row with such like Country Joe & The Fish, 13thFloor Elevators or West Coast Pop Art Experimental Band. Apart of "Incense And Peppermints" album contained less commercial, much different, but more interesting compositions like somehow dark and apocalyptic, "The World's On Fire" or mushroom inspired ballad, "Rainy Day, Mushroom Pillow" - both were used for "Psych-Out" OST (1968), starring Jack Nicholson and guest starring SAC themselves.

Due to signum temporis there was a lot of effects and strange instruments used during recording session, which add a special feel to it, genuine trip essence. We will never probably find out what was exactly used there excluding credited instruments, cause even musicians seem to remeber it only partially. One of the things dug out from Bunnell in an interview though is usage of Vox Mando guitar (one of favourite Brian Jones' instruments). Hovewer, all these small controversions and mysteries surrounding recording and production don't cover a fact that we heave here one of the most beautiful psychedelic album of all times with striking sound and great, trippy tunes. This is one of the immortal classics – real artifact of old times, which has to be spinned by every 60's music lover!

###########################################

Incense And Peppermint issues [DISCOGS]
Official website

3 komentarze:

  1. 15 lat temu przeczytalem o SAC. 9 lat zaryzykowalem w ciemno i - nie znając ich zupełnie - nabyłem w Londku znakomita składankę SAC "Strawberries Mean Love". Nie pożałowałem wtedy i nie żałuję do dzisiaj. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta sama skladanke, pomniejszona o 3 kawałki uploadowalem na speedyshare. Rip "Incense And Peppermints" z winyla trochę ciężko byloby mi wykonać...

    OdpowiedzUsuń

    Serpent.pl