Jest to krótka recenzja płyty "Zoot Allures", która ukazała się w magazynie Jazz w czerwcu 1977. Co do pochodzenia tytułu, zdania są podzielone. Najbardziej prawdopodobny jest źródłosłów francuski, bo częściowo potwierdzony przez Zappę (na płycie "Titties &B eer - Zoot Allures in Paris Zappa powiedział: "A teraz z naszego albumu Zoot Allures o tytule prawie francuskim"). Zoot Allures - po francusku: zut alores, znaczy coś jakby "do diabła!".
Druga interpretacja związana jest z garderobą. Otóż w piosence "Wonderful Wino" mowa jest o garniturach zoot noszonych przez wielu muzyków w tamtym czasie. Stąd pewnie zoot allures - czyli 'zoot nęci/wabi'. (informacje za arf). Prawda jest pewnie taka, że obydwa wyjaśnienia są trafne. (andrzejrogowski)
Druga interpretacja związana jest z garderobą. Otóż w piosence "Wonderful Wino" mowa jest o garniturach zoot noszonych przez wielu muzyków w tamtym czasie. Stąd pewnie zoot allures - czyli 'zoot nęci/wabi'. (informacje za arf). Prawda jest pewnie taka, że obydwa wyjaśnienia są trafne. (andrzejrogowski)
Frank Zappa - niezmordowany
Album „Zoot Allures" (Warner Bros. BS 2970) Frank Zappa wydał pod swoim nazwiskiem pod koniec ubiegłego roku. Gdy pytałem znajomych Amerykanów, cóż znaczyć może ten zagadkowy tytuł, najpierw długo opowiadali mi różne zawiłe historie, wreszcie, śmiejąc się, mówili zazwyczaj: „Frank lubi bawić się słowami!" — I rzeczywiście, choć także bawi się samą muzyką, bawi się pozowaniem do zwariowanych zdjęć, bawi się pisaniem wariackich tekstów do swoich piosenek... Podejrzewam, że w tym kryje się właśnie sedno zjawiska pod nazwą Frank Zappa: nie mrożąc powagą swoich poczynań i nie pozwalając by były śmieszne, lecz właśnie zabawne, zadziwia jednak swoją niewyczerpaną inwencją.
Produkowana i miksowana przez samego mistrza płyta „Zoot Allures" przynosi 9 kompozycji, nagranych przy współudziale nowych, w większości, muzyków. Wśród nich na szczególną uwagę zasługuje młody perkusista, Terry Bozzio znakomicie dający sobie radę nie tylko w partiach rockowych, gdzie — grając ostro ani na chwilę nie zaciera pastiszowego ich charakteru („Disco boy"), lecz także w kompozycjach jazzujących czy utrzymanych w typowo prześmiewczym, charakterystycznym dla Zappy klimacie. Z muzyków, których znamy z dawniejszych nagrań Franka, pojawia się kilkakrotnie Roy Estrada (nieobecny kilka już lat na płytach Zappy, słynny „boy soprano" z legendarnego albumu „Freak out" i innych realizacji z późnych lat sześćdziesiątych oraz Ruth Underwood (marimba, syntezator). W jednym z nagrań słyszymy saksofonistę o pełnym fantazji imieniu — Napoleon Murphy Brock. Utwór ten nosi tytuł „Black Napkins", nagrany podczas koncertu w Osace w lutym 1976 roku jest wspaniałym popisem Zapppy — gitarzysty; nawiasem mówiąc, Frank lubi włączać do swoich płyt nagrania dokonane podczas koncertów. Jeszcze dwa utwory na płycie są równie silnie zdominowane przez wspaniale brzmiącą gitarę Franka — tytułowy „Zoot allures", melodyjny i nieco melancholijny, nawiązujący do jazz-rockowych eksperymentów Larry Coryella — oraz utrzymany w konwencji makabrycznego żartu utwór „The torture never stops", gdzie Zappie (g, bg, instr. klawisz.) towarzyszy tylko Terry Bozzio oraz niezidentyfikowany kobiecy glos, pełen bólu i skargi... Owe przejmujące jęki na tle ciepłego i niskiego, lecz twardego głosu Zappy oraz chrapliwego dźwięku jego gitary w oszczędnych i niezwykle wyważonych glissandach w połączeniu z surrealistycznym tekstem (jego, oczywiście, autorstwa) to oczywiście pomysł samego lidera. (JKW)
Produkowana i miksowana przez samego mistrza płyta „Zoot Allures" przynosi 9 kompozycji, nagranych przy współudziale nowych, w większości, muzyków. Wśród nich na szczególną uwagę zasługuje młody perkusista, Terry Bozzio znakomicie dający sobie radę nie tylko w partiach rockowych, gdzie — grając ostro ani na chwilę nie zaciera pastiszowego ich charakteru („Disco boy"), lecz także w kompozycjach jazzujących czy utrzymanych w typowo prześmiewczym, charakterystycznym dla Zappy klimacie. Z muzyków, których znamy z dawniejszych nagrań Franka, pojawia się kilkakrotnie Roy Estrada (nieobecny kilka już lat na płytach Zappy, słynny „boy soprano" z legendarnego albumu „Freak out" i innych realizacji z późnych lat sześćdziesiątych oraz Ruth Underwood (marimba, syntezator). W jednym z nagrań słyszymy saksofonistę o pełnym fantazji imieniu — Napoleon Murphy Brock. Utwór ten nosi tytuł „Black Napkins", nagrany podczas koncertu w Osace w lutym 1976 roku jest wspaniałym popisem Zapppy — gitarzysty; nawiasem mówiąc, Frank lubi włączać do swoich płyt nagrania dokonane podczas koncertów. Jeszcze dwa utwory na płycie są równie silnie zdominowane przez wspaniale brzmiącą gitarę Franka — tytułowy „Zoot allures", melodyjny i nieco melancholijny, nawiązujący do jazz-rockowych eksperymentów Larry Coryella — oraz utrzymany w konwencji makabrycznego żartu utwór „The torture never stops", gdzie Zappie (g, bg, instr. klawisz.) towarzyszy tylko Terry Bozzio oraz niezidentyfikowany kobiecy glos, pełen bólu i skargi... Owe przejmujące jęki na tle ciepłego i niskiego, lecz twardego głosu Zappy oraz chrapliwego dźwięku jego gitary w oszczędnych i niezwykle wyważonych glissandach w połączeniu z surrealistycznym tekstem (jego, oczywiście, autorstwa) to oczywiście pomysł samego lidera. (JKW)
Wszelkie informacje dotyczące składu muzyków w poszczególnych utworach oraz miejsc nagrań można znaleźć na nieocenionej stronie Romana Garcia Albertrosa vel donlope.
"Po ukazaniu się płyty Zoot Allures recenzenci pisali, że tym razem Zappa byt widocznie zbyt zajęty graniem na kilku instrumentach oraz obowiązkami już nie tylko producenta, ale i realizatora płyty, by się w studiu nie pogubić. Powstało jedno ze słabszych jego dzieł, pozbawione prowokacyjnej aury i satyrycznego ostrza innych jego dokonań, muzycznie poprawne, ale nie intrygujące, zaskakujące elementami disco. No może z wyjątkiem Black Napkins, jedynego nagrania koncertowego w zestawie, zarejestrowanego 3 lutego 1976 roku w Osace w Japonii i zawierającego niesamowite solo gitarowe Zappy w stylu Carlosa Santany..."
Kto to napisał? Oczywiście Wiesław Weiss w "Tylko Rock" 12/96. W swej opinii zgodny jest z wieloma innymi recenzentami, którzy widząc płytę nagraną w studio i patrząc na skład zespołu, a tam tylko Zappa i Bozzio (przeważnie) pomyśleli sobie, że płyta musi być naprędce skleconym nieskoordynowanym zlepkiem nagrań. Oto kolejna recenzja.
"... Uczciwie mówiąc jest to najmniej interesujący rozdział w dyskografii Franka ciekawy może ze względu na niekończące się sola gitarowe udostępnione w okresie kryzysu kariery (zamknij się i płać). Są oczywiście przebłyski geniuszu, jak (...) gitarowe solo w 'Black Napkins' czy zręczna narracja 'Wonderful Wino' (...). Ale są i potknięcia - duże - jak niekończący się nonsens 'The Torture Never Stops' czy też piskliwość 'Disco Boy' (...)"
Trudno uwierzyć, że wysublimowane 'Zoot Allures' i głupawy 'Disco Boy' skierowane były do tego samego odbiorcy ale wtedy Zappa ciągle kultywował ten dziecinny, autodestruktywny element w swojej sztuce. Płyta ta jest popularna wśród wielu fanów ale przykro słuchać jak Zappa przybiera postać księcia głupich żartów w efekcie porzucając jeden tron na rzecz drugiego." Dave Connolly
Jak bardzo jałowe zajęcie uprawiają ci ludzie widać gdy czytelnik zastanowi się nad znaczeniem używanych tam słów. Co znaczy, na przykład "pogubił się w studiu"? Czy recenzent chciałby wytknąć jakieś realizatorskie błędy? A jeśli tak, to gdzie one są? Tego oczywiście się nie dowiadujemy. Podobnież brak "satyrycznego ostrza". Czym recenzent zmierzył jego ostrość? Albo "zaskakujące elementy disco". Autor recenzji nie zauważył najwyraźniej, że cała płyta jest satyrą na kulturę disco (dziś mamy clubbing), i w ogóle na tak zwaną rozrywkę, te wszystkie dreszczyki dostępne za niewielką opłatą (każdy/każda znajdzie coś dla siebie!). Wedle pana Weissa jedyna dobra rzecz na płycie okazuje się być w stylu Carlosa Santany! I w tekście drugim, pełnym podobnych insynuacji, czym, na przykład, jest "niekończący się nonsens" albo te trony na których zasiadał Zappa? Czy on w ogóle zasiadał na jakiś tronach? Nie kojarzę.
Zadziwiający jest brak zrozumienia dla piosenki "Tortura nigdy się nie kończy". Jej tekst jest przecież tak genialnie pojemny, że można interpretować go jako obraz artysty, więźnia tak zwanego przemysłu rozrywkowego, a także jako, niemalże buddyjską, metaforę ludzkiego bytu, gdzie osobowość człowieka tworzona i kształtowana przez represyjne otoczenie akceptuje "zgniliznę i rzygowiny" jako coś normalnego, nie mając pojęcia, że możliwe jest inne życie poza undrgroundem codzienności. No bo przecież tym prawdziwym podziemiem jest nasza konsumencka codzienność. Nieprawdaż? Zappa stawia pytanie: Kto tu jest tak naprawdę normalny? tł. andrzejrogowski (wszystkie materiały za http://frankzappa.republika.pl)
Kto to napisał? Oczywiście Wiesław Weiss w "Tylko Rock" 12/96. W swej opinii zgodny jest z wieloma innymi recenzentami, którzy widząc płytę nagraną w studio i patrząc na skład zespołu, a tam tylko Zappa i Bozzio (przeważnie) pomyśleli sobie, że płyta musi być naprędce skleconym nieskoordynowanym zlepkiem nagrań. Oto kolejna recenzja.
"... Uczciwie mówiąc jest to najmniej interesujący rozdział w dyskografii Franka ciekawy może ze względu na niekończące się sola gitarowe udostępnione w okresie kryzysu kariery (zamknij się i płać). Są oczywiście przebłyski geniuszu, jak (...) gitarowe solo w 'Black Napkins' czy zręczna narracja 'Wonderful Wino' (...). Ale są i potknięcia - duże - jak niekończący się nonsens 'The Torture Never Stops' czy też piskliwość 'Disco Boy' (...)"
Trudno uwierzyć, że wysublimowane 'Zoot Allures' i głupawy 'Disco Boy' skierowane były do tego samego odbiorcy ale wtedy Zappa ciągle kultywował ten dziecinny, autodestruktywny element w swojej sztuce. Płyta ta jest popularna wśród wielu fanów ale przykro słuchać jak Zappa przybiera postać księcia głupich żartów w efekcie porzucając jeden tron na rzecz drugiego." Dave Connolly
Jak bardzo jałowe zajęcie uprawiają ci ludzie widać gdy czytelnik zastanowi się nad znaczeniem używanych tam słów. Co znaczy, na przykład "pogubił się w studiu"? Czy recenzent chciałby wytknąć jakieś realizatorskie błędy? A jeśli tak, to gdzie one są? Tego oczywiście się nie dowiadujemy. Podobnież brak "satyrycznego ostrza". Czym recenzent zmierzył jego ostrość? Albo "zaskakujące elementy disco". Autor recenzji nie zauważył najwyraźniej, że cała płyta jest satyrą na kulturę disco (dziś mamy clubbing), i w ogóle na tak zwaną rozrywkę, te wszystkie dreszczyki dostępne za niewielką opłatą (każdy/każda znajdzie coś dla siebie!). Wedle pana Weissa jedyna dobra rzecz na płycie okazuje się być w stylu Carlosa Santany! I w tekście drugim, pełnym podobnych insynuacji, czym, na przykład, jest "niekończący się nonsens" albo te trony na których zasiadał Zappa? Czy on w ogóle zasiadał na jakiś tronach? Nie kojarzę.
Zadziwiający jest brak zrozumienia dla piosenki "Tortura nigdy się nie kończy". Jej tekst jest przecież tak genialnie pojemny, że można interpretować go jako obraz artysty, więźnia tak zwanego przemysłu rozrywkowego, a także jako, niemalże buddyjską, metaforę ludzkiego bytu, gdzie osobowość człowieka tworzona i kształtowana przez represyjne otoczenie akceptuje "zgniliznę i rzygowiny" jako coś normalnego, nie mając pojęcia, że możliwe jest inne życie poza undrgroundem codzienności. No bo przecież tym prawdziwym podziemiem jest nasza konsumencka codzienność. Nieprawdaż? Zappa stawia pytanie: Kto tu jest tak naprawdę normalny? tł. andrzejrogowski (wszystkie materiały za http://frankzappa.republika.pl)
Według mnie jedna z najlepszych płyt Franka Zappy. Jeszcze słyszę audycję Wojciecha Manna sprzed lat kiedy ją po raz pierwszy nagrałem na kaseciaka.
Zoot Allures is a 1976 rock album by Frank Zappa. This was Zappa's only release on the Warner Bros. Records label. Due to a lawsuit with his former manager Herb Cohen Frank Zappa's recording contract was temporarily re-assigned from DiscReet Records to Warner Bros.
The title is a pun on the French expression "Zut alors!" which, though it has no direct translation, conveys mild surprise and may be approximated by "Damn it!".
The album was originally conceptualized as a double LP, but for unknown reasons Zappa rearranged, edited, and shortened the track listing to what was eventually released as a single LP. Zappa played a test pressing of the original album for Circus magazine in 1976, which reported a radically different, though slightly erroneous track listing that included "Sleep Dirt", "The Ocean Is the Ultimate Solution", "Filthy Habits", and "Night of the Iron Sausage". The former three tracks eventually surfaced on the 1979 Sleep Dirt and the posthumous Läther; "Night of the Iron Sausage" remains unreleased, but was seemingly intended to be a guitar solo of fair length. "Wind Up Workin' in a Gas Station" and "Zoot Allures" were notably absent from test pressings.
"Black Napkins", one of several guitar-driven pieces on Zoot Allures, began life accompanied by themes that would later make up the unique piece known as "Sleep Dirt". The performance heard on the album was culled from Zappa's February 3, 1976 performance in Osaka, Japan, though it was edited for the official release. Along with "Zoot Allures" and "The Torture Never Stops", "Black Napkins" became a signature piece for Zappa, featuring heavily in nearly every subsequent tour and several official releases.
"Wonderful Wino" was originally released on Jeff Simmons' 1970 LP, Lucille Has Messed My Mind Up. The album, produced partially by Zappa (though credited as "La Marr Bruister"), also included the titular track, which later appeared on 1979's Joe's Garage.
Zappa notes in the liner notes to 1979's Sheik Yerbouti that "Friendly Little Finger" from this album was created using xenochrony. (wikipedia)
The title is a pun on the French expression "Zut alors!" which, though it has no direct translation, conveys mild surprise and may be approximated by "Damn it!".
The album was originally conceptualized as a double LP, but for unknown reasons Zappa rearranged, edited, and shortened the track listing to what was eventually released as a single LP. Zappa played a test pressing of the original album for Circus magazine in 1976, which reported a radically different, though slightly erroneous track listing that included "Sleep Dirt", "The Ocean Is the Ultimate Solution", "Filthy Habits", and "Night of the Iron Sausage". The former three tracks eventually surfaced on the 1979 Sleep Dirt and the posthumous Läther; "Night of the Iron Sausage" remains unreleased, but was seemingly intended to be a guitar solo of fair length. "Wind Up Workin' in a Gas Station" and "Zoot Allures" were notably absent from test pressings.
"Black Napkins", one of several guitar-driven pieces on Zoot Allures, began life accompanied by themes that would later make up the unique piece known as "Sleep Dirt". The performance heard on the album was culled from Zappa's February 3, 1976 performance in Osaka, Japan, though it was edited for the official release. Along with "Zoot Allures" and "The Torture Never Stops", "Black Napkins" became a signature piece for Zappa, featuring heavily in nearly every subsequent tour and several official releases.
"Wonderful Wino" was originally released on Jeff Simmons' 1970 LP, Lucille Has Messed My Mind Up. The album, produced partially by Zappa (though credited as "La Marr Bruister"), also included the titular track, which later appeared on 1979's Joe's Garage.
Zappa notes in the liner notes to 1979's Sheik Yerbouti that "Friendly Little Finger" from this album was created using xenochrony. (wikipedia)
link in comments
link
OdpowiedzUsuńPanowie krytykanci chyba się na łby pomieniali. Płyta zacna, dzięki za przypomnienie.
OdpowiedzUsuńPzdr -
M.
Oj, pozamieniali. Weiss dał zdaje się tylko 2,5, mimo że to pełna rockowego żywiołu i mniej - jak na Zappę - pofikana płyta. Zjechana przez krytykę, choć są na niej Serwetki, Tortura oraz tytułowe Ekstrawaganckie Pokusy (tak chyba Rock Serwis tłumaczył).
OdpowiedzUsuńDokładnie Toller - to jedna z najbardziej "równych" i "mocnych" płyt Franka. Według mnie "Zoot" i "Hot Rats" to jedne z mocniejszych.
OdpowiedzUsuńJakie to dziwne... ja też nagrałem sobie całe Zoot Allures na MK 125 z audycji Manna...kiedy to było? 1977? 1978? Hmm... nostalgia. Do dzisiaj jedna z moich ulubionych płyt FZ. Choć kaseciaka już nie mam ;)
OdpowiedzUsuń