Widziałem "Lód" Konstantina Bogomołowa w Teatrze Narodowym. Fakt, że podejmuję się napisania tych kilku słów dowodzi, że sztuka zrobiła wrażenie. Nie uważam się za krytyka teatralnego, ale w miarę wyrobionego widza i muszę powiedzieć, że w życiu nie widziałem takiego gówna i nie boję się użyć tego słowa bowiem kloaczny charakter powinien w zamyśle reżysera być komplementem. Sztuką jest zrobić z gówna arcydzieło, ale na pewno sztuką nie jest z arcydzieła zrobić gówno."Lód" jest adaptacją powieści Władimira Sorokina pod tym samym tytułem.
Spektakl na stronie teatru jest opisywany z ostrzeżeniem, że zawiera drastyczne sceny i słownictwo. Do ortodoksów się nie zaliczam, więc spokojna głowa. Myliłem się. Pierwsza godzina to praktycznie sam rynsztok - chuje, pizdy, wszechspływająca sperma i sraka, rżnięcie w dupę i walenie w żyłę itp. Wszystko to dziwnie i obco brzmi w ustach świetnych aktorów (polskich!). Jadąc autobusem czy po prostu spacerując ulicami słyszę taki sam język, ale te słowa wypowiadają mistrzowie mowy polskiej - aktorzy, którzy powinni służyć kulturze języka. Druga godzina tej męki to jakiś oddech. Reżyser sugeruje, że jego sztuka ma głębszy sens - opowiada o istnieniu tajemniczej sekty nadistot - Świetlistych, która budzi się z uśpienia i wkracza między ludzi. Tytułowy lód służy im do walki z otaczającą ich ludzkością. Pojawiają się nawiązania do II wojny światowej, do czasów stalinizmu.
Mojej uwagi nie przykuła ani scenografia składająca się z kilkunastu leżanek oraz krzyża z trupią czachą, która ma niby nadać aurę tajemniczej symboliki; ani gra świateł (Jacqueline Sobiszewski - zdolna i z czujem reżyser światła); ani muzyka - reżyser uznał, że pewnie bardzo oryginalnym będzie cytat z muzyki György Ligeti'ego wykorzystany w fimie Kubricka "2001: Odyseja Kosmiczna" - niestety w sztuce wypada tragicznie, a nie kosmicznie; aktorzy snują się po scenie jakby sami nie bardzo wiedzieli co tam robią. Koszmaru dopełnia monotonne jak kroplówka plumkanie na fortepianie. Oglądając to przedstawienie ratowałem się spoglądaniem na zegarek oraz w kierunku wentylatorów na suficie sali Bogusławskiego.
Jedyne co mogę dodać na obronę tego pasztetu to udział znakomitych polskich aktorów (Danuta Stenka, Mariusz Bonaszewski, Jerzy Radziwiłowicz, Bożena Stachura, Karol Pocheć, Przemysław Stippa, Waldemar Kownacki, Wiktoria Gorodeckaja i inni), którzy na prawdę starają się wszystko to ratować, ale i tu reżyser zamknął ich w bryle lodu nie dając za bardzo możliwości rozwinięcia skrzydeł. W bryle lodu zaklęta jest też chyba narodowa scena, bo przepraszam, ale wydawanie publicznych pieniędzy na wystawienie tego "czegoś" i jeszcze żądanie za bilet od 30zł do 70zł jest po prostu skandalem - ja dałbym może 2zł (tyle co za miejski szalet). Narodowy teatr nie jest teatrem elit, tylko zgodnie ze swoim przeznaczeniem służy dobru wspólnemu - kulturze. Przygnębiające jest to, że robiony wszech obecnie chłam za wielką kasę pretenduje do miana sztuki.
Niech Państwa nie przekonują recenzje krytyków, którzy pewnie będą bić towarzyską pianę, cmokać "ą-ę" - wszak wiadomo, że biorą pieniądze za nakręcanie rynku i za odpowiedni bankiecik gotowi napisać, że wszystko jest takie piękne i wspaniałe. "Lód" znajdzie na pewno swoich fascynatów - i wszystko w porządku - tylko nie jest to pozycja na największą narodową scenę. I tak mamy zimę i jest zimno - polecam więc Państwu herbatę z imbirem i nie wychodzenie na LÓD - można pomałać sobie nogi (Teatr Narodowy chyba sobie połamie). TAK - JA MAM SERCE !!! I nie jest to jedyne odkrycie jakiego dokonałem bez oglądania tej inscenizacji. Wiadomo jeszcze, że ....
Podobne odczucia miałem po wyjściu z Do damaszku Klaty - jeszcze przed całą aferą. Tylko słownictwa z autobusu było mniej.
OdpowiedzUsuńI coś takiego w Teatrze Narodowym. Wszystko już schodzi na psy.
OdpowiedzUsuńJestem Rosjanką. Wczoraj byłam na „Lodzie” w Moskwie. Narodowy przywiózł ten spektakl na festiwal teatralny „Złota maska”. W pełni, w całości, absolutnie we wszystkim zgadzam się z tym, co napisał Pan bloger. To, co chciałabym powiedzieć po wczorajszym przedstawieniu, Pan już napisał. (Może fanom Sorokina ta sztuka się podoba. Nie jest zresztą ich dużo). A modny, bo (czy: więc?) skandaliczny Bogomołow chyba znalazł sobie odpowiedni materiał. Kilka osób wczoraj z widowni wyszło , a pozostali męczyli się do końca. Też patrzyłam na zegarek, na sufit i myślałam „Komu to jest potrzebne?” A propos, bilety mieliśmy kilkakrotnie droższe niż u was. I jeszcze dręczy mnie jedno: Rosja dla Polaków i tak jest zwariowanym niedźwiedziem z kałaszem w łapach, a po spektaklu to poczucie tylko się wzmocni. Skąd ma Polak mieć wyobrażenie o dzisiejszej Rosji? Z takich spektakli zrobionych w dodatku przez Rosjanina? Koszmar! Dziś w rosyjskim internecie przeczytałam prawie wszystko o „Lodzie”. Miał Pan rację – krytycy cmokają i zachwycają się. Bankieciki chyba były.
OdpowiedzUsuńDziękuję Pani ....
OdpowiedzUsuń