(...) "Bile Inferno" firmuje Bittová wraz z liderem Dunaju Vladimírem Václavkiem. Spotkanie na szczycie najwybitniejszych artystów współczesnego czeskiego undergroundu wpisuje się w sferę world music ogarniając echa muzyki afrykańskiej i azjatyckiej, akustyczne ballady łączy z hipnotycznymi improwizacjami z tradycji szamańskiej. Bittová dociera do coraz głębszych, znoszących etniczne podziały pokładów muzyki korzennej (...)"
(...) Artystom z Europy Wschodniej trzeba światowego rozgłosu, aby zwrócić uwagę zapatrzonych w muzykę anglo-amerykańską polskich słuchaczy. Jakież było zaskoczenie polskich koneserów awangardy, gdy na kultowych dla nich kompilacjach - "ReR Quarterly", dźwiękowej gazecie Chrisa Cutlera, "Step Across The Border", benefisie Freda Fritha i składance z francuskiego festiwalu MIMI pojawiły się nagrania czeskiej wokalistki... Dziś autorski album Ivy Bittovej, "Bittová" ukazuje się w elitarnych barwach "Nonesuch", najambitniejszej amerykańskiej wytwórni związanej z Majors, dla której nagrywały takie żywe legendy awangardy jak Steve Reich, Philip Glass, Kronos Quartet, John Zorn, Bill Frisell. Trudno o bardziej prestiżowy kontrakt dla muzyka z tej części Europy.
Jako wokalistka potrafi osiągać drapieżność Diamandy Galas i nieobliczalność ekspresji Meredith Monk. A zaraz później głęboką, natchnioną zadumę Lisy Gerrard i ulotną, poetycką subtelność Laurie Anderson. Swoje szepty i krzyki nasyca kolorytem słowiańskiej muzyki ludowej, co w sumie czyni jej kreację zupełnie niepowtarzalną. W etnicznym żywiole mieszają się nieartykułowane, jakby wywiedzione z dziecięcej zabawy wokalizy, dzikie, kapryśne galopady głosu, liryczne naiwne piosenki i podniosłe pieśniowe zaśpiewy. Bittová akompaniuje sobie na skrzypcach, improwizując zderza miękkie, słowiańskie motywy ludowe, obsesyjną intensywność muzyki cygańskiej i kąśliwą ekstrawagancję współczesnej awangardy.
Punkt wyjścia dla większości jej kompozycji można odnaleźć w muzyce etnicznej. Każdy z takich tematów w rękach Bittovej obnaża bogactwo drzemiących w nim archetypowych barw i emocji stając się intuicyjnym pomostem wiodącym do czystej ekspresji podświadomości. W najbardziej karkołomnych pasażach, tak wokalnych, jak i instrumentalnych, zachowuje Bittová naturalną spontaniczność i prostotę charakterystyczną dla artystów ludowych. (serpent)
After a few years passed collaborating with drummer Pavel Fajt, Iva Bittová teamed up with Rale guitarist Vladimír Václavek to write and record the beautiful two-CD set Bílé Inferno (White Inferno). The singer remains true to her stripped-down aesthetics, keeping arrangements sparse, letting the songs show their power with as little embellishments as possible. Václavek's acoustic guitar and vocals are often enough to accompany Bittová's sensual (and very creative) vocals and violin playing. Tom Cora may add a bit of cello, Frantisek Kucera a touch of trumpet, or children some singalong lines. The songs are long, repetitive in a way similar to nursery rhymes. The mood is kept quiet, Bittová often whispering in our ears the words of lyricist Bohuslav Reynek. The childlike playfulness of "Kdoule" and "Moucha," the more defiant "Vzpominka," the overdubbed vocals at the end of "Zvon" -- all constitute highlights. Each song seems to be the result of a labor of love between the two protagonists, no detail having been left to chance. And yet, spontaneity permeates the album, mostly thanks to Bittová's many groans, shouts, yelps, and other strange exclamations and techniques she derives from Eastern European cultures and the playground. For a double album, Bílé Inferno is short. The total duration of 77 minutes and 14 seconds would have fit on a single CD, but -- and even though the price of this Czech import gets beefed up because of the two-CD status -- the idea to split the set in two works wonderfully. Listened to as one big chunk, Bílé Inferno would sound a bit linear, become tiresome, and lose part of its appeal. Taken in two helpings, it is one stunning piece of art. The label Indies made up for the short duration with lavish artwork and photographs. This is the Iva Bittová record, timeless and essential to any fan of Czech alternative pop/rock. (amg)
. .
OdpowiedzUsuńTa płyta była dla mnie pierwszym spotkaniem z twórczością tej genialnej Czeszki. Od tej pory czyli blisko 20 lat ma ona trwałe miejsce wśród tych, których twórczości przyglądam się bardzo dokładnie. Chciałbym, by jak najwięcej osób poznało Jej twórczość, bo gorąco wierzę w to, że wrażliwość Pani nie pozostaje bez śladu dla każdego wrażliwego słuchacza i pozostawia w nim trwale coś pięknego. Płyty "Bile Inferno" słucham często i zawsze staram się, by dźwięki miały odpowiednią oprawę, by istniały tylko one, by wchłaniały się w świadomość bez żadnych zachamowań i zakłóceń. Jeśli ktoś pokocha tę płytę i jej klimat powinien też bezwzględnie poznać dysk o nazwie "Elida" nagrany wspólnie z muzykami Bang On A Can. Współpraca z tą trupą okazała się dla Artystki bardzo owocna bo obecnie występuje m.in w projekcie Eviyam z klarnecistą Evanem Zaporynem właśnie z Bang On A Can i gitarzystą Gyanem Rileyem. To co proponują to swoisty powrót do klimatów z Bile Inferno. W najbliższy wtorek, 6 maja Iva Bittova & Eviyam pojawią się na jedynym w Polsce koncercie w Centrum Kultury Zamek w Poznaniu. Bilet zakupiony, odliczane godzin rozpoczete, kolejne misterium z Jej udziałem wkrótce przed oczami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na koncert
ZW(ierzak)