Kalacakra - Crawling to Lhasa (1972)


Pozwolą państwo przedstawić sobie jeszcze jedno raczej zapomniane arcydzieło rodem z loftów. Tym razem nie idzie jednak o słynne strychy Nowego Jorku, lecz o jedno poddasze w Duisburgu, gdzie na początku lat 70. niejaki Heinz Martin, późniejszy uczeń i współpracownik Moondoga, umieścił małe muzyczne studio, w którym zrodziła się jedna z legend krautrockowej psychodelii - acidfolkowy duet Kalacakra (obok lidera tworzył go Claus Rauschenbach). Jeden jedyny album Kalacakry - Crawling to Lhasa, wydany w roku 1972 roku, stał się niemal zaraz kolekcjonerskim rarytasem, dołączając do takich białych kruków, jak Edge of Time formacji Dom czy Psychedelic Underground Bokaj Retsiem. W przypadku debiutu Kalacakry nie szło jednak wyłącznie o ograniczony nakład wydawnictwa (przypomnianego na CD przez nieoceniony Garden of Delights po...29 latach!), lecz o rzeczywistą wartość muzyczną dokonań Martina i Rauschenbacha, bliską m.in. propozycji Taj Mahal Travellers. Crawling... jest rzecz jasna dzieckiem swego czasu i wiele tu z lyserginowej atmosfery tripów Amon Duul, a jednak muzycy śmiało spoglądają w przyszłość, wspomagając się archaicznymi syntezatorami, generują deliryczno-orientalne, elektroakustyczne kolaże, zabarwione szczyptą absurdalno-groteskowego humoru, zapowiadającego ekscentryczne pomysły Sun City Girls. Prócz tego mamy tu oczywiście akustyczną gitarę, każąca pamiętać o płytach Robbiego Basho, rytmiczną oprawę a la Moondog i nieco piosenkowego folku, zabarwionego z indyjska, jak niemal wszystko w tamtym czasie (genialna Raga No 11, z partią syntezatora naśladującego brzmienie harmonium). Całość ujmuje bezpretensjonalną, spontaniczną atmosferą i ulubioną przeze mnie świętą naiwnością wielkich dzieł awangardy. Na koniec jeszcze tylko łyżka dziegciu - Crawling to Lhasa jest bez wątpienia arcydziełem archaicznej etnopsychodelii, a jednak edycja GOD-a zawiera dwa bonusowe nagrania, zmiksowane po wielu latach przez samego Martina i utrzymane w duchu dokonań State of Bengal. A przecież można to było sobie odpuścić. (gaz-eta)


A very odd band formed by the duo Claus Rauschenbach ("guitars, kongas, percussions, vocals, harmonica, slentem") and Heinz Martin ("electr. guitars, flute, piano, vibraphon, schalmi, cello, violin, synthesizer"). The band released only one album in its all career. The name Kalacakra refers to one of the main Tantric deities of Vajrayâna Buddhism which means "wheel of time". Their sound can be called as "mantric" acid folk. Thus the compositions have a heavily eastern influence (near to "raga" rock experiences) with a lot of flute, sitar and percussions. This meditative musical background provides a few musical interludes quite charming and dreamy. The general mood of the album is dominated by solid blues guitar sections accompanied by stoned, depressive vocals (in German) and many freak out, psychedelic rock sequences. The atmosphere of Kalacakra's musical universe is rather mysterious, sinister with a few humorous accents. Consequently it is an other acid trip from the early German underground, a good mixture of prog / psych and folk ingredients. (progarchives)

0 komentarze:

Prześlij komentarz

    Serpent.pl