Andrzej Szmidt (ur. 1933 w Lyonie - zm. 18 grudnia 2006 w Warszawie), polski poeta, członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, laureat literackiej Nagrody Czesława Miłosza z 1992 roku (za tom wierszy "Skrzypeczki").
"Najbardziej prywatny poeta, po latach widać to wyraźnie, wypowiedział naszą współczesną rzeczywistość, nasz czas. Ta poezja była w swej skromności tylko mądrą obserwatorką życia. Jak najczulszy sejsmograf wyłapywała drobne kroczki i głośne stąpnięcia historii, a histeryczne wrzaski dziejów odbijały się echem w wierszach. Z drgania szyn można dowiedzieć się o nadjeżdżającym pociągu, z wierszy Szmidta, gdyby chciało się je uważnie czytać, można dowiedzieć się o czekających nas kolejnych zakrętach, tąpnięciach społecznych, rozbudzonych nadziejach i klęskach. Uchował się bowiem poeta, który wierzy w sprawiedliwość, prawdę, piękno. I jeszcze w dobroć, i ludzką prawość. I jakby tego było za mało, w Królestwo Boże, które nie z tego jest świata. Bardzo wielu twórców używa tych słów, chętnie pisząc je tak, aby czytały się z dużych liter, ale Andrzej Szmidt, który ich nie używa, po prostu w nie wierzy. Owe pojęcia tworzą konstrukcję jego świata boleśnie rzeczywistego. To są wsporniki, belki stropowe. A na tym dopiero nadbudowuje się glina codzienności, brud polityki, wapno istnienia społecznego, zachowań grupowych. Jeśli ktoś chce wiedzieć, jak to u nas naprawdę jest i było - powinien czytać wiersze Szmidta. Ich droga wiedzie od kulawych pejzaży z krzywą sosną poprzez raport pisany dla cudzoziemca, fabrykę, bar mleczny. Widać na niej tych rozpartych na trybunach i tych stojących w kolejce, z tej i z tamtej strony w publicznym sklepie zwanym PRL-em. Jest to obraz prowincji oraz rozpoznanie prowincjonalizmu, czyli drugorzędności, podrzędności. Oznacza to szarość, bylejakość, a cechą charakterystyczną jest zmęczenie. Tu pije się wódkę, tu są „grzeszki jak powidłowe sucharki”, w „codziennej dłubaninie” czeka się na mały cud, tu „sączy się szaro brudne socjalistyczne światło”. Wszystko małe, zdrobniałe, nijakie, a dzięcioł wystukuje „tak to jest / tak to jest”.
To jest pejzaż zabitych marzeń, spustoszony, gdzie są oswojone, wygaszone bunty i „wszystko inne wyrzucone na szarość”. Rozpoznanie tyleż ironiczne, co bolesne, skoro poeta wie, że „Ja” to ktoś niepotrzebny, zbyteczny w świecie pozorów, gdzie „słowa ostrzą się o przestrach”...
Rusztowania owej liryki: wiara w prawdę, Ład Najwyższy, w dobro, sprawiedliwość, nie pozwalają, aby upadły marzenia pod ciężarem najbardziej nawet paskudnej rzeczywistości...
Ten skromny notatnik liryczny z uporem powtarza prawdę o polskim bytowaniu. Rozpoznawalna jest ona w każdym wierszu od pierwszych zdań. Z małych rzeczy układa się bowiem sens całości, a wiara w całość jest wpisana w tę poezję. Na tym polega jej mądrość..." (Iwona Smolka)
"Najbardziej prywatny poeta, po latach widać to wyraźnie, wypowiedział naszą współczesną rzeczywistość, nasz czas. Ta poezja była w swej skromności tylko mądrą obserwatorką życia. Jak najczulszy sejsmograf wyłapywała drobne kroczki i głośne stąpnięcia historii, a histeryczne wrzaski dziejów odbijały się echem w wierszach. Z drgania szyn można dowiedzieć się o nadjeżdżającym pociągu, z wierszy Szmidta, gdyby chciało się je uważnie czytać, można dowiedzieć się o czekających nas kolejnych zakrętach, tąpnięciach społecznych, rozbudzonych nadziejach i klęskach. Uchował się bowiem poeta, który wierzy w sprawiedliwość, prawdę, piękno. I jeszcze w dobroć, i ludzką prawość. I jakby tego było za mało, w Królestwo Boże, które nie z tego jest świata. Bardzo wielu twórców używa tych słów, chętnie pisząc je tak, aby czytały się z dużych liter, ale Andrzej Szmidt, który ich nie używa, po prostu w nie wierzy. Owe pojęcia tworzą konstrukcję jego świata boleśnie rzeczywistego. To są wsporniki, belki stropowe. A na tym dopiero nadbudowuje się glina codzienności, brud polityki, wapno istnienia społecznego, zachowań grupowych. Jeśli ktoś chce wiedzieć, jak to u nas naprawdę jest i było - powinien czytać wiersze Szmidta. Ich droga wiedzie od kulawych pejzaży z krzywą sosną poprzez raport pisany dla cudzoziemca, fabrykę, bar mleczny. Widać na niej tych rozpartych na trybunach i tych stojących w kolejce, z tej i z tamtej strony w publicznym sklepie zwanym PRL-em. Jest to obraz prowincji oraz rozpoznanie prowincjonalizmu, czyli drugorzędności, podrzędności. Oznacza to szarość, bylejakość, a cechą charakterystyczną jest zmęczenie. Tu pije się wódkę, tu są „grzeszki jak powidłowe sucharki”, w „codziennej dłubaninie” czeka się na mały cud, tu „sączy się szaro brudne socjalistyczne światło”. Wszystko małe, zdrobniałe, nijakie, a dzięcioł wystukuje „tak to jest / tak to jest”.
To jest pejzaż zabitych marzeń, spustoszony, gdzie są oswojone, wygaszone bunty i „wszystko inne wyrzucone na szarość”. Rozpoznanie tyleż ironiczne, co bolesne, skoro poeta wie, że „Ja” to ktoś niepotrzebny, zbyteczny w świecie pozorów, gdzie „słowa ostrzą się o przestrach”...
Rusztowania owej liryki: wiara w prawdę, Ład Najwyższy, w dobro, sprawiedliwość, nie pozwalają, aby upadły marzenia pod ciężarem najbardziej nawet paskudnej rzeczywistości...
Ten skromny notatnik liryczny z uporem powtarza prawdę o polskim bytowaniu. Rozpoznawalna jest ona w każdym wierszu od pierwszych zdań. Z małych rzeczy układa się bowiem sens całości, a wiara w całość jest wpisana w tę poezję. Na tym polega jej mądrość..." (Iwona Smolka)
Psy kulawe
stroją drogi
diabeł dziewkom
plącze nogi
ptaki drzewom
kwiaty czernią
po marzeniach
trupy biegną
taki pejzaż
taki pejzaż
rzadko zbrodniarz
łzą zapłacze
ślepy żebrak
znajdzie pracę
bosy rycerz
laur
taki pejzaż
taki pejzaż
wiatry sieją
sosny krzywe
nieprzydatne
a prawdziwe
głupek piosnkę
z nich wygładzi
snem napoi
gwiazdkę zdradzi
będzie pejzaż
śpiewny rzewny
taki pejzaż
taki pejzaż
stroją drogi
diabeł dziewkom
plącze nogi
ptaki drzewom
kwiaty czernią
po marzeniach
trupy biegną
taki pejzaż
taki pejzaż
rzadko zbrodniarz
łzą zapłacze
ślepy żebrak
znajdzie pracę
bosy rycerz
laur
taki pejzaż
taki pejzaż
wiatry sieją
sosny krzywe
nieprzydatne
a prawdziwe
głupek piosnkę
z nich wygładzi
snem napoi
gwiazdkę zdradzi
będzie pejzaż
śpiewny rzewny
taki pejzaż
taki pejzaż
link in comments
Ewa Demarczyk "Karuzela z Madonnami" (1963)
OdpowiedzUsuńhttp://sharebee.com/bbe3028d
pass: savagesaints