Róbert Mandel - East-European Hurdy-Gurdy Music (1983)



Jedna z teorii głosi, że powstanie liry wiąże się z pobytem Maurów, muzułmańskich mieszkańców Półwyspu Iberyjskiego. Prawdopodobnie przywieźli (albo wymyślili na miejscu?) coś tajemniczego w podobnym kształcie.

Pierwsze pismo traktujące o tym instrumencie to “Quomodo organistrum construatur”, opat Odo z klasztoru w Cluny opisał budowę wczesnej formy liry – organistrum, obsługiwanej przez dwie osoby. Zaprezentował nam to rzeźbiarz z Santiago de Compostela w Hiszpanii.

Dwuosobowa lira korbowa, między innymi z powodu ciężkich przycisków była w stanie wydobyć z siebie jedynie nieskomplikowane melodie kościelne. Dopiero w XIII wieku, zgodnie z duchem postępu hurdy-gurdy zostało zminiaturyzowane. Od tej chwili można było skomponować również weselsze historie na jednego grajka. Wraz ze zmniejszeniem instrumentu uszczuplił się też jego udział w świątyniach.

Wędrowni bardowie wzięli lirę na plecy i ruszyli w kontynent, na długi czas określając ją mianem “Symphonia”. Obszar jej migracji był imponujący, a w XVII wieku zdobyła już uznanie w całej Europie. W Niemczech nazywano ją “kręcąca się harfą”, Włosi woleli “kręcący się wynalazek”, a Węgrzy “kręcili lutnią”, korzystali też z dźwiękonaśladowczej wersji: “nyenyere”.

Grajków w pewnym momencie było tak wielu, że Anglicy w 1651r. wydali dekret, na mocy którego muzycy byli zobowiązani do wyrobienia specjalnej licencji. Urzędnicy uznali, że wraz z lirami dochodzi do pogwałcenia zasad dobrych obyczajów;

The hurdygurdyists, both men and women should be removed completely so that we no longer need to see their vulgar and disorderly talk and gestures which the travelling musicians delight in cultivating together with other impertinances.

Może właśnie dlatego Hieronim Bosch umieścił hurdy-gurdy na jednym ze swoim obrazów. W nie najlepszym towarzystwie. Z czasem regiony wypracowały własne wizje estetyczne liry. We Francji “vielle a roue”, czyli “obracające się skrzypce” dotarły na salony króla Ludwika XIV i awansowały do roli instrumentów dworskich. Wiązało się to z poważnymi nad nimi studiami i próbami wydobycia głębi brzmienia, które zadowoliłoby uszy najwybredniejszych ze słuchaczy. Oczywiście wypolerowano je i ozdobiono fantazyjnymi, kwiecistymi wzorami. Kompozycjami na lirę nie powstydził się Vivaldi, trochę później Mozart. W międzyczasie siedemnastowieczny filozof, pisarz, ale też kompozytor – Jean Jacque Rousseau – postuluje powrót do człowieka natury nieskalanego cywilizacyjnymi wytworami. Wypomadowana arystokracja mogła więc grając na ludowej symphonii rozpływać się w poetycznym nastroju dzikiego.



Nie na długo, już Ludwik XV wykazał się mniejszą chęcią rozkoszowania się klimatem swoich poddanych.

…proponuje się: aby bez szkody dla dobrego smaku wyrzucić lirę do karczmy i pozostawić ją ślepcom. Bowiem, nie obrażając pięknych dam, które oddają się od lat grze na tym instrumencie, jest on tak ograniczony, jego ustawiczne rzępolenie tak niemiłe dla wrażliwych uszu, że powinien być bez litości wyrzucony”.

Lira dogorywała za Marii Antoniny, rozsmakowanej w neo-klasycyźmie, a zupełnie znikła z pałaców podczas rewolucji. Wciąż jednak grano na niej poza Paryżem, a już w połowie XIX wieku znów zawitała na ulicach stolicy. Wiązało się to z przyjazdem chłopów, sprzedających tam swoje produkty (wina, sery) i pogrywając w ciasnych uliczkach (prawdopodobni pradziadkowie Edith Piaf). Podobno za czasów Napoleona lirę zabrali do siebie Kozacy.

Zajrzyjmy do Niemiec. Przecież i Joseph Haydn komponował na hurdy-gurdy, lira korbowa zainspirowała też Schuberta. Ten ostatni nazwał swój kawałek dokładnie jak Donovan, tylko że po niemiecku – “Der Leiermann”. Muzykolodzy zwracają uwagę, że kompozycja jest tak przemyślana, aby pianino przypominało brzmienie hurdy-gurdy. A piosenkę śpiewa trup. I zaczął się romantyzm.

Wróćmy z filharmonii na ulice, gdzie historia liry nabiera rumieńców. Otóż na początku XIX wieku niemieccy rzemieślnicy robili niezły interes na sprzedaży mioteł. Co ciekawe, dość szybko skojarzyli, że ich sprzęty sprzedawały się o wiele lepiej gdy handel prowadzony był przy akompaniamencie liry korbowej, obsługiwanej przez młode dziewczęta. O miotłach zapomniano, a interes przekształcił się w show. “Hessian Broom Girls” obleciały cały świat, a część z nich wolała nawet zostać w saloonach.

A co z nami? Tylko kilka źródeł odnosi się do liry na polskich ziemiach, ale niewątpliwie również miała spore powodzenie.

“Harnaś” i jego kamraci po napadzie na pastuchów, koniarzy i chłopskie domostwo w Sidzinie udali się do organisty, “gdzie przyszedszy, posłaliśmy po Gabrjela Lirę z Makowa rodem [...] Tam tedy u organisty tańcowaliśmy, a ten Gabrjel grał nam na lirze. Stamtąd, zostawiwszy owego Gabrjela, poszliśmy w las.” (1736)

Lirę korbową możemy zobaczyć w “Ogniem i mieczem”, w jednej ze scen korbką kręci przebrany za żebraka Zagłoba.

W naszym stuleciu o hurdy-gurdy na jakiś czas zapomniano, lub starano się zapomnieć. W latach 30tych Stalin po prostu wyeliminował wielu z ukraińskich lirników.. Dopiero w latach 60tych, za sprawą takich artystów jak Bob Dylan, czy Pete Seeger Europa zainteresowała się na nowo swoją muzyczną tradycją. Lira korbowa pojawiła się na folkowych festiwalach, ale prawdziwy renesans ten instrument przeżył w ostatnich latach. Jeszcze piętnaście lat temu możliwość kupna nowej liry graniczyła z cudem, w tej chwili w Europie możemy znaleźć mnóstwo mistrzów fachu. W Polsce najbardziej znanym jest Stanisław Wyżykowski. (źródło)



"The hurdy-gurdy came to Eastern Europe at the beginning of the nineteenth century and was brought in by Western European travelling musicians, and by the middle of the 20th century it was no longer part of living folk music anywhere. The instrument had no repertoire of its own and bagpipe music, of a similar sound, was usually played on it. These days in Hungary one can bare by meet a hurdy-gurdy player or two of the older generation in the rural farmstead regions of Szentes, Csongrád, Kecskemeét.

The opening piece is a characteristic Central Hungarian hurdy-gurdy music. (These original tunes are performed by József Kiss of Fábiánsebestyén and István Balla of Szentes.) The second and the sixth piece on Side A present an old complete series of dances from Southern Transdanubia. The third piece presents the hurdy-gurdy-clarinet combination which is peculiar to Hungary. 'Two red peonies' is a pairing up tune from Zala County (4). Hurdy-gurdies and bagpipes in combination appear only rarely. Palóc bagpipe tunes, and an olibotone peculiar to that region, are featured on this track (5).

The sound of the Bulgarian bagpipe, of the gadulka (a peculiar type of string instrument), and of the kaval (a kind of transverse flute) are a perfect match to that of the hurdy-gurdy (6). It was also widely used in Poland, and was called lira. The two tunes Oberek and Polka originally intended for the leather bagpipe (kozioł) (7). In the Ukranie, in the Soviet Union, they called the hurdy-gurdy relya and beggars used it to accompany their songs (8). In Rumania, the hurdy-gurdy was known as lira or viella mecanica in the last century. It is likely that the repertoire was the same as that of the leather bagpipe called cimpoi.'

Róbert Mandel - Mihály Sipos

Robert Mándel was born in Budapest in 1957. He took up the hurdy-gurdy when he completed an appranticeship as a musical instrument maker. Performing on instruments of his own making, he has regularly been touring Hungary, Austria, Britain, Finland, France, the Netherlands, the two Germanies, Switzerland and the United States. He has featured on numous radio and television programmes; his articles have been published in various periodicals, both in Hungary and abroad." (from the liner notes)

1 komentarz:

    Serpent.pl